Jesień w pełni – i choć żal wakacyjnego luzu, słońca i ciepła, to serialowi fani zacierają ręce i rezerwują swoje ulubione miejsce na kanapie. Bo gdy za oknem szaro, zimno i mokro, a wieczór zaczyna się coraz szybciej, najlepsze, co można zrobić, to włączyć swój ulubiony serial i z kubkiem gorącej herbaty oddać się historii rozgrywanej na małym ekranie. A wybierać jest z czego, bo seriale to dzisiaj niemały procent telewizyjnych produkcji – oto kilka naszych podpowiedzi.
Dla lubiących dramaty
„Chirurdzy” („Grey’s Anatomy”)
Za tym serialem stoi Shonda Rhimes, kobieta, która potrafi tak napisać scenariusz odcinka, że widz w ciągu 45 minut zdąży rozryczeć się ze trzy razy, roześmiać do rozpuku, wzruszyć, wkurzyć, a na końcu zostać w ciężkim szoku i niepewności do następnego tygodnia. „Chirurdzy” właśnie rozpoczęli swój 13 sezon, więc jeśli ktoś nie widział, ma co nadrabiać. Akcja serialu skupia się na… młodych chirurgach (to w pierwszym sezonie, bo przez lata zdążyli się już nieco zestarzeć), którzy poznają tajniki medycyny, miłości i życia. Ratują życia, leczą i operują, a poza tym popełniają błędy, kochają się, nienawidzą, kłócą, godzą, wpadają w tarapaty i przeżywają chwile szczęścia. I tak w kółko, od lat, a mimo to przyciągają przed telewizory miliony. Czy potrzeba lepszej rekomendacji?
„House of Cards”
https://youtu.be/ULwUzF1q5w4
Czyli serial, w którym zaglądamy za kulisy wielkiej polityki. Senator Frank Underwood po wyborach miał zostać sekretarzem stanu, ale niestety – nowy prezydent złożonej obietnicy nie dotrzymał. Niestety dla pana prezydenta, bo senator nie jest typem osoby, która zapomina, wybacza i nastawia drugi policzek. Będzie knuł, manipulował, oszukiwał i planował zemstę. Plejada fantastycznych aktorów z Kevinem Spacey i Robin Wright na czele to obok wciągającej fabuły jeden w wielu atutów produkcji. A swoją drogą, Frank to gość, który posłów z naszego podwórka rozłożyłby na łopatki i to tak, że nawet by się nie zorientowali.
„W garniturach” („Suits”)
Mike Ross jest nieprzeciętnie inteligentny, bystry i na dodatek ma fotograficzną pamięć – co raz przeczyta zapamięta na zawsze. Bez problemu zostałby prawnikiem, ale wiadomo – w serialu nie może być zbyt łatwo, więc zamiast prawdziwych studiów jest podrobiony dyplom, oszustwo, wielka tajemnica i praca w renomowanej kancelarii adwokackiej u boku Harvey’a Specter’a, gwiazdy palestry z Manhattanu. Są też piękne kobiety, walka o stanowiska, ludzkie dramaty i emocje związane nie tylko z pracą zawodową.
Z kryminalną akcją i dreszczykiem emocji
„Sherlock”
Sherlocka Holmesa nie trzeba nikomu przedstawiać (mam nadzieję). Serial jest uwspółcześnioną wersją historii o słynnym detektywie i jego przyjacielu/ pomocniku Watsonie. Mamy Londyn, mamy morderstwa i zagadki, niepowtarzalny klimat i Benedicta Cumberbatch’ a w roli głównej. Każdy odcinek to godzina wybornej rozrywki, której nie oprze się nawet najbardziej wymagający miłośnik seriali.
„Broadchurch”
Spokojne życie tytułowego nadmorskiego miasteczka w Wielkiej Brytanii zostaje przerwane przez morderstwo nastoletniego chłopca. Każdy z mieszkańców staje się podejrzanym, a śledztwo pokaże, że nawet pozornie mili i sympatyczni ludzie, mają swoje kościotrupy schowane w szafie. Kto zabił, dlaczego i czy prowadzący śledztwo odkryją prawdę? Będziecie naprawdę zaskoczeni zakończeniem! Mroczna atmosfera, świetni aktorzy i tajemnicza fabuła sprawiły, że produkcja została zauważona przez krytyków, zdobyła kilka nagród, a nawet doczekała się amerykańskiej wersji (o której wspominać jednak nie warto).
„Długa noc” („The Night Of”)
Tegoroczna produkcja HBO z pewnością zasługuje na uwagę, bowiem przyciąga od pierwszego odcinka i do ostatniego trzyma w niepewności. Nazir, student pochodzenia pakistańskiego, spędza szaloną noc z nieznajomą dziewczyną – piją, palą, niegrzecznie się bawią i łamią wszelkie zasady, jakie do tej pory panowały w muzułmańskiej rodzinie chłopaka. Nad ranem Naz niczego nie pamięta, a swoją towarzyszkę znajduje martwą. Zostaje oskarżony o morderstwo, a jego obrońca zostaje Jack Stone, przeciętny adwokat z nieprzeciętną alergią na stopach. Ten ośmioodcinkowy serial to jeden z najciekawszych i najlepiej zrobionych, jakie miałam okazję zobaczyć i z czystym sumieniem polecam go każdemu – jest po prostu wybitny.
Z innego świata
„Wikingowie” („Vikings”)
Serial opowiada historię Ragnara Lothbroka – wikinga marzącego o dalekich podbojach i odkryciu nieznanych części świata. Legenda mówi, że jest on bezpośrednim potomkiem Odyna, boga wojny i wojowników. I coś w tym musi być, bo Ragnar jest waleczny, nieustraszony i gotowy do tego, by za topór chwycić. Brodaci, długowłosi mężczyźni, silne i niezależne kobiety, bogowie, walka i nieustająca akcja – oto, co was czeka. Dla szczególnie wrażliwych i nie lubiących przemocy może być to trudne przeżycie, ale warto spróbować.
„Gra o tron” („Game of Thrones”)
Serial, będący adaptacją książek George’a R.R. Martina, to prawdziwe zjawisko, które sprawia, że ludzie szaleją i zamieniają się w telewizyjnych maniaków. I nic w tym dziwnego, bo historia walki o żelazny tron to rozrywka na najwyższym poziomie. Są smoki, czary, podstępne intrygi, tajemnice, romanse i morderstwa. Lepiej nie przywiązywać się do bohaterów, bo mogą szybko zakończyć swój żywot lub okazać się zupełnie inni niż byśmy chcieli. Bo w Westeros pewne jest tylko jedno – winter is coming! Jeśli nie macie zbyt wiele czasu, lepiej nie włączajcie tego serialu – na jednym odcinku trudno poprzestać!
„Downton Abbey”
No dobra, koniec z byciem niegrzecznym i swojskim, czas na wyciągnięcie porcelany dla gości i przypomnienie zasad savoir vivre’u. Oto bowiem przenosimy się do angielskiej posiadłości lorda Grantham i jego rodziny i wraz z nimi będziemy obserwować zmiany zachodzące na świecie i w społeczeństwie na przełomie XIX i XX wieku. Jeśli brzmi to dla was nudno, to jesteście w wielkim błędzie, bo serial przyciąga przed ekran niczym magnes i nim się obejrzycie, będzie o 17 popijać herbatę z imbryczka i mówić z brytyjskim akcentem lepiej niż sama królowa.
Zawsze dobre
„Przyjaciele” („Friends”)
https://youtu.be/hDNNmeeJs1Q
Do nadrobienia lub obejrzenia po raz kolejny pozycja idealna, dzięki której jesienna chandra pozostanie terminem znanym tylko ze słyszenia. Najlepszy serial wszechczasów – nie waham się użyć tego sformułowania! Jeśli kogoś nie śmieszy, to znak, że ma poważne problemy z poczuciem humoru i powinien nad sobą popracować. Sześcioro przyjaciół, dwa mieszkania, jedna ulubiona kawiarnia i dziesięć sezonów wypełnionych największymi gwiazdami filmów i telewizji. Tego nie da się dobrze opisać, to trzeba po prostu zobaczyć i poczuć!
„Doktor House” („House”)
Jest wredny, bezczelny, nieczuły, cyniczny i ironiczny. Uważa, że wszyscy kłamią, oszukują i są idiotami. Manipuluje, gra, kombinuje, wkurza wszystkich dookoła i zjada leki przeciwbólowe niczym dropsy. A przy tym jest genialnym diagnostą, który przyciągnął przed telewizory miliony widzów i sprawił, że co drugi fan serialu rozpoznawał w zwykłym bólu głowy toczeń/ guza mózgu/ chorobę papuzią/ chorobą autoimmunologiczną/ raka lub coś bardzo egzotycznego, co trudno wymówić. Kto nie zna – niech nie przyznaje się głośno i czym prędzej nadrobi! Jesień dopiero się zaczyna, czasu jest całkiem sporo 😉