Czy noworodek może zrozumieć, co się wokół niego dzieje? Rozumie niewiele mniej niż dorosły – choć nie nazwie żadnego z tych uczuć. Film „Wymarzony” w reżyserii Jeanne Herry, łamie serca z kamienia i zmusza każdego z rodziców do odpowiedzenia sobie na jedno, najtrudniejsze pytanie: „jak często myślę o swoim dziecku”?
Maleńki Theo zaraz po narodzinach zostaje oddany do adopcji. Jego mama musi zmierzyć się z trudną decyzją lecz nie mamy wątpliwości, że ta decyzja jest głęboko przemyślana. Rodzi synka anonimowo. Po porodzie zjawia się pracownik opieki społecznej. Od tego momentu Theo zaczyna swoją podróż w poszukiwaniu miłości, podróż, którą inni bohaterowie filmu odbywają od wielu, wielu lat. Mały Theo trafia pod opiekę tymczasowego taty, Jeana.
Jean również ma swoją historię, swoje dramaty i kryzysy. Jego historia dopełnia te opowieść o miłości do dziecka. Rodzi się między nimi niezwykła więź. Można śmiało powiedzieć, że oboje bardzo siebie potrzebowali w tej opowieści.
Kolejną bohaterką, którą poznajemy jest Alice. To kobieta z ogromnym bagażem emocjonalnym, z połamanym sercem, i miłością, która nie ma się gdzie pomieścić. Alice czeka od 8 lat. Czeka na dziecko. Czekała z mężem, czeka po rozwodzie. I coraz mocniej czuje, że to czekanie może się już nigdy nie skończyć.
To co z pewnością uderzy polskiego widza, to ogromny szacunek do dziecka, z jakim każdy pracownik socjalny podchodzi do małego chłopca. Ta różnica kulturowa zmusza do refleksji. Widzimy, jak pracownica socjalna mówi do jednodniowego noworodka „Będę Twoim pedagogiem”. Widzimy, jak mu się przedstawia, tak jak zrobiłaby to rozmawiając z 2- latkiem i z 50-latkiem. Poraża nas, że taki szacunek, szczerość wobec każdego człowieka jest naturalny. Te wszystkie niuanse musimy sobie skonfrontować w głowie z całą paletą codziennych zachowań, w których dziecko jest tylko jakimś elementem, bez sprawczości, decyzyjności, wiedzy… z momentami, w których mówimy, że jest „tylko dzieckiem”. Musimy zderzyć się ze wszystkimi stereotypami, które tak mocno wrosły w naszą kulturę – „dzieci i ryby głosu nie mają”. Musimy uświadomić sobie, jak wiele pracy jeszcze przed nami. I, co najważniejsze, jak wiele potrzeb emocjonalnych ma dziecko, do momentu, gdy weźmie pierwszy oddech…
Jeśli macie dość odwagi, żeby zmierzyć się z tym, jak wielkie są potrzeby dziecka, obejrzyjcie ten film. To film nie tylko o adopcji, o miłości i oczekiwaniu. To film, który obnaża, jak często uważamy, że coś nam się należy i jest nam dane bez wysiłku. Zapraszam was serdecznie do kin (film wchodzi na ekrany 24 maja 2019). Zobaczcie, czy Theo ma swoją szansę, by być tym Wymarzonym.