Go to content

Klejnoty miłości. Opowieść o miłości, do której trzeba dojrzeć

fot. iStock

Znowu, tak jak wczoraj, dostrzegła w oczach Maxa, pomimo uśmiechu, wyraz melancholii. W pierwszych promieniach słońca w jego włosach błyskały srebrne nitki. Pogładziła je z czułością, a potem jej palce spłynęły na jego policzek. Ciemny zarost drapał jeszcze bardziej niż wczoraj podczas powitania w Sulęczynie.

– Wciąż się nie ogoliłem – wyjaśnił niepytany. – Przed ogniskiem zrobiłem sobie tylko lodowaty prysznic, żeby się otrzeźwić.

– Wiem, że przecież nie było czasu… – Eliza spróbowała go usprawiedliwić.

– Czas był, ale nie chciałem go tracić na siebie. Szybko więc wróciłem, żeby móc na ciebie patrzeć – szepnął.

Silnym ramieniem przyciągnął Elizę. Poddała się temu. Przymknęła oczy. Po chwili poczuła na powiekach jego usta. Nie otwierając oczu, uniosła nieco wyżej głowę, a wówczas na ustach poczuła nieśmiały dotyk jego drżących warg. Szarpnęła się. Odchyliła lekko głowę, żeby spojrzeć na jego twarz. Wpatrywał się w nią intensywnie, a jego usta wciąż nieco drżały. Przeciągnęła koniuszkiem języka po swoich wargach, które nie wiedzieć czemu zrobiły się nagle suche.

– Co to było? – postanowiła po chwili spytać, choć dobrze wiedziała, co to było, i gdyby zdecydował się jednak mocniej ją pocałować, poddałaby się temu.

– Musiałem cię posmakować, Elizo. Marzyłem o tym od kilku lat – odparł prosto z mostu; nagle usta przestały mu drżeć, a na twarzy pojawił się niewymuszony uśmiech.

– Ale jak to tak? Zupełnie… bez powodu? – spytała Eliza, przechylając nieco głowę. Przymrużyła powieki.

– A to, że myślałem o tobie w każdej wolnej chwili przez kilka lat, to nie jest wystarczający powód? – spytał, podczas gdy w oczach pojawiła mu się znowu melancholia.

– Mówiłam ci wczoraj, że też o tobie myślałam…

– I żeby sobie w tym pomóc, oglądałaś te straszne filmy, takie zupełnie nie dla kobiet, dziewczyn – wszedł jej w słowo. – Jeśli dobrze zapamiętałem ich tytuły, obejrzałaś: Czas ApokalipsyHelikopter w ogniu… Pluton… – zaczął wymieniać z przerwami, a ona przymknęła oczy – …Byliśmy żołnierzami… Ocalić Jessicę Lynch… Zielone berety… – ciągnął; Eliza cały czas miała przymknięte oczy i przytakiwała głową. – A całkiem niedawno obejrzałaś jeszcze dwa: Amerykańscy chłopcy i Jarhead. Żołnierz piechoty morskiej. To są wszystko straszne filmy.

– Tak, po prostu musiałam – odparła cicho, ale twardo, już z otwartymi oczami. – Chciałam wiedzieć, jak tam tobie może być – uzupełniła, wpatrując się mocno w jego oczy. – Byłam przerażona… ale ty… dzięki Bogu, jednak wróciłeś – wyszeptała, ledwie powstrzymując łzy.

Wciąż wpatrywała się w jego twarz i połyskujące srebrne nitki we włosach. Wierzchem dłoni gładziła go po policzku. Jej twarz powoli zbliżała się do jego twarzy. Teraz ona dotknęła delikatnie wargami jego ust, ale nie cofnęła ich jak kilka chwil wcześniej. Przycisnęła je mocniej, a za moment z całej siły. Połączyli się w długim i gwałtownym pocałunku. Pierwszy ocknął się Max.

– Elizo, co to było?

– Nie wiem. Zupełnie nie wiem. – Jej policzek przywarł do jego policzka. – Nie mogłam się powstrzymać.

– Ale tak… zupełnie bez powodu? – Max powtórzył wcześniejsze pytanie Elizy.

– A te wszystkie filmy… łzy w czasie ich trwania czy po nich, bieganie do kościółka na Świętojańską i moje modlitwy do Świętego Antoniego i Świętego Judy Tadeusza o twoje zdrowie i szczęśliwy powrót? Jakiś powód miałam, chociaż… ten pocałunek… też był trochę na kredyt – wyjaśniła poważnym tonem, jednak po ostatnich słowach uśmiechnęła się lekko. – Też bardzo chciałam cię spróbować.

– Wszystko potrafisz precyzyjnie wyjaśnić.

– Wszystko nie, ale to akurat jakoś się udało. – Znowu musnęła ustami jego wargi.

– W takim razie teraz ja ci coś opowiem…

– Jeśli to ma być o mnie – wpatrzyła się w jego oczy; on potwierdził ruchem powiek – to proszę, dzisiaj nie mów nic więcej. Poczekajmy… Wolałabym za to usłyszeć o twoich wątpliwościach co do pozostania na stałe w Parchowie.

Pokiwała głową, widząc niedowierzanie w jego oczach.

– Po tych niewielu minutach rozmowy z tobą – zaczął po chwili namysłu, ale szybko zawiesił głos, a jego silne dłonie pochwyciły delikatnie jej ramiona i odsunęły ją nieco; wpatrywał się zachłannie w jej twarz, oczy, usta, uszy, szyję, włosy… jego wzrok opadał coraz niżej, aż poczuła go na swoich piersiach, ledwie okrytych pod dresem luźną koszulką w czerwone serca. – Jesteś bardzo – w jego oczach Eliza dostrzegła wesołe figliki – kształtna i cieplutka – zachichotał.

Eliza klepnęła go dłonią w tors.

Taksował ją wzrokiem bez żadnych zahamowań.

– Kiedy się objęliśmy, poczułem cię jeszcze dokładniej niż wczoraj – uśmiechnął się, zaglądając bez żenady za dekolt jej nocnej koszulki. – Powtórzę to, co wczoraj – mrugnął niespodziewanie. – Tu jest okej, ale na pleckach i biodrach trochę tłuszczyku by się przydało.

– Ja też powtórzę ci to, co wczoraj. Jesteś zbereźnik!

Pogroziła mu palcem, ale on złapał jej dłoń w locie i przycisnął do ust; spojrzała na niego bacznie.

– Tak mi z tobą dobrze – odparował z przelotnym uśmiechem i pocałował ją w czoło, a potem jego usta ponownie zbłądziły na jej powieki. Eliza bezwiednie przywarła do niego; oddychali głęboko. Po chwili ocknęła się.

– Wyślę do Felci esemesa – zmieniła raptownie temat i, nie czekając na reakcję Maxa, szybkim tańcem palców wybrała na telefonie kontakt: Jan Werra i napisała kilka słów.

Po wysłaniu wiadomości przeniosła wzrok na Maxa.

– Mnie też było… jest dobrze z tobą, ale…  – zaczęła kolejną myśl, zawieszając głos.

Max zmarszczył czoło, poczochrał się po czuprynie i spojrzał niepewnie na Elizę, jakby chciał coś powiedzieć, ale ona go znowu ubiegła.

– Wracając raz jeszcze do pocałunku, był trochę na kredyt, bo cię bardzo lubię, dawno cię nie widziałam i… tęskniłam. Wczoraj ci powiedziałam, że zupełnie nie wiem dlaczego, ale dzisiaj już myślę inaczej.

– A jak?

– No, inaczej… – Eliza zawiesiła głos i kokieteryjnie przechyliła głowę – ale chyba na razie ci tego nie zdradzę. Muszę przedtem coś jeszcze sprawdzić.

– Pięć lat się nie widzieliśmy, tęskniliśmy, a ty musisz jeszcze coś sprawdzić? – żachnął się.

– Jestem dziwna. Wiem. Czasami sama siebie nie rozumiem…

Jej wzrok odpłynął w kierunku wzgórza pełnego zabudowań gospodarstwa Felci i siedliska jej babci Anny, wyłuskiwanych kolejno z szarówki przez budzące się słońce.

– Za dwie godziny stanie się znowu wzgórzem pełnym słońca – oznajmiła z uśmiechem na twarzy.

Zapadła długa cisza. Wzrok obojga śledził piękności budzącego się dnia, a ich słuch wyławiał coraz to nowe odgłosy przyrody.

– Czy to, co masz sprawdzić, ma coś wspólnego z Igorem? – przerwał wreszcie ciszę Max i spojrzał badawczo na Elizę.

– Igor… to fantastyczny przyjaciel. – Jej wzrok wolno spłynął ze wzgórza i zatrzymał się na twarzy Maxa. – Muszę ci się przyznać, że kocham go… jak przyjaciela – dokończyła po krótkiej przerwie.

– To może jednak słusznie zastanawiałem się, czy zostać?

Mierzyli się wzrokiem.

– Nie jestem już z Igorem, ale muszę sobie dać pewien czas… karencji – powiedziała na raty, a po ostatnim słowie delikatnie wzruszyła ramionami.

– Chyba cię rozumiem. Wydaje mi się, że chcesz tak jak ja…

– Chcę być może tego samego co ty, po prostu pragnę, żebyśmy się lepiej poznali – weszła mu w słowo. – Nie chcę już nikogo tak skrzywdzić jak jego – wyszeptała, jej twarz posmutniała, mocno zacisnęła powieki.

Fragment książki „Klejnoty miłości” Romy J. Fiszer

Wyd. Edipresse Książki

Książka dostępna również jako ebook i audiobook.

Najnowsza część Sagi Kaszubskiej Romy J. Fiszer Klejnoty miłości to wciągająca opowieść o miłości, do której trzeba dojrzeć, a także o najważniejszych decyzjach w życiu i sile uczuciowych więzi. Historia idealna dla czytelniczek ceniących mądre opowieści, subtelne romantyczne wątki  i silne bohaterki.

Saga Romy Fiszer to opowieść o zawiłych losach kilku pokoleń kobiet z rodziny Prawoszów, które mimo że muszą radzić sobie w nie zawsze łatwych okolicznościach, z niezwykłą wewnętrzną siłą i samozaparciem dążą do szczęścia. Losy Anny, Kasi i Elizy znane są czytelniczkom z poprzednich książek. Seria urzeka nie tylko fascynującą rodzinną historią, lecz także nadzwyczaj pięknymi i malowniczymi opisami Kaszub – przyrody, krajobrazów i historii, z czego słynie autorka.

 

Klejnoty miłości
Roma J. Fiszer

Gdy Max, Amerykanin z polskimi korzeniami, wraca z wojskowej misji (o której zbyt wiele nie chce mówić), postanawia pojechać na Kaszuby, gdzie czeka na niego Eliza. Młodzi muszą się siebie nauczyć od nowa, bo pięcioletnia rozłąka nie była dla nich łatwym czasem.

Spędzają czas głównie w Kolonii Sołacz na spacerach, pływaniu w jeziorze, wyprawach samochodowych, poznają Polskę i siebie, a bycie razem przynosi im wiele radości, czułości i… nadziei na przyszłość.

Premiera już 24 lutego!