Go to content

Anna Maruszeczko: Nie żyjemy swoim życiem. Fałszywe przekonania, schematy i stereotypy przykleiły się do naszej natury, blokują nas

Fot. Materiały prasowe

Dziennikarka, realizuje się i rozwija w tematyce społecznej oraz psychologicznej. Entuzjastka wielokulturowości i przyrody. „Kolekcjonerka” kobiecych historii. Od lat rozmawia z nimi na łamach prasy, w radiu, w sieci i w telewizji. Twórczyni i wieloletnia redaktor naczelna magazynu dla kobiet „Uroda życia”, współautorka i autorka programów publicystycznych oraz lifestylowych m.in. w telewizyjnym kanale kobiecym TVN „Style”.

Potrafi uważnie i aktywnie słuchać innych kobiet – Anna Maruszeczko.  Autorka nowo wydanej książki „7 Dróg. Rozmowy o poszukiwaniu życiowej misji”, zawierającej historie siedmiu różnych kobiet, które opowiadają o tym, co przeżyły, jaką drogę pokonały, zanim odnalazły swoje powołanie, inaczej – sens życia czy właśnie – „życiową misję”.

Klaudia Kierzkowska: Kilka tygodni temu miała miejsce premiera książki „7 Dróg. Rozmowy o poszukiwaniu życiowej misji.” Jak zrodził się pomysł na napisanie książki?

Anna Maruszeczko: Tak się ułożyło, że moją domeną w dziennikarstwie stały się rozmowy z ludźmi, głównie z kobietami. Zwykle z takimi, które, które przeszły w życiu większe czy mniejsze turbulencje. Kto ich nie przeszedł?! Mnie interesują przepracowane problemy. Nie ekscytuję się rozgrzebywaniem ran, tylko odtwarzaniem drogi na powierzchnię. I na ogół odkrywam, że za życiowym zakrętem moich bohaterek jest prosta droga, czasem piękniejsza niż przed kryzysem, zgodnie z zasadą, że kryzys to zawsze szansa na rozwój.

Swego czasu zrobiłam wywiad z Kamilą Rowińską, doświadczoną trenerką i coach’em, o tym, jak dochodziła do niezależności finansowej i mentalnej. Pamiętam, co mi powiedziała: „Tak. Czuję się kobietą sukcesu. Ale nie pochodzę z rodziny, która zapewniła mi superstart. Część życia spędziłam w domu dziecka. Wiedziałam, że albo sama się o siebie zatroszczę, albo zostanę pociągnięta dalej w dół. Zrozumiałam, że moim zadaniem jest przede wszystkim nie zmarnować życia”.

Kamila osiągnęła swój cel i zajęła się wzmacnianiem innych kobiet na drodze do niezależności. Jest autorką bestsellerowej „Kobiety Niezależnej” i założycielką fundacji o tej samej nazwie. W przedmowie do „7 Dróg” przytacza słowa Konfucjusza: „Człowiek ma dwa życia. To drugie zaczyna się wtedy, kiedy zrozumiesz, że życie jest tylko jedno”. Po kilku latach Kamila zaproponowała mi przeprowadzenie pogłębionych rozmów z kobietami z jej społeczności RBC (Rowińska Business Coaching) i zebranie ich w książkę.

Wyczytałam, że miało to związek z konkursem „Po sukces z Rowińską” i ideą #kobietopodajdalej.

Czytelniczki książek Kamili Rowińskiej oraz uczestniczki jej szkoleń nadesłały ponad 400 krótkich filmów na temat swojego rozwoju osobistego. Dostałam prawo wglądu w bardzo wiele z nich i mogłam, kierując się swoim dziennikarskim węchem, wybrać te, w których zobaczyłam potencjał na większą rozmowę.

Fot. Materiały prasowe

Chyba nie było łatwo?

Wybór to trudna sztuka, tym bardziej, że każdy z nas ma do opowiedzenia ciekawą historię. Obawiałam się tego, że mogę przeoczyć jakąś perłę, ale też, że ktoś może się poczuć dotknięty, gdy nie zaproponuję mu udziału w książce. Jednak dziennikarze muszą kierować się interesem czytelniczym, przedstawiane historie powinny być komplementarne, każda musi wnosić do książki coś innego.

Kim są pani bohaterki?

Nie znajdzie tu pani historii ani zaangażowanej społecznie Krystyny Jandy, ani niezwykle sprawczej Sheryl Sandberg, niezależnej Michelle Obamy, czy szeroko analizującej wspólczesność Olgi Tokarczuk. One wszystkie są nadzwyczajne, ale moją specjalnością są rozmowy z innym typem bohaterek i osobowości. Kto inny będzie inspirował do zmian i pobudzał wyobraźnię czytelniczek i czytelników.

Nie znamy ich z mediów, najwyżej społecznościowych, zwykłe – niezwykłe: aktywistka społeczna, podróżniczka, kosmetolożka, tancerka, menadżerka walcząca o zdrowie swojego partnera, ultramaratonka, architekta przestrzeni.

A dlaczego akurat siedem kobiet, nie sześć czy osiem? Czy ta liczba ma jakieś znaczenie?

Na początku nie wiedziałam, ile będzie tych historii. Zdawałam sobie sprawę, że nie może być ich dużo, ponieważ każda będzie potrzebowała przestrzeni, by wybrzmieć. Najpierw „namierzyłam” trzy bohaterki i wiedziałam, że po zredagowaniu tych wywiadów, będę wiedziała, ile i jakich opowieści jeszcze potrzebuję, żeby czytelnicy mieli poczucie, że dostali skończone dzieło. Gdy już zdecydowałam, że bohaterek będzie siedem, postanowiłam sprawdzić symbolikę tej liczby. Okazało się, że w wielu mitologiach i religiach świata siódemka jest symbolem dopełnienia, całości. Od czasów pradawnych uważano, że jest cyfrą świętą, pełną ukrytej mocy. Lepiej nie trzeba. (śmiech) W efekcie powstała książka o odkrywaniu kobiecej mocy.

Przeprowadziła pani bardzo osobiste i pełnie emocji rozmowy. Czy jakiś moment zapadł pani szczególnie w pamięć?

Wiele jest takich myśli i wątków. Każda z historii jest inna i każda na swój sposób poruszająca. I pouczająca. Osobiście czerpałam z nich pełną garścią. Zawsze lubiłam historie, w których bohaterowie przełamują swoje słabości i tym samym przełamują groźne życiowe fale, które mogłyby ich zatopić.

Uwielbiam słuchać o tym, jak kobiety decydują się na wyjście ze swojej strefy komfortu, jak przestają unosić się na fali przypadku i zaczynają świadomie kształtować swoje życie, bliżej siebie, bliżej swoich prawdziwych potrzeb i możliwości. I odnajdują w sobie potencjał, o którym wcześniej nie śniły.

Co zatem zrobić, aby odnaleźć siebie?

Wygląda na to, że trochę trzeba się napracować. Jedna z moich bohaterek opisuje to tak: „W życiu trzeba się przeczołgać, zrozumieć siebie, poznać siebie i siebie pokochać”. Tymczasem wiele z nas żyje w jakimś niespełnieniu, w poczuciu albo przeczuciu, że to, co się dzieje w naszym życiu, nie jest tym, co powinno się dziać. Jednak nic z tym nie robimy, nie znajdujemy na to przestrzeni, czasu i energii. Jesteśmy zachowawcze, wolimy tkwić w tym, co może nie najbardziej satysfakcjonujące, ale za to znane. I czasem tak mija nam życie.

Smutne…

Smutne. Nie żyjemy swoim życiem. Fałszywe przekonania, schematy i stereotypy na temat naszych życiowych, społecznych ról, poczucia szczęścia czy spełnienia, które przykleiły się do naszej natury, blokują nas, zamykają.

Często dziedziczymy je po swoich matkach, przejmujemy z mediów, tymczasem one wcale nie muszą być dla nas dobre. Dużo odwagi i determinacji potrzeba, by zedrzeć z siebie to wszystko.

Odnoszę wrażenie, że to, o czym Pani teraz mówi, widzimy na okładce książki.

Dokładnie tak. Okładka, zaprojektowana przez Małgo Kotlonek (właścicielka GOSHICO), jest kluczowa dla określenia treści “7 Dróg”. Widzimy na niej, jak jedna z kobiet zdziera maskę z twarzy głównej bohaterki. I wygląda na to, że to właśnie inne kobiety mogą nam pomóc dotrzeć do swojej istoty, przekierować życie na inne, bliższe sobie tory.

Fot. Materiały prasowe

„Kobiety potrzebują lustra. Nie tylko po to, by poprawić makijaż, lecz także w sensie metaforycznym – by przejrzeć się w czyjejś historii, zobaczyć podobieństwa, zaczerpnąć inspiracji i energii. Więc przystawiłam Wam i sobie to lustro“. – pozwoliłam sobie zacytować pani słowa. Czy to oznacza, że każda z kobiet znajdzie w książce odbicie własnych wyzwań i emocji?

Bardzo bym chciała. Po to pisałam tę książkę. Zawarte w niej  historie są tak samo indywidualne, jak uniwersalne. Myślę, że czasem potrzebujemy czyjeś opowieści, żeby zrozumieć siebie.

Dobrze rozumiem, że książka ta może pomóc kobietom?

Bez bałwochwalstwa, ale tak. (śmiech) Ktoś może żyć w przekonaniu, że jego życie jest wyjątkowo mocno naszpikowane trudnościami. Jednak kiedy zobaczy, jak dynamiczne, pełne zwrotów akcji, mogą być losy kobiet, uwierzy, że i u niego jeszcze nie wszystko stracone, że może nadać swojemu życiu wiele przyjaznych barw. Te opowieści są nie do przecenienia.

Jak zachęciłaby pani kobiety do przeczytania książki. Warto, aby pozycja ta znalazła się w kobiecej biblioteczce?

Mogłabym tutaj mówić w nieskończoność. Dobrze jest poznawać siebie nawzajem. Kobiety są twórcze i silne. (Oczywiście mamy też prawo być słabe. Czasem) Jednocześnie doskwiera nam brak wiary w swoje możliwości i dokonania. Lubimy sobie umniejszyć. A osiągnięcia kwitujemy  – „E tam,  normalne”. To jedna z moich obserwacji, którą poczyniłam w pracy nad książką. Dlatego potrzebujemy innych kobiet, tak jak na tej wymownej okładce, żeby uzmysłowić sobie swoją wyjątkowość.

A mężczyźni? Ich też potrzebujemy?

Oczywiście! Nie odgradzajmy się murem od mężczyzn. To niczemu dobremu nie służy. Nie bądźmy tak strasznie samodzielne i samowystarczalne. Nie na tym polega niezależność. Biorąc wszystko na siebie, wypalimy się i sfrustrujemy.

W mojej książce, mówiąc górnolotnie, przewija się wątek solidarności kobiet. W czasach rywalizacji i separacji ewidentnie potrzebujemy współpracy, akceptacji, bycia razem, wymiany doświadczeń, energii, dawania sobie mocy. Wierzę, że dzielenie się mocą, zwiększa moc. Bohaterki „7 Dróg” też o tym mówią.

Można powiedzieć, że poczuły siostrzaną energię?

Jak najbardziej! Kayah napisała na ten temat coś absolutnie fantastycznego, za co zresztą jestem jej bardzo wdzięczna:

„Po lekturze czuję się bardzo zbudowana. Jednocześnie pełna podziwu rozumiem, że leżą w nas pokłady niezwykłej potęgi woli. A życie jest skarbem, którego nie wolno nam zmarnować. Trochę to jak podręcznik, trochę jak otucha, ale z pewnością obraz kobiecego świata, który wcale nie jest światem słabej płci. Chcę do tego świata należeć, a moim kapitałem jest siostrzane uczucie, jakim darzę kobiety. “Wspierając się tak, zmieniamy ten świat, ramię w ramię”. Polecam książkę tym, którzy wątpią, ale i tym, którzy otrzepują się właśnie na życiowym zakręcie. Wszak wszystkie jesteśmy Supermenkami.”

Oczywiście kobiety są różne. Nie zamierzam ich idealizować. Nie wszystkie są naszym wsparciem, zdarzają się takie, które mają destrukcyjny wpływ na nasze życie. Ja uczę się omijać je szerokim łukiem. (śmiech) Trzymam się tych, które mnie budują. I wiem, że przyłączając się do jakiejś grupy, kręgu, wspólnoty czy społeczności, trzeba słuchać intuicji i mieć swój rozum.

Fot. Materiały prasowe