– Co jest dla ciebie najważniejsze – spytała mnie w weekend przyjaciółka.
Pół roku temu zaczęłabym jej mówić, że praca, że moje ambicje, że tyle jeszcze przede mną.
– Rodzina– odpowiedziałam. – Miałaś rację.
Uśmiechnęła się. Jest z dużej wielopokoleniowej rodziny. Pamiętam ich rodzinne obiady, śmiechy, dyskusje. Babcię, która zawsze gubiła okulary i piekła najlepsze drożdżowe, mamę, która pisała teksty dla lokalnej gazety, tatę naukowca, szalonego brata, który marzył, że będzie wynalazcą.
Dorastałyśmy, zmieniałyśmy się, a ona zawsze odnajdywała w swojej rodzinie wsparcie. Długo myślałam: ta rodzina jest idealna. Bo pełna, bo wesoła, bo różna. Po wielu latach moja przyjaciółka ( która zresztą jest dziś psychologiem i socjologiem) wyznała:
Ależ, oczywiście, że nie jest idealna. Oszalałaś chyba, nie ma takich rodzin. Przecież nie chodzi o to, żeby było bosko. Chodzi o przebaczenie, o wsparcie w najgorszych momentach, poczucie więzi, poczucie, że oni są, o lojalność. W dobrej rodzinie wiesz, że ktoś potrafi poświęcić wiele, żeby ci pomóc, że możesz być sobą.
Stworzyła dobre, stabilne małżeństwo. Ma trójkę dzieci. W jej domu jest gwarno tak, jak kiedyś gwarno było w domu jej rodziców. Są konflikty, tarcia, ale wszyscy ze sobą rozmawiają. Moja przyjaciółka powtarza: „najważniejsza jest bliskość, porozumienie, kontakt, wszystko da się wyjaśnić”.
A oto jej krótka teoria o rodzinie.
Rodzina daje siłę…
Siła wynika z różnych rzeczy. Dobrych, ale złych też. Przeczytałam kiedyś świetny tekst o tym, jak ludzie, którzy mieli trudne dzieciństwo mogą wyciągnąć z tego fajną, wartościową energię. Jeśli musiałaś opiekować się swoją mamą – jesteś odpowiedzialna. Jeśli łagodziłaś konflikty rodziców– nadajesz się na mediatora i najprawdopodobniej będziesz zawsze widziała rację jednej, i drugiej strony. Twój ojciec był trudny? Rozumiesz, że ludzie są trudni. I bardzo wiele im wybaczasz. Bo nauczyłaś się wybaczasz. Paradoksalnie nawet dzieci z przemocowych domów mogą odnaleźć w tym moc. Już wiedzą, że są silne i niewiele może je złamać.
To, oczywiście tylko teoria. To od nas zależy co zrobimy nawet z najgorszymi wspomnieniami. Bo trudny ojciec może sprawić, że nigdy nikomu nie zaufamy, nieodpowiedzialna matka zrazi nas do innych kobiet, a siostra z którą rywalizowałyśmy nauczy braku zaufania.
Więc rodzina da siłę jeśli będziemy potrafili z każdego doświadczenia czerpać dobre rzeczy.
Szczęśliwa rodzina daje najwięcej. Porzucona przez mężczyznę, wtulisz się w ramiona mamy. Rozczarowana pracą, znajdziesz ukojenie w rozmowie z siostrą. To są jedyne osoby, przy których możesz być prawdziwa. Bez żadnego lęku, że zostaniesz oceniona.
Pokazuje, że ludzie nie są tacy sami
Moja przyjaciółka w swoim mikro świecie widziała mamę, szaloną dziennikarkę, stabilnego, ale zakręconego ojca. Babcię trzymającą wszystko silną ręką, dziadka, który zamykał się w pracowni malarskiej, ale zawsze wracał.
Czego się nauczyła? Że ludzie są różni, że mogą być sobie bliscy, choć zupełnie inaczej żyją. I że to właśnie siła, ta inność. Bo inni ludzie się uzupełniają i są w stanie zrobić razem naprawdę fajne rzeczy.
Mocą jest nieocenianie, pozwalanie, żeby ludzie byli jacy są. A inność nie wyklucza bliskości.
Mnie kiedyś męczyła moja ciotka, która musi mieć wszystko poukładane. Tylko, że potrzebowaliśmy z mężem bardzo szybko pożyczyć dużą kwotę. Ciotka zadzwoniła do banku, przelała środki. Byłam w szoku, ile oszczędności może mieć emerytka. A ona po prostu była uporządkowana. I co miesiąc odkładała określoną pulę pieniędzy. Może nie byłaby świetnym kompanem w spontanicznej podróży na Zanzibar, ale w sytuacji kryzysowej okazała się najlepszym wsparciem.
Ludzie mają swoje mocne i słabe strony. Piękną lekcją jest kochać ich za to, czerpać z tego. Tego nas może nauczyć przede wszystkim rodzina
Uczy wybaczać…
Od drobiazgów, po ważne rzeczy. Podobno nie ma głębokiej relacji bez prawdziwego wybaczenia. Rodzinie często musimy wybaczać wiele rzeczy. Tata zachował się nie tak, mama znów nakarmiła frazesem zamiast wysłuchać.
Powodów może być tysiące. Ale musicie jakoś się dogadać, więc stajecie się bardziej elastyczni, tolerancyjni. A co tam, po co trzymać w sobie urazę?
Uczy odchodzić…
Poznałam ostatnio dziewczynę, która zerwała kontakty z ojcem. To była jej dorosła, świadoma decyzja, po wielu latach walki o ojca. Pomyślałam, że jeśli decydujemy się na dorosłe zerwanie relacji z kimś z rodziny, to znaczy, że naprawdę jesteśmy dorośli. I potrafimy zostawiać za sobą trudne, męczące więzi.
Pokazuje, że do ludzi naprawdę bliskich zawsze da się wrócić…
Są takie sytuacje, że musimy oddzielić się od kogoś, żeby stworzyć siebie na nowo, poukładać swój świat. Tak córki czasem zrywają relacje z matkami. Kochają je, ale chcą się odsunąć, by zobaczyć świat swoimi oczami, uniezależnić się.
Tak czasem rozstają się z siostry, ojcem z synem, córka z ojcem. To nie jest koniec, ale potrzeba oddalenia. Tak uczymy się, że fajnie się czasem odejść od kogoś na chwilę, a potem zobaczyć, czy ta relacja jest warta, żeby ją kontynuować, choćby na nowych zasadach.
Jeśli robiłyśmy to w relacjach rodzinnych, potrafimy w każdych innych. Wielka umiejętność i fajny dar.
85 proc Polaków (CBOS) uważa, że człowiekowi do szczęścia niezbędna jest rodzina.
Ludzie cierpiący, w kryzysach żałują, że tak mało uwagi poświęcali rodzinie, a tak dużo pracy.
Nic nam nie daje takiego wsparcia jak ci, którzy kochają nas bezwarunkowo.
Jeśli mówisz: gówno prawda, oni nie kochają bezwarunkowo najpierw sama pokochaj ich bezwarunkowo. Może będzie łatwiej:)