W tym roku święta znów przyszły zbyt szybko. Bo przecież, chociaż jeszcze we wrześniu obiecywałam sobie, że już niebawem zacznę rozglądać się za prezentami, że dokupię talerzy do kompletu, żebyśmy jedli w końcu na takich samych, to i tak nic z tych obietnic nie wyszło. Choć zarzekałam się, że w tym roku wszystko zaplanuję, to znów nie było na to wcześniej czasu.
Będzie tak, jak zawsze. Wigilijna kolacja okaże się składkowa, kłótni dzieci nie uniknę, tak jak zmęczenia i stresu związanego z brakiem pieniędzy, sił i możliwości, by wszystko wyszło „lepiej” niż zazwyczaj. Choć, czy to rzeczywiście potrzebne?…
Co tak naprawdę jest sensem tych świąt? Pomijając wymiar religijny, święta Bożego Narodzenia to moment, w którym wreszcie możemy się na nieco dłużej zatrzymać. Nie biec nigdzie, za niczym nie gonić. I pewnie dla wielu z nas ważne są te czyste okna, białe obrusy, starannie przygotowane potrawy, ale przecież to, co najważniejsze dzieje się w nas, a nie obok nas… Zapomnieliśmy o tym.
Zbyt mocno skupiamy się na tym, czego nam brakuje. Na tym, czego nie możemy mieć, czego być może nigdy mieć nie będziemy. Czujemy frustrację, zastanawiamy się co poszło nie tak, dlaczego ten rok nie przyniósł wygranej w totolotka albo innego cudownego zrządzenia losu, który zmieniłby nasze życie na lepsze. Tym samym zrzucamy z siebie odpowiedzialność. Nie wyszło tak, jak sobie wymarzyliśmy, ale to przecież nie nasza wina. Po prostu nie mamy szczęścia.
Nieprawda. Możemy mieć tyle szczęścia, ile chcemy. To nasza postawa życiowa sprawia, że czujemy się szczęśliwi lub nie. To sposób, w jaki reagujemy na porażki i sukcesy, na różne sytuacje i problemy, które stawia przed nami życie. To brak lub obecność siły psychicznej i pozytywnego nastawienia. To umiejętność doceniania tych, którzy trwają przy nas niezależnie od tego jak nam się wiedzie. Dlatego właśnie są tacy, którzy choć „mają wszystko”, nigdy nie będą zadowoleni.
Chcielibyśmy mieć więcej. Ale czy potrafimy cieszyć się tym, co już jest? Dom, rodzinę tworzą ludzie, a nie drogie świąteczne dekoracje. Obrazy, które widzimy w telewizji, te przedstawiające wielkie, wspaniale przystrojone domy, niewiele mają wspólnego z naszą rzeczywistością. I nie dajmy się nabrać na iluzję, że skromny świąteczny stół to coś gorszego. Że książka pod choinkę, a nie nowy laptop oznacza, że się nie postaraliśmy, że coś się nie udało.
Najważniejsi są nasi bliscy, to że mamy ich na wyciągnięcie ręki. Że możemy z nimi porozmawiać, pomilczeć, przeżyć wspólnie dobre chwile. Dla jednych będzie to ważny czas ze względu na ich wiarę, dla innych po prostu kilka „wolnych dni” w kalendarzu. Niezależnie od tego czym są dla nas te święta, wykorzystajmy dobrze to, co nam oferują: możliwość głębszej refleksji.
W tym roku, jak w zeszłym, zjemy na talerzach z dwóch kompletów. Może choinka znów nie sięgnie sufitu. Może jedynym prezentem będą własnoręcznie upieczone i pięknie zapakowane świąteczne pierniki. Ale mam nadzieję, że przede wszystkim zdobędziemy się na to, by być ze sobą blisko, by się usłyszeć. I że powiemy sobie kilka ważnych rzeczy. Na początek wystarczy „dobrze, że jesteś, dziękuję”.