Anna Męczyńska. Nic bez niej w najpopularniejszych polskich serialach, komediach romantycznych, sesjach zdjęciowych. Z rozbrajającą szczerością opowiada o swoich kilogramach, wiecznej diecie i jak bliskie są jej kobiety, pomimo swojej wrodzonej złośliwości i czasem niedobrych intencji. „Nasza Ania”- ukochana autorka stylizacji bohaterów „Rodzinki.pl”. To dla nas napisała znakomite kompendium wiedzy na temat stylu, poukładała rzeczy w szafie i namawia: Chcesz być gwiazdą? To wyglądaj jak gwiazda! Naszym zdaniem pozycja obowiązkowa, nawet na półce z kosmetykami. 🙂
Agnieszka Żukowska: Aniu, przede wszystkim musimy rozprawić się z tezą – dlaczego my kobiety chcemy wyglądać jak gwiazdy, chcemy nosić podobne sukienki i interesuje nas fakt, gdzie znane osoby robią zakupy?
Anna Męczyńska: Myślę, że to wszystko dlatego, że gwiazdy są wyznacznikiem pewnych idei, światła, które niosą za sobą. A mam tu na myśli przede wszystkim – sukces. Nikt nie chce być nijaki i większość z nas chciałaby zwyczajnie go odnieść. A jak pomyślę sobie, że jeszcze my kobiety, chciałybyśmy być supermatkami, superkochankami, superzawodowcami w pracy i jeszcze trochę w kuchni, to rzeczywiście można się solidnie pogubić. Mówię to z przekąsem, bo zastanawiam się, gdzie w tym wszystkim jesteśmy my? Znalezienie złotego środka we wszystkim jest dzisiaj szalenie trudne, a to uważam w życiu za najważniejsze. A to się niestety odbywa latami, poprzez nasze doświadczenia, sytuacje które nas kształtują. Nasze życie się zmienia, jesteśmy w ciągłym ruchu, co innego jest dla nas ważne, my jesteśmy inne mając 20 lat, 40, czy więcej.
To Jane Fonda powiedziała, że są trzy etapy w życiu: młodość, dojrzałość i trzeci – najpiękniejszy. Jestem na półmetku życia i w związku z tym, nigdy nie rozliczałam się ze sobą tak jak teraz. Pozwoliłam sobie zabrać głos dlatego, że mam już duże doświadczenie, od lat pracuję z prawdziwymi kobietami, bo gwiazdy są prawdziwe i powiem więcej, one są nam potrzebne. Bo chcemy być lepsze, nikt z nas nie chce być gorszy. A z kolei myślę też, że pozostanie kompletną abnegatką w tym temacie również nie jest pomysłem na życie. Zasada: panie boże jakim mnie stworzyłeś, takim mnie masz wyjątkowo w tym przypadku nie może być powszechnie panującą. Mamy rozum, myślimy i uważam, że życie może być piękniejsze właśnie poprzez sposób ubierania się, bo idzie za tym nasze lepsze samopoczucie. Ogrom obowiązków frustruje nas i rozumiem, że jak jeszcze musimy myśleć o tym, jak się ubrać, to może być trudne. Dlatego jak czasem popatrzymy sobie na gwiazdy które posiadły jakieś tajne umiejętności, spokojnie możemy brać z nich przykład, pamiętając, że są to tylko wskazówki, które musimy przefiltrować przez siebie.
No właśnie. Piszesz bardzo dużo o stylu, stylu jako sposobie na życie, ubieraniu się a przecież z tym stylem jest tak, jak z doświadczeniem o którym mówiłaś – nabywa się go z czasem, kiedy jesteśmy świadome swojej wartości, osobowości, swoich pragnień, kiedy wiemy kim jesteśmy. Nie można go mieć od razu…?
Nie jest to możliwie i powiem więcej, gdybyś zobaczyła moje wcześniejsze stylizacje… dobrze, że mam dystans do siebie i umiem się do siebie uśmiechać. Nawet nie miałabym problemu z tym, żeby opublikować przykłady moich kompletnie nietrafionych momentów z początków mojej pracy. Myślę, że wtedy chciałam być bardzo zauważona, w taki niedobry sposób. Styl to wypadkowa naszych przemyśleń i wbrew pozorom można się stylu nauczyć. Sięgamy po elementy ubrania, dodatki, dobieramy obuwie. Pewnie większość z tych czynności robimy podświadomie, dużo tu psychologii, ponieważ to jak się ubieramy wychodzi trochę z naszego wnętrza i naszych potrzeb. Jeżeli tak się nie dzieje, to tylko dlatego, że nie mamy odwagi. A dzisiaj nie ma jednego fasonu na sukienkę, nie ma jednego fasonu na pantofle, czy torebki. Mamy wszystko. Tylko do tego „wszystkiego” trzeba dołożyć jeszcze głowę, uczciwość, swoją uczciwość.
Dużo o tym mówię, zawsze to podkreślam. A jeśli jeszcze dołożymy do tego fakt, że my kobiety najczęściej nawet boimy się na siebie patrzeć w lustrze, to pomimo tak dużej oferty jesteśmy zwyczajnie zagubione. Dlatego pomyślałam: warto napisać taką książkę, która pomoże się w tym modowym chaosie odnaleźć. Powtarzałam sobie tylko: „Pamiętaj Aniu, pisz ją w sposób czytelny”. Z niektórymi umiejętnościami chyba się urodziłam. Pan Bóg położył na mnie paluszek i pewnie powiedział: „Nie dość, że będziesz okrągła, to będziesz jeszcze trochę więcej wiedzieć na temat ubrań…”. Poza tym myślę też, że bardzo dużą rolę odgrywa umiejętność patrzenia, rozróżniania rzeczy dla nas dobrych, złych. Dużo kobiet nie zastanawia się, jak wygląda , a mówię o kobietach powyżej 40. roku życia, bo młode, chcąc przynależeć do jakiejś grupy, muszą się pewnemu modowemu kodowi podporządkować. A kiedy się już napatrzymy na kolorowe magazyny, nasłuchamy haseł: musisz to mieć, jesteś tego warta, to musimy jeszcze w sposób czytelny dla samych siebie rozszyfrować intencje sprzedawców.
Aniu, wróćmy jeszcze do psychologii, bo uważam, że jesteś wybitnym psychologiem, jeśli chodzi o swój zawód. Pochwal się, jakie są Twoje największe atuty, które pomogły Ci zostać najlepszym psychologiem wśród stylistów?
Na pewno jestem otwarta, komunikatywna, życzliwa w stosunku do ludzi, patrzę. Mam szeroko otwarte oczy. Jestem gadułą ale paradoksalnie potrafię słuchać. Czasami ludziom się wydaje, że jest inaczej, a ja bardzo dużo widzę, jestem uważna. Poza tym ten zawód wymaga zainteresowania się innymi dziedzinami. Nie znam się na motoryzacji, bardzo nad tym ubolewam, ale pociąga mnie sztuka, muzyka, wszystkie sprawy związane ze sztuką wypowiedzi. Sama wiedza na temat tego, ile spodnie muszą mieć zaszewek nie wystarczy. Jest bardzo dużo stylistów szalenie utalentowanych, ale czym innym jest ubieranie osób publicznych, czym innym osób pracujących w określonej strukturze zawodowej, korporacji, a czym innym jest tworzenie postaci filmowych czy teatralnych. Najważniejsze jest to, żeby z nim – porozmawiać. Tu wysłanie rozmiarów sylwetki nic nie da. Ważne jest jak osoba mówi, co mówi, jak się porusza, czego wymaga i oczekuje. Ubranie nie ma być kostiumem, chociaż jest trochę manipulacją.
Warto się przyjrzeć postaciom filmowym, wykreowanym na potrzeby jakiejś historii. Zawsze się zastanawiam, wnikliwie oglądam i zastanawiam, co jest takiego wyjątkowego, skąd pomysł na kostiumy. Ale są też pewne automatyczne parametry, które utożsamiamy z bohaterami typu kobieta – wamp, zwykły morderca. Zresztą można byłoby tutaj powiedzieć dużo o modzie z kontekstem, którą tak uwielbiam, tu zaczyna się prawdziwa sztuka!
Kiedy czytałam rozdział o typach sylwetek, przyznaję, skłoniłaś mnie, żeby popatrzeć na siebie w lustrze nago. Nigdy nie miałam na to odwagi. Myślę, że to nie tylko mój problem. Jak można nauczyć się patrzeć na siebie z uśmiechem? Dlaczego to dla nas, kobiet takie trudne?
Moja babcia zawsze powtarzała, drogie szczupłe panie wybaczcie: ”Chuda krowa, to jeszcze nie sarenka”. Długo nie rozumiałam o co jej chodziło, bo to dość mocne powiedzenie. Dzisiaj idealny wygląd kobiety kreują media. Ta idealna sylwetka zmieniała się wyraźnie na przestrzeni lat. Sama należę do kobiet powyżej 44 rozmiaru, 38 to miałam chyba od razu jak się urodziłam 🙂 . My, kobiety jesteśmy dramatycznie małymi majsterkowiczami, nie patrzymy na siebie jako całość, tylko tak, jakbyśmy budowały dom: okno takie, futryna taka, drzwi jeszcze inne. Nie można w taki sposób myśleć o sobie. Podobnie jest z architekturą, albo coś jest piękne w całości, albo czuć kłamstwo. Warto przełożyć to na życie. Jeżeli mamy jakąś gorszą partię w okolicach brzucha, a nie jesteśmy w stanie pójść na siłownię, bo wolimy przeczytać książkę, są takie kobiety, znam, to trzeba popracować nad tym, żeby to zaakceptować. Nie ma innej drogi. Jeżeli jednak czujemy się z tym dramatycznie nieszczęśliwe, nie chcę mówić tu o sytuacjach intymnych, gdzie wiele kobiet nie osiąga satysfakcji seksualnej, ponieważ jest więźniem swoich niedoskonałości, wciśnięta między bariery swojego ciała (tu mi dynda, tam powiewa), to należy działać. Jeżeli jednak jesteśmy w stanie zaprzyjaźnić się ze swoimi niedoskonałościami, to znakomitym narzędziem do ich tuszowania są ubrania.
Stylizacja jest stwarzaniem pewnej iluzji właśnie. Dlatego też uporządkowałam wiele spraw w książce. Z pomocą przyszła … klasyka. Zresztą jak zaczęłam się wczytywać w historię rzeczy klasycznych nad którymi się nie zastanawiamy, na przykład skąd jest biały tshirt, albo jakie ma konotacje kurtka ramoneska, za co ostatnio nawet podziękował mi znajomy, który przeczytał moją książkę – a ja tylko przypomniałam, że ta słynna kurtka nie wzięła się od współczesnej gwiazdy filmów Disneya tylko ma dużo głębsze znaczenie i pochodzi z punkowego nurtu…. Ubrania mają nam sprawiać radość, mamy się lepiej czuć we własnej skórze i wyglądać lepiej. Boję się tylko, z własnej obserwacji, że kobiety tak rzadko chcą zaszaleć, przełamać swoją codzienność. Przypomniało mi się pewne spotkanie z panią po 50. ce, która pokazała mi w zaufaniu, swoje zdjęcia w pięknej bieliźnie, które robiła dla swojego męża. Była tak apetyczna i ponętna, i widać było, że sprawiło jej to wielką radość, że życzyłabym sobie i wszystkim kobietom, żebyśmy właśnie od czasu do czasu umiały zrobić coś szalonego dla siebie.
Z przyjemnością również przeczytałam o stylowych kobietach. Grażyna Torbicka, Dorota Wellman, Magda Gessler, to kobiety po 50 – tce, nie w rozmiarze 36 i jest wszystko co potrzeba: klasa, wdzięk, styl. To nie przypadek, że to piękno i siła kobiety tkwi w ich świadomości i dojrzałości?
Kobieta stylowa jest przede wszystkim kobietą, która rozpoznała swoje dobre i mniej dobre elementy swojego ciała. Każda z tych pań jest inna charakteriologicznie, są po prostu mądre, spełnione, nie podążają ślepo za tym, co modne. Dorota Wellman nie wbija się w lateksowe spodnie, jest wierna prostym sukienkom, marynarkom, dżinsom, stawia na wygodę, na prostotę. Magda Gessler ma temperament, co przekłada się na jej stylizacje – jest wyrazista. Wyrazista jest Beata Kozidrak i nawet czasem myślę, czy chcielibyśmy zobaczyć ją w czymś klasycznym? Podobnie z Marylą Rodowicz.
A które młode blogerki modowe zasługują na Twoją uwagę i cieszą Twoje oko?
Na pewno Macademian. Tu nie ma kłamstwa. Pamiętam kiedy ją pierwszy raz zobaczyłam i pomyślałam: „Jaka piękna i kolorowa dziewczyna”. Wtedy nie wiedziałam jeszcze kim jest. Nikogo nie naśladuje, co jest jej atutem i prowadzi bardzo cennego bloga. Edukuje, pisze o historii mody, kontekście mody, pięknie i estetycznie, a przy tym jest niezwykle kulturalna, świadoma siebie. Podziwiam ją, bo jest życzliwa dla kobiet. Pokazuje, że można się ubrać w sposób oryginalny, za nieduże pieniądze. Bo nie jest tak, że ten, kto ma duże pieniądze, jest dobrze ubrany. To nie idzie w parze.
Modzie ulegamy wszyscy, powiedz Aniu, podsumowując nasze spotkanie, co powinno być w szafie kobiety, która lubi dobrze wyglądać ale i też u takiej, która twierdzi, że z modą nie ma nic wspólnego… ?
Na pewno biała bluzka koszulowa, biały, czarny lub stalowy bardzo dobrej jakości tshirt. Dalej: prosta, klasyczna spódnica, bez ozdobników, dobre jeansy, czyli poza nowinkami, bez dziur, naszywek, jeansy, które podkreślają nasze atuty i mogą korygować niedoskonałości. Gładki sweter, bez ozdobników, świecidełek, paciorków, prosty płaszcz, żakiet lub marynarka. Myślę, że buty sportowe, czółenka lub baleriny w zależności od tego w czym się dobrze czujemy. Dobrze byłoby mieć chociaż jedną parę klasycznych szpilek, ale jeśli wygoda u nas bierze górę, to pantofle na 6 cm obcasie. Taki jest optymalny. Istotna jest jeszcze dobra bielizna, bo pomaga utrzymać nasze ciało w ryzach. No i jeśli czasem zdarzy się, że musimy rozebrać się w przypadkowym miejscu, i nie mam na myśli placu Defilad, to nasz widok nie przyprawi kogoś o zawrót głowy. Bielizna powinna sprawiać nam poza tym dużo radości.
Ty musisz kochać swoją pracę Aniu, to niesamowite, że ciągle opowiadasz o niej z błyskiem w oku, autentycznie. Zawód czy ludzie to sprawiają?
Myślę, że jedno i drugie. Już na samym początku uświadomiłam sobie, że uczyłam się tego zawodu na żywca. Najpierw stylizacje w gazetach, potem w programach, serialach, filmie…
A miałaś się od kogo uczyć?
Nie. To życie tak mi się potoczyło, że od razu wskoczyłam na konia. Dużo rzeczy wiedziałam podświadomie, a potem ludzie, którzy ze mną pracowali zwracali mi uwagę na coraz więcej spraw. Przy dużych produkcjach nie pracuje się samemu, a rozmowa z wieloma ludźmi ma duży wpływ na moje propozycje stylizacji, czy kostiumów. Ubrania do nas mówią, muszę pomóc postaciom, które tworzę, a nie im przeszkadzać.
Aniu, a dlaczego Twoja książka powinna znaleźć się w domu każdej świadomej kobiety?
Bo są wyjątkowe. Sama jestem przykładem, że gdybym myślała o tym, że moje 10 kilo więcej przeszkadza mi w robieniu rzeczy niezwykłych i nosić się pewnie, to niczego w życiu nie osiągnęłabym. A pewnie się noszę J Lubię kobiety, dobrze im życzę i nie chciałabym żeby do tej codziennej frustracji doprowadzały ich też ubrania. Działajmy na tym, co mamy. Wybaczyłam sobie, że każdego dnia próbuję się odchudzać. Chcę fajnie i ładnie żyć. Zobaczymy za 20 lat czy mi się udało… 🙂 .
Anna Męczyńska,
„Figura jak z ekranu”
Edipresse Książki