Go to content

Anna Podsiadło: Nie ma gorszej traumy niż ta po śmierci dziecka

Pomimo że od śmierci Jagody minęło dziewięć lat, to nadal wszystko doskonale pamiętam. Szczególnie emocje, które wtedy odczuwałam: poczucie niesprawiedliwości i bezradność. Próbowałam udowodnić tym, którzy mówili, że jestem niesamowicie silna, że tak naprawdę jest – opowiada Anna Podsiadło, autorka książki „Cztery pory kobiet”, która właśnie ukazała się na rynku.

Klaudia Kierzkowska: Mówi się, że kobiety są twardsze od mężczyzn. Są silniejsze psychicznie i więcej potrafią znieść. To prawda?

Anna Podsiadło: Prawda. Kobiety mają zakodowane, że muszą dbać o całą rodzinę i brać za nią odpowiedzialność. Pamiętać o urodzinach babci, męża i wizycie u dentysty dziecka. Przekładają dobro innych nad swoje własne. Nie skupiają się na swoich potrzebach i uczuciach. Nadal istnieje taki stereotyp, że to kobieta trzyma w ryzach całą rodzinę, z czym absolutnie się nie zgadzam. Odpowiedzialność za rodzinę powinna być równo podzielona pomiędzy osobami, które zdecydowały się ją założyć. Irytuje mnie, kiedy słyszę od świeżo upieczonej mamy, że jej partner pomaga jej przy dziecku. To nie jest pomoc, tylko podział obowiązków. Pamiętajmy, że nikt nie może od nas wymagać, żebyśmy były silne psychicznie i zawsze były w gotowości do działania. Nie jesteśmy robotami. Nie musimy dźwigać problemów związanych z rodziną tylko na swoich barkach.

W życiu przychodzi zmierzyć nam się z różnymi trudnościami. Problemy w związku to chyba jedne z częstszych?

Tak, problemy w związkach są niezwykle powszechne. Wynika to z tego, że ludzie nie potrafią rozmawiać o swoich uczuciach i potrzebach. Nie słuchają się wzajemnie. Z moich obserwacji wynika, że człowiekowi, który jest w relacji, łatwiej odwrócić się plecami do ukochanej osoby, niż się z nią skonfrontować. Relacje międzyludzkie są trudne i skomplikowane.

Uważam, że  obowiązkowym przedmiotem w szkole powinna być nauka budowania zdrowych relacji interpersonalnych. Budowanie relacji jest naturalną potrzebą każdego człowieka, a nie każdy wie, czym jest zdrowa relacja. Często jest to wynikiem tego co wynieśliśmy z domu rodzinnego. Mam wrażenie, że pokolenie moich rodziców wszystkie sprawy związane z emocjami i uczuciami zamiatało pod dywan. Dzieci dostają w spadku ten dywan, pod którym kryją się niewyjaśnione sprawy, pretensje i żal. Z czasem coraz ciężej utrzymać równowagę na tym dywanie. Problem robi się wtedy, gdy wszystko naraz wypływa spod tego dywanu.

Jakie są najczęstsze popełniane błędy w relacjach?

Bardzo łatwo przychodzi ludziom ocenianie innych i generalizowanie. Ludzie nie potrafią zrozumieć, że osoba, która ma problem, nie zawsze oczekuje naszej rady. Bardzo często używamy zwrotu „Ja na Twoim miejscu…”, którego osobiście nie cierpię. Nie jesteśmy na miejscu tej osoby, więc nie wiemy, jakbyśmy się zachowali w danej sytuacji. Wielokrotnie byłam świadkiem sytuacji, kiedy ktoś mówił „Ja bym tak nie zrobił/a”, po czym robił dokładnie tak samo.

Byłabym hipokrytką gdyby powiedziała, że ja nie oceniam ludzi, ale staram się tego nie robić i przede wszystkim pilnuję, aby ludzie nie przekraczali wyznaczonych przeze mnie granic.

Zastanawiam się, jak zdrada może wpłynąć na naszą psychikę?

Zdrada niszczy nasze poczucie bezpieczeństwa. To, co budowaliśmy z partnerem, wali się jak domek z kart. Osoba zdradzona, jeśli tego nie przepracuje, ma problem z zaufaniem kolejnemu partnerowi. Jest czujna, podejrzliwa i ma niskie poczucie wartości. Ludzie, którzy zostają zdradzeni, uważają, że problem tkwi w nich. Wyrzucają sobie, że są za mało atrakcyjni, że za mało czasu poświęcali swojemu partnerowi i byli za bardzo skupieni na sobie. W większości przypadków jest odwrotnie – to osoba zdradzająca ma problem z poczuciem własnej wartości. Jeśli osoba zdradzona tego nie zrozumie, jej psychika będzie kuleć.

O ile ze zdradą jesteśmy sobie w stanie jakoś poradzić, to śmierć dziecka jest takim wydarzeniem, z którym chyba nigdy się nie pogodzimy. To najcięższa trauma, z jaką musimy się zmierzyć?

Uważam, że nie ma gorszej traumy niż ta po śmierci dziecka. Przynajmniej ja gorszej nie przeżyłam. Pomimo że od śmierci Jagody minęło dziewięć lat, to nadal wszystko doskonale pamiętam. Szczególnie emocje, które wtedy odczuwałam: poczucie niesprawiedliwości i bezradność. Próbowałam udowodnić tym, którzy mówili, że jestem niesamowicie silna, że tak naprawdę jest. Wyparłam z siebie żal i smutek, nie przeżyłam żałoby i doznałam zespołu stresu pourazowego, a później zaburzeń lękowych. Kiedy psychiatra postawił diagnozę zespołu stresu pourazowego, byłam bardzo zdziwiona, ponieważ zawsze myślałam, że to dotyczy jedynie żołnierzy, którzy wracają z ciężkich misji. To, że tak się stało było wyłącznie moją winą, ponieważ wtedy nie byłam odporna na opinie innych ludzi. Obcy ludzie potrafili podejść do mnie i zapytać, dlaczego nie chodzę ubrana na czarno w trakcie żałoby. Bardzo przeżywałam takie pytania, zastanawiałam się, czy jeśli założyłabym czarne ubrania to, czy pokazałabym innym, że cierpię z powodu śmierci córki. Musimy pamiętać, że każdy przechodzi żałobę na swój sposób. Nie każdy musi mieć smutek namalowany na twarzy i czarne ubrania na sobie.

Jest Pani autorką książki „Cztery pory kobiet”, która opowiada o czterech przyjaciółkach, czterech różnych osobowościach, które razem tworzą mur nie do przebicia. Jak zrodził się pomysł na jej napisanie?

Pomysł na napisanie „Czterech pór kobiet” zrodził się poprzez obserwację otoczenia i ludzi. Najlepszą inspiracją na napisanie książki są właśnie ludzie i ich historie. Mam w sobie cechę, która sprawia, że ludzie szybko mi ufają i czują się swobodnie w moim towarzystwie, przez co dzielą się ze mną swoimi traumami i przeżyciami. Kiedyś uważałam tę cechę za wadę, ponieważ jestem dość wrażliwa i bardzo mocno przeżywałam problemy innych, natomiast nauczyłam się stawiać granice i nie brać odpowiedzialności za życie innych.

„Cztery pory kobiet” to powieść obyczajowa, która ma pokazać czytelniczce, że najlepszą decyzją jest ta, którą podejmie w zgodzie z własnym sumieniem. Ta książka ma pokazać, że kobiety również mają potrzeby seksualne i nie należy się ich wstydzić. Te potrzeby niczym się nie różnią od potrzeb mężczyzn. I, że szczerość, jasna komunikacja i wspólna odpowiedzialność, są najlepszą receptą na zdrowy związek.

Kobiety mają w sobie niesamowitą moc, która nie jest w stanie ich zniszczyć?

Nie bez powodu to kobieta śpiewa piosenkę „Mam tę moc”.

fot. Studio

Anna Podsiadło – autorka książek dla dzieci i dorosłych. Absolwentka dziennikarstwa w Wyższej Szkole Humanitas w Sosnowcu. Prywatnie żona i mama siedmioletniej Klary. Zagorzała fanka Dawida Podsiadło i filmów Marvel’a. Gdyby mogła być Avengersem, byłaby Kapitan Marvel.