W kontakcie z nimi niektórzy odczuwają skrępowanie, lęk, nawet odrazę. Ale dla Anny Dymnej ludzie ci – ze swoją innością – są najpiękniejszymi istotami pod słońcem. To dla nich założyła fundację „Mimo Wszystko”.
Nie ukrywa, że pod koniec lat 90. ubiegłego stulecia, kiedy po raz pierwszy zaproszono ją na przegląd teatralny do podkrakowskich Radwanowic, jechała tam z duszą na ramieniu. Nigdy przedtem nie zetknęła się z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie. Wspomina, że gdy wysiadła z samochodu, otoczył ją tłum zdumiewających istot. Niektóre zaczęły mocno, niemal boleśnie, ją przytulać, inne – mówić do niej „mamo”, głośno się śmiać albo płakać. Każda starała się zaznaczyć przed nią swoje istnienie.
– Silnie to przeżyłam – mówi. – Dostałam gorączki. A kiedy wracałam do domu, dziękowałam Bogu za to, że mam zdrowe dziecko. Do Radwanowic zaczęłam jednak wracać. Coś mnie tam ciągnęło. Przyjeżdżałam coraz częściej: a to do tamtejszego kościółka, a to pod pretekstem, żeby, porozmawiać z terapeutkami… Nie rozumiałam jeszcze wtedy, dlaczego to robię.
W 1999 r., poświęcając swój prywatny czas, zaczęła współpracować z terapeutkami Teatru „Radwanek”. Dwa lata później napisała pierwszy scenariusz dla niepełnosprawnych intelektualnie aktorów i wyreżyserowała ich spektakl. Dzisiaj również realizuje takie przedstawienia. W projekty fundacji „Mimo Wszystko” angażuje kolegów artystów z całej Polski.
– W końcu zdałam sobie sprawę, że jeżdżę do Radwanowic, bo tam przypominam sobie, czym jest czystość uczuć. Osoby niepełnosprawne intelektualnie mają zakodowany wzorzec człowieczeństwa pozbawiony kalkulacji i sztuczności, tak wszechobecnych w naszym niby normalnym świecie. Mogą często dać nam więcej niż my im. Mają też rozwiniętą intuicję oraz inteligencję emocjonalną. „Kimkolwiek jesteś, jesteś kochany. Pamiętaj, że każde życie, nawet bezsensowne w oczach ludzi, ma wieczną i nieskończoną wartość w oczach Boga” – słowa Jana Pawła II stały się moim drogowskazem.
Kiedy realizowała z „Radwankiem” pierwsze spektakle, nie myślała o zakładaniu fundacji. Działała spontanicznie, wyłącznie z potrzeby serca. Pragnęła tylko służyć potrzebującym. Ale akurat wtedy znowelizowano ustawę o rehabilitacji i zatrudnieniu osób niepełnosprawnych.
– Nagle okazało się, że dwadzieścioro sześcioro niepełnosprawnych intelektualnie podopiecznych nie może dłużej korzystać z warsztatów terapeutycznych. Myślałam o tym z przerażeniem. Wszystko wskazywało na to, że będą mieli dach nad głową i dostaną jeść, lecz całe dnie przyjdzie im spędzać w beznadziei, kiwając się pod ścianą. Rozumiałam, że nie mam wyboru. Postanowiłam założyć fundację, która utrzymywałaby warsztaty w Radwanowicach.
Fundacja Anny Dymnej „Mimo Wszystko” powstała we wrześniu 2003 roku. Aktorka Narodowego Starego Teatru szybko zdała sobie sprawę, że sytuacja osób chorych i niepełnosprawnych jest w Polsce na tyle dramatyczna, iż nie może ograniczać działalności do Radwanowic. Rozpaczliwe błagania o pomoc docierały do niej z całego kraju. O tragediach słyszała też od rozmówców w telewizyjnym programie „Anna Dymna – Spotkajmy się”.
Pracę artystyczną zaczęła łączyć z działalnością charytatywną. W 2000 r. przyznano jej Medal Brata Alberta, następnie: Order Uśmiechu, tytuł „Ambasador Polskiej Pediatrii”, Nagrodę Honorową Rzecznika Praw Dziecka RP i Medal Świętego Jerzego. Ten ostatni – jak napisano w laudacji, za „walkę ze smokiem obojętności”.
– Na swoją twarz pracowałam ponad czterdzieści lat, ciężko, solidnie i uczciwie. Teraz ją wykorzystuję bezczelnie i z radością, by pomagać innym. I co w tym złego? Za pracę w fundacji nie biorę pieniędzy. I będę dla niej pracowała dopóki mam siły i dokąd będzie sprawiało mi to radość.
Od 2003 r. fundacja „Mimo Wszystko” wsparła leczenie, rehabilitację i edukację ponad 22 000 osób, głównie dzięki wpłatom 1%. Nawet jeśli nasz 1% podatku wynosi tylko parę złotych, to – jak podkreśla Anna Dymna – ma on siłę milionów dla jej podopiecznych.
Artykuł powstał we współpracy z Fundacją Anny Dymnej „Mimo wszystko”