Średnio raz w miesiącu podejmuję decyzję, że koniec z odpuszczaniem. Dość siedzenia na kanapie i oglądania w kółko „Przyjaciół”, czas się ruszyć i, no oczywiście!, wziąć za siebie.
Rozpisuję to wszystko w notesie, wracam do gotowych jadłospisów wege i z kalorycznością 1600-1700 kcal., robię szczegółowe listy zakupów, piorę leginsy i sportowy stanik i oczywiście odpalam Chodakowską. Robię zielone koktajle, katuję nimi (naprawdę, to dobre słowo) siebie i rodzinę. Uszami wychodzi mi szpinak, bolą mnie mięśnie, w kuchni mam bajzel, bo sprzętów potrzebnych do tego wszystkiego mam milion pięćset. Nic dziwnego, że po tygodniu, góra po 10 dniach, znów siedzę na kanapie i oglądam „Przyjaciół”, kolejny sezon.
Długo nie mogłam dojść do tego, co tkwi u źródła niepowodzenia tych kolejnych prób. I dopiero, jak to wszystko napisałam, zrozumiałam. Ja za każdym z tych razów byłam na wojnie. Ze sobą, z czasem i z… przedmiotami. Nie frustrował mnie nie ból mięśni, czy konieczność planowania i gotowania w konkretny sposób – nie, to akurat było super. Nie musiałam myśleć i kombinować codziennie od nowa, co robić. Frustrowało mnie natomiast codzienne użeranie się ze sprzętami – wyciskanie pomarańczy na takim ręcznym małym stożku, blendowanie bananów ze szpinakiem, ścieranie marchewki na obowiązkowe w moich jadłospisach podwieczorki, którymi były marchewka z jabłkiem i wydawanie kupy szmalu na gotowe soki, lody i sorbety (tak, one też są w planach dietetycznych!) bio, eko – serio, to obciąża budżet, szczególnie jak rodzina to nie tylko ja i każdy soczek musi dostać.
A na koniec sprzątanie po tym wielkim gotowaniu!
Zaczęłam rozglądać się za pomocą. W zabieganej rodzinie o nią trudno, więc padło na sprzęty.
W gotowaniu i blendowaniu od tygodnia pomaga mi ArtMix Pro. Super, ale soku nie wyciska! Na szczęście ma wspaniałą siostrę – More Juice Press, czyli wolnoobrotową wyciskarkę (która robi też sorbety, mam super przepis, sprawdźcie poniżej!). Coś wspaniałego.
Oczywiście kiedy tylko ją zobaczyłam, natychmiast zapomniałam, do czego była mi potrzebna, bo… jest po prostu piękna. Naprawdę, tego sprzętu nie usunę z kuchennego blatu!
Jak korzysta się z More Juice Press?
Wiecie, co zaskoczyło mnie najbardziej? Banalnie prosta obsługa. Widziałam wiele wyciskarek wolnoobrotowych i przed zakupem za każdym razem powstrzymywała mnie ich bardzo skomplikowana obsługa. Mnogość części czy nieintuicyjne montowanie sprzętu, to dla mnie skuteczny odstraszacz. Nie wyobrażam sobie, żebym za każdym razem, kiedy chcę wycisnąć sok, wołać męża do pomocy. Mowy nie ma!
I najważniejsze: w odróżnieniu od tradycyjnych sokowirówek szybkoobrotowych używających ostrych noży, wyciskarka Zepter More Juice Press nie sieka i nie mieli składników, dzięki czemu nie szkodzi ich budowie molekularnej, a w konsekwencji wartości odżywczej. Przeciwnie – łącząc ogromną siłę dociskającą z delikatnie obracającą się śrubą, Zepter More Juice Press dokładnie wyciska owoce i warzywa, wykorzystując je całe i zapewniając sok lub smoothie do 6 razy bogatsze w witaminy, minerały, błonnik i enzymy, a także uniwersalny, bogaty w składniki odżywcze miąższ, ekstrahowany bez wycieków poprzez osobne wyjście.
Przepisy
Niedzielny poranek spędziłam w kuchni, przy ulubionej muzyce i gotowaniu. Obiad niedzielny – wiadomo. Ale zanim on, przecież potrzebne jest śniadanie. A po nim podwieczorek. Zobaczcie, w czym pomógł mi More Juice Press!
OMLET
Składniki na 3 porcje:
- 6 jajek
- 3 pomidory
- 3/4 kubka szpinaku
- szczypta pieprzu
Umyłam, odcedziłam i wycisnęłam pomidory i szpinak. Sok zamknęłam w pojemniku i włożyłam do lodówki. Podałam go do śniadania, wzbogacając odrobiną mleka sojowego. Pycha! Pulpę zostawiłam, żeby wzbogacić nią mój omlet. Zero waste przede wszystkim!
Jajka roztrzepałam w misce i przelałam na rozgrzaną patelnię. Kiedy odrobinę się ścięły od spodu, na połowie omletu ułożyłam pulpę, która pozostała mi z wyciskania soku. Posoliłam, dałam odrobinę granulowanego czosnku. A kiedy omlet ściął się już w 80 proc. złożyłam go na pół. Przykryłam pokrywką dosłownie na moment i… gotowe!
SORBET
Zdrowsza wersja lodów, czyli sorbet owocowy. Przygotowałam go z mrożonego mango i ananasa. Tylko dwa składniki! Zepter More Juice Press przerobiła te owoce na ultra gładki, delikatny mus-sorbet. Nie mogę się nadziwić naprawdę. I już mam pomysły na kolejne sorbety! Np. kawowy!
CIASTO MARCHEWKOWE
Genialna sprawa – robisz sok, zostaje ci wspaniała sucha pulpa, którą możesz wykorzystać do zrobienia ciasta, babeczek, dorzucić do chleba. Kiedy mam jej za dużo, mrożę i wykorzystuję, kiedy tylko najdzie mnie ochota na proste i pyszne ciasto marchewkowe
- 2 jajka
- 200 g drobnego cukru lub cukru pudru
- 150 ml oleju roślinnego (użyłam rzepakowego)
- 200 g pulpy marchewkowej (powstała podczas wyciskania soku)
- 50 g posiekanych orzechów włoskich
- 1 jabłko
- 50 g wiórków kokosowych
- 200 g mąki
- 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
- po 1 łyżeczce sody i cynamonu
Jajka ubiłam do podwojenia objętości. Dodałam cukier i dalej ubijałam aż masa stała gładka i puszysta. Wciąż ubijając na wysokich obrotach, dolewałam cienkim strumieniem olej. Dodałam marchewkę, ananasa, pokrojone drobno jabłko, wiórki kokosowe i delikatnie wymieszałam. Dodałam przesianą mąkę, proszek do pieczenia, sodę, cynamon i delikatnie połączyłam wszystkie składniki. Ciasto przełożyłam do tortownicy wyłożonej papierem do pieczenia. Piekłam przez 1 godzinę w 150 stopniach C.