– No szlag mnie trafi. Nie wiem jeszcze, jak to zrobię, ale zrobię! Zobaczysz! – krzyknęła A. podgryzając swoją „boską” hybrydę.
– Naprawdę zamierzasz tak po prostu odpuścić?! – to już słynny cytat z M., która jest mistrzem wszystkiego, ale o odpuszczaniu nie słyszała nawet w bajkach.
Znacie to? My nie potrafimy odpuszczać, nawet nam to głowy nie przyjdzie. Jak to, tak po prostu już nie chcieć?
A cóż u diabła w tym dziwnego?
Zmieniamy się i cały świat też się zmienia, nawet pies po 10. latach już tak chętnie nie biega za patykiem, jak kiedyś… Dlaczego więc to, do czego dążymy, to, czego pragniemy, czy to, co napawa nas strachem, miałoby się nie zmienić?
Dlaczego odmawiamy sobie prawa do tego, by chcieć żyć inaczej?
Nie pozwalamy sobie na to wszystko, tylko dlatego, że… no właśnie dlaczego?!
Bajka o pajacu
Moja przyjaciółka spotkała kiedyś na swojej drodze pajaca, tzn. gdy go spotkała, był jeszcze księciem z bajki, ale to najmniej istotne. Bardzo szybko pajac pokazał, że z księciem ma tyle wspólnego, co kozi zadek z papierem ozdobnym do pakowania prezentów…, ale zdeterminowana jeszcze B. była tak zajęta dążeniem do celu, że jakoś to przegapiła. Wszelkie cechy pajaca nagle stały się blade i „nie takie ważne”. Gdy z ust B. po jakimś czasie padły sławetne słowa: „Oesu, chyba mi odbiło, przecież to zwykły pajac jest”, zapytałam, dlaczego u licha tak długo szła w zaparte?
Pan Pajac godził w najważniejsze wartości, jakie wyznawała, a ona na wszystkie możliwe sposoby próbowała udawać, że tego nie widzi. Dlaczego? – Wiesz – zaczęła nieco zawstydzona B. – bo ja się jakoś tak zafiksowałam na tym, że przecież wszystko w moich rękach, że jak już znalazłam „miłość”, to nie mogę jej tak łatwo wypuścić…”.
A ile jest takich B., które w porę nie dojrzały swojego pajaca?
A po cholerę mi to?!
Zastanawiałyście się kiedyś: „A po cholerę mi to?”. Wtedy, gdy denerwowałyście się zakalcem w drożdżowym, wtedy, gdy randka w ciemno okazywała się materiałem na kolejną część sagi „Oszukać przeznaczenie” i wtedy, gdy jedyne, co chciałaś odpowiedzieć szefowi na prośbę o nadgodziny, to: „Zostałabym, ale strasznie mnie to nie obchodzi…”.
A jednak pokornie robiłyście to, co zwykle. W myśl, że jeśli cokolwiek zaczęłyście – to już na zawsze, na wieki i do zaharowania.
Udeptałyśmy w swoich głowach pewną i stabilną drogę. Jest cel – i do niego trzeba dążyć. Bez zastanowienia, czasem bez pomysłu. Bo tak wypada, bo ktoś kazał myśleć nam, że tak trzeba, że to kolejny etap naszego życia i inne dyrdymały.
Większość z nas wierzy, że:
– zrezygnować, to przegrać
Bo jeśli przestaniesz dążyć do celu, to na pewno nie potrafisz, nie chce ci się. Leniwa jesteś. O tak! No bo jak inaczej to wytłumaczyć?!
– odpuścić, znaczy nie mieć dość siły
Bo skoro nie możesz czegoś mieć łatwo, to znaczy, że nie jesteś dość dobra…
– szukać gdzie indziej, znaczy poddać się
Odejść, zmienić decyzję znaczy w naszych głowach to samo, co stchórzyć, nie wiedzieć jak, nie radzić sobie.
Wierzy w to wszystko nie wiedzieć po co i dlaczego. Bo przecież same do końca nie potrafimy tego wytłumaczyć.
Wiecie w jakie pułapki bez końca wpadamy?
W miłość bez miłości
… bo tak bardzo boimy się nazwać rzeczy po imieniu. Bo tak panicznie boimy się samotności. Bo nie potrafimy ani odchodzić, ani dać odejść.
Nie wygrać w miłości wydaje się być dla nas najgorszą życiową porażką. A przecież gorsze jest udawanie…
W pracę, która zjada nam życie
Bo tak bardzo jej nienawidzimy lub zbyt mocno się w nią angażujemy. Wiecznie w walce – albo o siebie albo o projekt, zespół, inne życie. Bo trudno nam przyznać:
- że każdego z nas jednak da się zastąpić,
- że to, co wybraliśmy, zrobiło nam krzywdę,
- że zyskaliśmy w jednym skrawku naszego życia, ale we wszystkich innych ponieśliśmy potężne straty.
W przyjaźnie, które parzą nas do żywego
W relacjach bumerangach, który wracają i za każdym razem tak samo nas ranią i wykorzystują. A my chcemy być wierni zasadzie, nadziei, temu, co sobie postanowiliśmy dawno temu. Temu, że chcemy komuś pomóc, że każdy zasługuje na drugą szansę… a piętnastą szansę również?
Zawsze i wszystko za wszelką cenę? Byleby nie złamać danej sobie obietnicy… choć ta nigdy nie zakładała, że będziemy wykorzystywani, oszukani, zranieni.
Wierna swoim celom, choćby nie wiem co? Chrzanić to wreszcie
Jeśli czujesz, że brniesz bez sensu w niekończącą się drogę – daruj sobie! Zamiast do końca życia gonić króliczka, odpuść sobie. Wejdź do najbliższej kawiarni, usiądź i pomyśl: „na cholerę mi to?”.
Daruj sobie… Trzeba u diabła wiedzieć, kiedy odpuścić – w pracy, w miłości i w życiu. W ogóle. Bo to nie wstyd, to sztuka przyznać się przed sobą: „być może kiedyś źle wybrałam”. Albo zaakceptować, że to, co było dobre dla nas kiedyś, dziś już jest zupełnie inną bajką, taką, z której my już dawno (i na szczęście) wyrosłyśmy.