Jedną rzeczą jaką zazdrościłam kiedykolwiek innym to posiadanie babci i dziadka.
Sama nigdy ich nie miałam. Umarli nim się urodziłam, a taty ojciec – cóż trudno nawet w pamięci odkopać jakiekolwiek wspomnienie. I kiedy słyszałam, że ktoś jedzie do babci na wakacje, na weekend, że ktoś inny nie wpadnie do mnie, bo idzie do babci na obiad, z dziadkiem na ryby… to czułam ukłucie zazdrości i żal, że ja nie mogę tego doświadczyć.
Radości z tych 5 złotych wepchniętych gdzie po kryjomu w rękę.
Tajemnicy zjedzony słodyczy, o których nigdy nie mogłam przyznać się rodzicom.
Rozmów o tym, jak było kiedyś, wspomnień, których tylko ja jedyna zostałabym powiernikiem i mogłabym przekazywać swoim dzieciom, a one swoim.
Wdzięczności za zacerowane spodnie podarte na drzewie, czy skarpet, które zawsze się jakoś dziwnie u babci przecierały.
Beztroski biegania po dworze, kiedy nie ma szkoły, kiedy nikt cię nie goni, najwyżej woła, że ciasto drożdżowe ciepłe i szklankę mleka podaje.
Złości, że mięso na talerzu musi być zjedzone, ziemniaki nie są ważne.
Irytacji, kiedy powtarzać było trzeba, że czasy są inne, i żeby dali spokój z tym swoim gadaniem, bo ja mam 10 lat i wiem, co robię.
Ja tego nie dostałam. I choć na co dzień o tym oczywiście nie myślę, to jednak gdy patrzę na moje dzieci robiące laurkę dla babci i zapalające znicz na grobie ich dziadka, a mojego taty, to dotyka mnie to nagle z taką wielką siłą. I choćbym nie wiem, jak bardzo nie zgadzała się z babcią moich dzieci, to wiem, że dla nich jest to miłość nieprzeceniona. Obojętnie jaka jest – czy siedząca na kanapie oglądająca seriale, czy wychodząca z koleżankami do kina, czy zajęta, pracująca, czy rozpieszczająca zbyt bardzo – to jednak miłość, która jest z nami od początku, a jednak gaśnie najszybciej, odchodzi.
Dlatego dzisiaj myślę sobie po raz kolejny, że to co najcenniejsze dostajemy od ludzi, którzy kochają nas miłością bezwarunkową. A przecież taka jest miłość naszych dziadków. Oni kochają bez względu na wszystko, za gorsze oceny machali ręką, żeby się nie przejmować, za dobre wynagradzali potrójnie – jak nie wyjściem na lody, to dobrym ciastem, a wiadomo, że nie rzadko też pieniędzmi. Jak płakaliśmy głaskali po głowie spokojnie tłumacząc, że tak bywa, ale głowę trzeba podnieść i iść do przodu.
Pomyślcie dzisiaj jak wiele dobrego otrzymaliście od swoich dziadków, jak wiele rzeczy się od nich nauczyliście, jak wiele lekcji otrzymaliście. Jak ważne to były spotkania, jak was ukształtowały.
Miałam ogromną przyjemność poznać historię dorosłej już wnuczki i jej babci. Wnuczki, która teraz z perspektywy czasu i tego, że babcia odchodzi powoli, widzi bardzo wyraźnie odcisk jej życia na swoim. Poszukując tego, kim jesteśmy nie można nie sięgać do tych historii. Odpowiadając sobie na pytania jacy jesteśmy nie można z czułością nie spojrzeć na tych, którzy byli z nami przez chwilę, a może jeszcze jedynie przez chwilę będą.
Zrobiło się sentymentalnie. Ale może dzisiaj, w tym dniu warto ubrać się we wspomnienia. W te dobre i te gorsze, które może z perspektywy czasu nabierają dla nas innego znaczenia.
Zróbcie sobie dzisiaj listę wdzięczności. Pomyślcie, co dostajecie od kochających was ludzi, którzy stanęli na waszej drodze. Czego się od nich nauczyliście. I czego dzisiaj uczą się wasze dzieci pamiętając, że one w przyszłości też wyciąganą własne wnioski.
Bądźmy uważni na ludzi, którzy choćby przez moment podążają tą samą drogą co my. Bierzmy to, co nam dają, i dostrzegajmy, jak pod ich wpływem my sami się zmieniamy.
Babciom i dziadkom, którzy pojawiają się w naszym życiu życzę, by każdy wnuczek i wnuczka mogli dziś gdzieś głęboko w sercu podziękować im za choćby jedną rzecz, jaką od nich dostali. Ja, moim, których nigdy nie spotkałam, dziękuję, że ich brak nauczył mnie większej uważności na miłość, którą mogę dostać od drugiego człowieka.