Nigdy tego nie zrozumiem… Nie jestem w stanie znaleźć żadnego, ani jednego argumentu, który wyjaśni mi, dlaczego dzieci cierpią. Co takiego zrobiły, czym zawiniły, czym zasłużyły na cierpienie, z którym muszą się zmierzyć, a którego dorosły człowiek często nie byłby w stanie znieść…
Ktoś umie to wytłumaczyć? Bo ja nie. Nie potrafię i chyba też nie chcę. Bo jedno wiem – dzieci nie powinny cierpieć. One powinny wchodzić w życie w radością, czerpać z niego jak najwięcej. Powinny beztrosko zupełnie popełniać błędy, skakać po kałużach, wspinać się na drzewa i robić wszystko to, na co przyjdzie im ochota.
Mam dwóch synów i każdego dnia dziękuję za to, że są zdrowi. I każdego dnia drżę o ich bezpieczeństwo. Zrobiłabym wszystko – WSZYSTKO – żeby oszczędzić im złych chwil, trudnych momentów. WSZYSTKO – by nie musieli poznawać goryczy choroby.
Tego w moim macierzyństwie boję się najbardziej. Boję się, że nie będę potrafiła im pomóc, że ich zawiodę, bo to przecież ja sprowadziłam ich na świat i to ja powinnam dbać o to, by byli bezpieczni.
Dlatego rozumiem strach rodziców Emilki. Czuję go niemal fizycznie i łzy ciekną mi po policzkach, gdy myślę o 12-latce, która walczy o swoje życie. O której życie walczą rodzice.
Kiedy miała 8 lat jej rodzice usłyszeli to, czego nikt z nas nigdy w życiu nie chciałby usłyszeć: „To rak”. W dodatku rak, który rozgościł się w głowie Emilki. Wymiotowała, uskarżała się na ból głowy. Nim zrobiono jej tomograf głowy odsyłano ją i jej rodziców od specjalisty do specjalisty. Nikt z nas nie chce myśleć, że to może być coś poważniejszego od zwykłej grypy…
Ale kiedy dziecko cierpi, kiedy nie potrafimy mu już pomóc – naturalne jest, że szukamy, drążymy.
Nikt jednak nie chciałby usłyszeć słów, które usłyszeli rodzice Emilki.
Sama myśl o tym, jak ciężko moje dziecko mogłoby być chore – paraliżuje mnie. Emilka przeszła operację, wyniszczającą jej organizm chemioterapię. Było ciężko, bardzo ciężko, ale ta walka małej dziewczynki, jej mamy i taty dały nadzieję na normalne życie. Na życie, w którym choroba i niebezpieczeństwo będą stawać się powoli coraz bardziej odległym wspomnieniem.
I faktycznie – Emilka cieszyła się narodzinami młodszej siostry, rodzice powoli zapominali o strachu… Choroba sprowadziła się do wizyt kontrolnych, kiedy słyszeli, że jest dobrze…
I kiedy zasypiasz już spokojnie, kiedy możesz swoje dziecko zawieźć do szkoły, kiedy wydaje ci się, że wszystko wraca do normy, a to co najgorsze już nigdy nie wróci… Nawet nie wiesz, jak się mylisz. Rok temu u Emilki nastąpił nawrót choroby – wznowa procesu nowotworowego.
Strach, niedowierzanie – wszystko wróciło. Znowu w życie rodziny zakradł się niepokój, bezradność, bezsilność. Kiedy siadasz i załamujesz ręce, bo nie wiesz, jak pomóc swojemu cierpiącemu dziecku, ale jedno wiesz na pewno – że musisz znaleźć w sobie siłę, by wstać i zacząć działać. Wiesz, że płacz, załamanie nic nie zmienią. A w głowie rozbrzmiewa jedno: „uratuję ją, choćby nie wiem co”. Wiesz, że musisz zaufać swojej intuicji, że musisz wyjść z bezpiecznej tylko dla ciebie, nie dla twojego dziecka, strefy szpitalnego komfortu. Musisz sięgnąć po więcej, rozejrzeć się bardziej, by dostrzec możliwości na wyleczenie waszego dziecka, by nie stracić nadziei, której nie dają ci już lekarze…
Mama Emilki znalazła… Okazało się, że nadzieją na całkowite wyleczenie jej dziecka jest współpraca amerykańskiego i niemieckiego zespołu. Emilka poddana została terapii dr. Burzyńskiego z kliniki w Houston Stanach Zjednoczonych, oraz immunoterapii, która jest najnowszym odkryciem medycyny, nagrodzonym w 2011 r. nagrodą Nobla! Teraz czeka na nią kolejny etap tego leczenia.
– Zdają sobie państwo sprawę, jaki jest koszt takiego leczenia? Przecież mają państwo jeszcze dwójkę innych dzieci – usłyszeli rodzice Emilki. Wyobraź sobie, że ktoś stawia życie jednego z twoich dzieci, wyżej niż innego? Że słyszycie w podtekście takich słów: lepiej dać sobie spokój, takich środków i tak się nie zgromadzi, czy cena nie będzie zbyt wysoka?
Tylko kto komukolwiek dał prawo wycenić, ile kosztuje życie naszego dziecka? Kto ma prawo określić granicę, której rodzic przekraczać nie powinien. Dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą – już nie pamiętam, kto to powiedział. Ale w tym jednym zdaniu zamyka się wszystko… Nadzieja, miłość, wiara, odwaga.
Życie Emilki wyceniono na 1 500 000 zł. Tyle kosztuje terapia. Rodzice zastawili dom, do zbiórki przyłączyli się ludzie, których wsparcie daje dziewczynce nadzieję na dobre życie.
Stosowanie terapii już odnosi pozytywny skutek, guz się zmniejszył, a Emilki nie boli głowa, nie wymiotuje. Czuje się lepiej. Ale do pełnego wyzdrowienia potrzeba jeszcze dużo.
Gdyby to było moje dziecko – tak jak rodzice Emilki poruszyłabym niebo i ziemię, zajrzała pod każdy kamień, zapukała do wszystkich możliwych drzwi. Krzyczałabym na cały głos: „Potrzebuję pomocy dla mojego dziecka”. I wierzyłabym, że są ludzie, którzy mój strach, moją determinację zrozumieją.
Oni wierzą. Rodzice, siostry Emilki, wszyscy ci, którzy postanowili im pomóc.
Wy też możecie… Pomóżcie dziewczynce odzyskać jej życie, a rodzicom spokój. Pomóżcie przegonić strach, wątpliwości i obawy. Pomóżcie tej dzielnej księżniczce pokonać tego cholernego raka!
Jak pomóc Emilce?
Więcej informacji znajdziecie na stronie fundacji „Rycerze i księżniczki” TUTAJ
Na Facebooku Emilka i jej nadzieja silniejsza niż strach, gdzie pojawiają się też informacje o licytacjach prowadzonych na rzecz Emilki – najnowsza, voucher na manicure w Warszawie (KLIK)