Go to content

Dominika Gwit: „Przytyłam i nagle okazało się, że znowu jestem sobą, bo wcześniej byłam zupełnie obcą dla siebie osobą”

Dominika Gwit/Fot. PAP

Przeszła bardzo dużo, jeśli chodzi o swoje ciało, jak i psychikę. Chudła i tyła wiele razy. Dzisiaj mówi, że jest szczęśliwą kobietą, która akceptuje siebie w każdym calu. Podkreśla, że kompleksy prowadzą do zniewolenia samych siebie, a ona już nie chce żyć w niewoli. Rozmawiamy z aktorką, Dominiką Gwit o drodze, jaką przeszła, żeby zaakceptować i pokochać siebie.

Ewa Raczyńska: Czy Ty w ogóle masz kompleksy?

Dominika Gwit: Nie, już teraz nie. Nie postrzegam siebie przez pryzmat jakichkolwiek kompleksów. Dużo przeszłam, jeśli chodzi o moje ciało, o siebie, o akceptację, zrozumienie, co jest w życiu ważne. Dzisiaj jestem świadomą siebie kobietą.

A jak było wcześniej?

Kiedyś wydawało mi się, że jak będę szczupła, to będę szczęśliwa, bo całe życie byłam gruba i miałam poczucie, że jestem gorsza. Potem okazało się, że to nieprawda. Przeszłam dużą zmianę w głowie. Jak się okazuje choruję na zespół metaboliczny, dzisiaj biorę leki i wiem, że wszystko to, co się dzieje z moją wagą jest wynikiem choroby i tym bardziej nie obwiniam się za to, jak wyglądam. Jednak przeszłam rewolucję w głowie i w ciele. To była trudna, ale najważniejsza lekcja w moim życiu.

Na Twoim przykładzie widać, że wyzbycie się kompleksów to przede wszystkim praca nad sobą.

Oczywiście. Najważniejszą rzeczą jest dbanie o siebie. Kiedy czujemy, że coś niedobrego dzieje się z naszym ciałem, należy pójść do lekarza. Mi się udało, trafiłam na genialną panią doktor, która pokazała mi powody tego, co się ze mną dzieje. Dzięki temu żyję normalnie, jestem szczęśliwą kobietą. Dbam o siebie, bo się leczę. Myślę o przyszłości, o rodzinie, o pracy, którą kocham, mam mnóstwo przyjaciół i nie zadręczam się tym, co wokół mnie, bo też nikt wcześniej nie pomyślał, że mogę chorować. Wszyscy mówili: jesteś gruba, musisz schudnąć. Wiele razy się odchudzałam, potem tyłam, jak w jakimś błędnym kole. W końcu okazało się, że przyczyny takiego stanu rzeczy trzeba szukać gdzieś dalej i mam nadzieję, że wszystkie osoby, które mają jakieś problemy, zadbają o siebie w zdrowy i mądry sposób.

Ważne jest zaakceptowanie w końcu siebie i tego, jak wygląda moje ciało.

Zgadza się. Straszne jest, gdy widzisz dziewczynę, która waży 65 kilogramów, ma 170 centymetrów wzrostu i mówi, że chce schudnąć cztery kilogramy. Jest pełna kompleksów i nie wyjdzie w stroju kąpielowym na plażę, nie założy obcisłej sukienki, bo jest zaszczuta przez siebie samą. Dopóki nie przejdzie własnej rewolucji, to się nie zmieni. I wcale nie chodzi ty tylko o otyłość. Szczupłe i piękne dziewczyny potrafią mieć w głowie miliony kompleksów, na szczęście nie wszystkie i każdej pewnej siebie kobiecie wręczyłabym nagrodę. Trzeba patrzeć do przodu i przede wszystkim żyć, a nie zadręczać się rzeczami, które tak naprawdę nie są istotne.

Dominika Gwit/Fot. PAP

Co w twoim przypadku było momentem zwrotnym?

Kiedy z powrotem przytyłam i uświadomiłam sobie, że półtora roku ciężkiej diety było istnym niewolnictwem. Przytyłam i nagle okazało się, że wróciłam do siebie, że znowu jestem sobą, bo przez tamten czas byłam zupełnie obcą dla siebie osobą. Jednak to jest moja historia, którą opisałam w swojej książce. Wszystkim się wydaje, że to książka o odchudzaniu, a tak nie jest. To książka o mnie, o mojej drodze do nowego życia, czyli do życie, które mam teraz.

Nie można nieustannie skupiać się na tym, co ze mną jest nie tak, co powinna poprawić, co zrobić, by dorównać wyglądem do dziewczyn z okładek czasopism. W ten sposób stajemy się dla samych siebie niewolnikami. Trzeba to zrozumieć. Ja na szczęście mam to już zupełnie za sobą i z bardzo się z tego cieszę, bo szalenie przytłaczające jest poczucie, że jest się gorszym od innych. To jest straszne, sami sobie robimy krzywdę takim myśleniem.

Rewolucja w głowie, o której mówię, to proces. Często dziewczyny piszą do mnie, że się nienawidzą, nie akceptują. Trudno mi się do tego odnieść, bo nie jestem psychologiem. Ja poradziłam sobie bez terapii, ale nikt z nas nie powinien się wstydzić prosić o fachową pomoc, gdy czuje, że jej potrzebuje.

Należy zadbać o siebie, a nie ze sobą walczyć.

Zgadza się.

Myślę, że w tym procesie olbrzymie znaczenie ma tu wsparcie bliskich osób.

To przede wszystkim. Problem pojawia się, gdy najbliżsi wytykają cię palcami, czasami słyszę takie historie. Tymczasem bliscy powinni myśleć co zrobić, żeby pomóc, a nie tylko wywierać presję. Każdy z nas ma prawo wyglądać jak wygląda i nikt nie ma prawa tego oceniać.

Kiedy rodzina jest przeciwko tobie, to patowa sytuacja. Ja miałam szczęście, że moja rodzina i przyjaciele zawsze mnie wspierali. Byli ze mną w najgorszych chwilach w trakcie diety, kiedy faktycznie byłam całkowicie nią zniewolona. O niczym innym nie rozmawiałam i zarzucałam ich informacji, ile ważę, ile mam pasie, co zjadłam, a co nie. To było straszne, przeszłam trzeci stopień otyłości, otarłam się o anoreksję, więc doskonale wiem, co znaczy walka z ciałem. Dziś jestem z nim pogodzona.

Pracujesz ciałem. Co teraz robisz zawodowo?

W tej chwili biorę udział w trzech spektaklach teatru Fabryka Marzeń, w każdym gram główną rolę. Postawiliśmy właśnie spektakl „Pomoc domowa”, który 16. października będziemy grać w Garwolinie, przedpremierowo. 10. grudnia mamy premierę W Teatrze Palladium, a oprócz tego 22. września zaczynamy sezon i ruszamy w trasę. Więc w październiku nie będzie mnie prawie w ogóle domu, ale bardzo się z tego cieszę bo kocham swoją pracę, scenę publiczność i faktycznie jest to dla mnie bardzo ważne. Cieszą mnie w końcu te rzeczy. Wyjście z kompleksów jest wyzwoleniem. Uwolnienie głowy od wszystkich negatywnych myśli na swój temat jest narodzeniem się na nowo.

WEŹ UDZIAŁ W NASZEJ AKCJI #MIESIĄC BEZ KOMPLEKSÓW