Czy to tylko wyjątek? Czy takich mężczyzn jest więcej? Zawsze na nich wieszamy psy, mówimy o alimenciarzach, którzy nie płacą, którzy nie pamiętają o swoich dzieciach. Może dlatego akurat ten wpis rozszedł się po sieci. Bo takich mężczyzn, jak ten opisany, jest mało, może za mało, a może inni potrzebują takiego przykładu, dowodu, że to żadna ujma dbać o swoje dziecko, wspierać byłą żonę czy partnerkę.
Dla dobra dziecka, dla siebie.
Jessica Singelton napisała o mężczyźnie na zdjęciu – to jej były mąż, ojciec jej dziecka. Napisała, że nie musi prosić go o pieniądze, otrzymywać ich od państwa. Wystarczy, że zadzwoni do swojego eks mówiąc, że ich dziecko potrzebuje nowych ubrań. To on wykupuje filmy, które ona ze swoim synem może obejrzeć u siebie w domu. Podrzuca pod drzwi zakupy, żeby nie musiała iść do sklepu. Jest zawsze i zajmuje się dzieckiem, kiedy ona ma coś do zrobienia lub zwyczajnie jest zmęczona. Były partner zawsze jest gotowy do zajęcia się dzieckiem, nie tylko w wyznaczone dni. To człowiek, który synowi przypomina, że gdy wymienia najważniejsze osoby w swoim życiu, nie może zapomnieć o narzeczonym swojej mamy. Nie ignoruje, wysłuchuje swojej byłej żony, gdy jest zestresowana, przyjeżdża, gdy potrzebuje jego pomocy. Ma nadal kontakt z dziećmi byłej szwagierki, bo zależy mu na kontakcie jego syna z kuzynami.
Jessica podkreśla, że to w jakim miejscu dzisiaj są, nie było łatwe, chociażby z tego powodu, że ona sama jest bardzo upartą osobą, a wybaczenie nie przyszło jej łatwo. Ale zrobiła to dla swojego syna.
Na koniec dodaje: „Na wypadek, gdybym nie zdążyła ci powiedzieć, jestem tobie bardzo wdzięczna. Najbardziej za to jaki byłeś zmotywowany, zdeterminowany i jak kształowałeś Piersona mimo przeszkód, jakie napotkałeś. Jestem tobie wdzięczna za ten ogrom miłości jaki mój syn, zawsze od ciebie otrzymuje”.
Można? Oczywiście, że można!