Kiedy oni tak urośli? Obserwuję ich, jak krzątają się po kuchni pakując kanapki do tornistrów, przepychając się, podnoszą głowę w moją stronę: „Mamo, jak myślisz, ubrać bluzę?”. Stoją na progu dorosłości, w miejscu, gdzie już dla nas jest mniej miejsca. Bo są koledzy, bo koleżanki, bo sport, rower i wypad z kolegami na pizzę.
Patrzę na nich z dumą, z rozpierającym mnie szczęściem, że ich mam, że są, tacy jacy są, ze swoimi wściekłościami i dobrociami, ze zniecierpliwieniem i racjonalizacją. To taki moment, kiedy dostrzegamy, że wszystko to, co chcemy, żeby wzięli ze sobą w dorosłość wykorzystują, że ziarenka, które posialiśmy zaczynają rosnąć i kiełkować.
A dzisiaj w ten dzień, który jest Dniem Dziecka życzę im i każdemu innemu dziecku:
– by nigdy nie zabrakło im powodów do radości, by każdego dnia uśmiechali się do siebie, do innych ludzi do świata, by umieli cieszyć się z najdrobniejszych rzeczy i je doceniać
– by zawsze się zachwycali – żeby nie opuścił ich dziecięcy entuzjazm, żeby nie przykryły go cegły korporacji, odpowiedzialności, sztucznej powagi, żeby byli uważni na to, co przyniesie im każdy dzień
– by pozostawali wdzięczni – by każdego wieczoru kładąc się spać, obojętnie, czy będą mieć 20, 40 czy 60 lat mogli w głowie stworzyć listę rzeczy, za które są wdzięczni
– by zawsze wracali do siebie – by mieli swój własny twardy kręgosłup, system wartości, do którego, nawet gdy popełnią błąd, gdy się pomylą, to jednak będę wracać nie robiąc ostatecznie niczego wbrew sobie
– by mieli przyjaciół – albo jednego przyjaciela, kogoś, dzięki komu nigdy nie będą czuć się samotni, komu będą ufać i na kim będą mogli polegać i kto polegać będzie mógł na nich
– by tworzyli zdrowe relacje – nie dla korzyści, nie dla poklasku, tylko takie, które ich ugruntują, które ich zbudują, aby odróżniali złe relacje – te wyniszczające od dobrych, z których mogą czerpać to, co dla nich najlepsze
– by pielęgnowali pasje – bo to, co czyni nasze życie wyjątkowym, a nas szczęśliwymi to pasje, które może realizować, to marzenia, które chcemy spełniać. Aby nigdy nie zabrakło im marzeń i energii do ich realizacji, by poszukiwali tego, co ich w życiu uszczęśliwia
– by uczyli się na własnych błędach, niech je popełniają, niech im się zdarzają jak najczęściej, bo dopiero refleksja nad tym, co zrobili nie tak pozwoli im się rozwijać, zmieniać, wyciągać wnioski. Tak, życzę im błędów, które sprawiać będą, że będą coraz lepszymi ludźmi, a ich życie będzie pełniejsze
– czerpali z życia garściami – niech nie zamykają się w czterech ścianach swojego mieszkania, niech nie utkną w fotelu za biurkiem swojej pracy, niech pamiętają, że życie, które im daliśmy mają jedno jedyne, że teraz i tutaj jest ich czas, więc niech nie boją się sięgać po to, o czym marzą, czego chcą
– by się nie bali – a raczej, by się bali, ale by ten strach nie kierował ich życiem, by lęki nie ograniczały ich samych. Aby zrozumieli, że strach jest emocją, jak każdą inną, a co z nim zrobimy i na ile mu pozwolimy, zależy od nas samych
– by wierzyli w siebie – zawsze, choć inni będą im mówić, że są nic nie warci, że nic nie znaczą, że są lepsi od nich – nie ma co się łudzić, że takich ludzi nie spotkają w swoim życiu. Dlatego tak ważne jest, aby pomimo i wbrew wiedzieli, że stać ich na wiele, że pomimo swoich słabości, a także dzięki nim są silni, by znali swoje mocne strony i nie bali się nigdy powiedzieć: „Wiem, jak dużo jestem wart!”.
– by kochali najpierw siebie, byli dla siebie dobrzy, a później innych, bo tylko tak kochać będą szczerze, bezwarunkowo, a nie po coś. By miłość nigdy nie stała się dla nich substytutem uzupełnienia własnych braków, by nie wierzyli, że od miłości drugiego człowieka zależy ich szczęście, by mieli świadomość własnej sprawczości, wpływu na swoje życie i na szczęście
– by byli pięknymi ludźmi – tak, tego im życzę z całego serca, by pozostali tacy piękni, jak są teraz. By zawsze zachwycali się zapachem kwitnącego rzepaku, by zauważali, że kwitnie bez, by zjadali prosto z krzaka truskawki, by lubili ludzi, by ich entuzjazm i apetyt na życie nie ustał. By dążyli do tego, co dla nich dobre, by mieli zawsze czas się zatrzymać, zapłakać, wzruszyć się i powiedzieć, co gdzieś tam w głębi duszy czują.
By zawsze jak najczulej opiekowali się dzieckiem, które w nich pozostanie. Tego też życzę nam wszystkim dzisiaj – byśmy przytulili dziecko mieszkające w nas, które się boi, które płacze, które czasami jest pogubione, bo nie chcemy go wysłuchać. Dajcie mu dzisiaj przestrzeń, oddajcie głos, usiądźcie z nim na waszych ulubionych lodach i posłuchajcie, co ma wam do powiedzenia!