No nie da się udawać, że nie widzi się rozpoczynających się Mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Ja osobiście za piłką tą nożną nie przepadam. Owszem mam swoich ulubionych (czytaj: najprzystojniejszych) piłkarzy, nawet od młodszego syna na Dzień Mamy dostałam kartę piłkarską ze zdjęciem Sergio Ramosa. Wiem, co to spalony i odróżniam rożny od karnego, ale żeby szał – no niekoniecznie
Za to my raczej sportową rodziną jesteśmy, więc właściwie telewizor, jeśli włączony, krąży zawsze po sportowych kanałach. Wczoraj jednym okiem widzę, jak mój syn ogląda wywiad z Robertem Lewandowskim. Pyta mnie: „Podoba ci się, mama?” (wiadomo 🙂 ). „Nie jest w moim typie, ale myślę, że są kobiety, którym podoba się na pewno” – odpowiadam zgodnie z prawdą. „Chyba sobie włosy obetnę, tak jak Lewy” – rzuca mój ośmiolatek, który częściej niż o karierze piłkarskiej mówi jednak o siatkarskiej i z piłką do siatkówki właściwie śpi, ale jednak ten Lewandowski… Kto nie chciałby nim być.
Dzisiaj usłyszałam, jak ktoś wyraża publicznie opinię, że w tegorocznym EURO dojdziemy do finału. Dlaczego? Bo mamy najlepszą reprezentację od wielu lat – brzmiała odpowiedź. No nie wiem, nie znam się, mam tylko poczucie, że ta najlepszość opiera się przede wszystkim na Lewandowskim. On jest uosobienie sukcesu, jest tym wszystkim, o czym my sami marzymy. I wcale nie chodzi mi już o piłkę nożną, ale w ogóle o nasze życie. Najlepszy polski piłkarz, któremu tak daleko do polskości, że aż strach, że sam może zauważyć, że do naszego społeczeństwa kompletnie nie pasuje.
To dla mnie fenomen. Dlaczego zachwyca nas ktoś, kto jest kompletnym zaprzeczeniem zwrotu „być Polakiem”, jest dla nas ideałem i wzorem, chcielibyśmy, by nasze dzieci poszły w jego ślady, tylko dlatego, że mu się w życiu udało. Ale proszę Państwa, proszę nie zapominać, że Lewandowski nigdy nie dotarłby do miejsca, w którym jest, tylko dlatego, że ma talent i jest Polakiem, czyli stworzonym do wyższych celów. Co to to nie. Lewandowski jest tu, gdzie jest, dlatego, że nie poszedł śladem zdecydowanej większości naszego narodu. Wręcz przeciwnie, zaprzeczył wszystkim mitom, które są nam wbijane do głowy od pokoleń.
Bo być jak Lewandowski, to znaczy:
Mieć talent i ciężko pracować
Bo nam się wydaje, że sam talent wystarczy. Że inni osiągają sukces tylko dlatego, że mają talent, którego nam brakuje. Naprawdę? Wierzycie w to? Można mieć talent i koncertowo go pogrzebać. Talent to nie wszystko, by on mógł jasno zaświecić, i by nie być jednym z wielu talentów, trzeba bardzo ciężko pracować. Trzeba wstawać rano, wyznaczać sobie cele, dążyć do bycia coraz lepszym, do wyciągania tego talentu na coraz wyższe poziomy. Nic samo się nie zrobi. Talent talentem i tylko nim może pozostać. Nie wystarczy czekać, aż ktoś ten talent dostrzeże, talent trzeba umieć użyć, by pokazać światu na co mnie stać.
Nie wierzyć, że sukces sam przyjdzie
Sukces nie jest wynikiem przypadku, nagłym szczęściem. Nie ma na niego wpływu rodzina, w której się ktoś urodził, czy środowisko, w którym się obracał. Można urodzić się w rodzinie, w której wszyscy odnoszą sukces, a samemu nigdy go nawet nie posmakować. Jeśli czekamy, że sukces sam do nas przyjdzie, bo i tak jest dziełem przypadku, to sorry – raczej nie mamy na niego szans. Myślicie, że taki Lewandowski usiadł w szatni i powiedział sobie: „Dobra, mam talent, wszyscy mi to mówią, to teraz poczekam, aż ktoś będzie mnie chciał i zaproponuje mi kontrakt”?
Pracować nieustannie nad sobą
O Lewandowskim krążą legendy, że mało który piłkarz jest tak zdyscyplinowany, że nieliczni są w stanie tak bardzo pracować nad sobą, nie odpuszczać, robić wszystko (tak, tak łącznie z słuchaniem własnej żony, co powinien jeść), by być lepszym i lepszym. Lewandowski wie, że nie można spocząć na laurach, powiedzieć: tak, strzeliłem pięć bramek w dziewięć minut, przeszedłem tym samym do historii. Pass. Mam dobry kontrakt. Czego mi więcej potrzeba.
Być zdeterminowanym na realizację celów
Krok po kroku. Powoli. To droga do sukcesu. Możemy mieć marzenia, stawiać sobie tę ostatnią poprzeczkę najwyżej, ale musimy mieć świadomość, że do celu nagle nie doskoczymy. Na każdy wielki sukces składają się te najmniejsze, ale najpierw trzeba je zauważać i się z nich cieszyć. Wtedy droga do celu staje się mniej uciążliwa i daje nam więcej przyjemności niż frustracji.
Mieć marzenia
O tak. Bo Robert Lewandowski marzenia miał i ma nadal. Bo te marzenia budzą w nim chęć działania, motywują go do pracy, bo wierzy, że można je zrealizować. To nie są marzenia w stylu „polecę w kosmos”, to te realne, które warto spełniać, by być po prostu szczęśliwszym i spełnionym człowiekiem.
Wierzyć w swoje możliwości
Pewność siebie. To nasz towar deficytowy. A bez pewności siebie trudno osiągnąć sukces, bo zawsze będzie ktoś lepszy, bo nigdy dostatecznie na nic nie zasłużymy, bo może bardziej ktoś inny nadaje się niż my. Bo brak mi kompetencji, umiejętności. Z taki myśleniem, gdzie możemy dojść? Jedynie dotrzeć do linii końcowej boiska, bo nigdy nie odważmy się wejść na murawę. Trzeba umieć rozepchnąć się łokciami i podnieść rękę i powiedzieć: „Ja chcę spróbować, myślę, że się nadaję”.
Kochać siebie i ludzi
Ilu z nas potrafi spojrzeć na siebie w lustrze i powiedzieć: „Hej, jesteś świetny/świetna”. I być o tym przekonanym. Akceptować siebie ze swoimi słabościami, nie deprymować swoich osiągnięć, nie mówić, że są dziełem przypadku. Po prostu kochać siebie i tym samym kochać innych ludzi. Lubić ich, lubić robić coś dla innych. Nawet jeśli działa się w jakimś wąskim obszarze, to jednak zawsze obok siebie mamy drugiego człowieka, do którego potrafimy uśmiechnąć się szeroko.
Te wszystkie rzeczy ma Lewandowski, ale nie tylko on. Ma każdy kto osiągnął sukces, kto mówi o sobie, że dzisiaj jest szczęśliwym człowiekiem, mając jednocześnie świadomość, ile jeszcze przed nim.
P.S. Jestem jednak w tej sceptycznej grupie kibiców, nie dlatego, że wątpię w talent i umiejętności Lewandowskiego, ale chyba właśnie dlatego, że tak bardzo w nie wierzę. Mój syn chce fryzurę jak Lewy, mam nadzieję, że będzie wyciągał podobne do niego lekcje w dążeniu do celu i do szczęścia.