Kochane „nie wystarczająco dobre”!
Znam Was dobrze. I znam te nerwowo zaciśnięte usta, kiedy coś jest nie tak (oczywiście z waszej strony). Widziałam nieraz ten niepewny pół-uśmiech, kiedy odnosicie jakiś sukces. Obserwowałam to ciągłe przeglądanie się w oczach innych w poszukiwaniu aprobaty. Ten smutny i przejmujący do głębi głód słów akceptacji. – Daj spokój – mówiłyście – Wszystko jest dobrze. No tak, człowiek czuje się bezpieczny obcując tym, co zna, nawet jeśli jest to uczucie „niewystarczania”. A wy przecież już jako małe dziewczynki byłyście takie „nie dość”…
Nie dość mądre, bo zawsze w szkole, z klasówki z dodawania i odejmowania do stu można było dostać całą piątkę, a nie tę z dwoma minusami. Taka piątka, to przecież właściwie czwórka. A czwórka to już tylko „dobrze”, a nie „bardzo dobrze”.
Ty, Kochana Z. byłaś nie dość ładna, tyle było problemów z czesaniem tych twoich „mysich, cienkich” włosów i zaplataniem warkoczyków. I ciągle trzeba ci było powtarzać: „Nie garb się! Zobacz jaka jesteś krzywa, jak ty wyglądasz?!”.
Ty, droga A., nigdy nie byłaś wystarczająco szczupła, pod ciągłym obstrzałem krytykującego spojrzenia idealnej mamy. Kiedy sięgałaś po małe maślane ciasteczko słyszałaś: „Nie jedz tyle! Nikt nie lubi grubych dziewczynek, koleżanki nie będą się z tobą chciały bawić!”
Moja przyjaciółka zazwyczaj była też nie dość szybka, kiedy trzęsącymi się rękami pakowała do tornistra książki i zeszyty, a tata z surową miną komentował jak co dzień: „Ty to męża nie znajdziesz, bo kto będzie chciał taka guzdrałę w domu”.
A mała sąsiadka z domu, w którym mieszkałam w dzieciństwie nie była zbyt dobra, żeby okazywać jej ciepło i czułość. Dobry była jej młodsza siostra, jej „lepsza wersja”, oczko w głowie taty i duma mamy. Skrywane emocje wzięły w końcu górę kiedy młodsza dostała od starszej (nie)zasłużony łomot. Od tamtego momentu się przyjaźnią.
Która z was, kochane, nie była choć raz wystarczająco grzeczna, bo przecież grzeczne dziewczynki cierpliwie znoszą zaczepki i obraźliwe słowa chłopców, a negatywne emocje skutecznie tłumią?
Wiem, że odkąd zaczęłyście dorastać, gonicie za jakąś idealną wersją siebie, a wieczorami zwijacie się w kłębek z bolącym brzuchem.
Chciałabym was mocno objąć i powiedzieć, że jesteście najlepsze: nie zamieniłabym was na nikogo innego. Wiem, że to za mało, by wam pomóc. Dlatego proszę, od dzisiaj w życiu kierujcie się tymi kilkoma wskazówkami. Pamiętajcie o tym, że
Jest w was o wiele więcej doskonałości niż niedoskonałości
A to naprawdę wspaniały bilans. Przez lata starano się wam odebrać waszą siłę, zlekceważyć wasze mocne strony. Ale wy ciągle jeszcze chcecie być coraz lepsze. Być może osiągnęłyście szczyty zawodowych karier, albo macie cudowne życie rodzinne. W każdym z tych przypadków tworzycie coś wspaniałego. Czy byłoby to możliwe bez waszej siły i odwagi?
W życiu chodzi głównie o to, by „się stawać”, rozwijać, a nie być doskonałym
Co jest dobrego w byciu idealnym? Poczucie, że nic już więcej nie można dla siebie zrobić? Jakie to musi być smutne. Jak to dobrze, że nas to ominęło :). Jedynie potknięcia i błędy są cenną, życiową lekcją.
Zasługujecie na wszystko, co najlepsze
Na miłość, szacunek, ciepło i wsparcie. Na dobre słowa, fajnego partnera, satysfakcję z pracy i chwile wzruszeń. Na kolację na mieście, kwiaty bez okazji, SMS z pytaniem „ Jak leci?”, drugą i trzecią szansę. Na dobre, spokojne życie. Na to wszystko, na co tak ciężko pracujecie. Każdego dnia.
Jedyną osobą, do której możesz się porównywać jesteś ty sama
I to tylko po to, by dowiedzieć się, w którym momencie ścieżki swojego osobistego rozwoju się znajdujesz. Pamiętaj, proszę: pewnych rzeczy nie zmienisz, ale zawsze możesz zmienić swoje podejście do nich i sposób, w jaki je postrzegasz. Spokojnie, to zawsze wymaga czasu.
Kochane „niewystarczająco dobre”! Życzę Wam spokoju ducha. I żeby już nigdy nie bolało.