Paula
Matka cała zapłakana. Ojciec rzuca gromy wzrokiem. No o co cała draka? Że do roboty nie poszła? No nie, bo nie. Znajdzie inną albo może do jakiejś policealnej pójdzie, żeby nie gadali. Musi jutro z domu się wyrwać. Pojedzie do Radka. Wie, gdzie mieszka. Pogada z tą jego żoną porządnie, co by nie myślała sobie za dużo. Może powie, że jest w ciąży? No nie sprawdzi przecież, a fałszywy alarm mógł się zdarzyć. Albo poronienie. I ona Radka wtedy spakuje. A Radek wróci do niej. I będzie pięknie. Jak mówił kiedyś. Będzie znów fruwał nad ziemią.
Myśli sporo miała Paula, jak na moment schodzenia z góry. Tu zderza się z rzeczywistością. W dużym pokoju na kanapie siedzą dwie kobiety. Pauli dopiero za chwilę zrobi się gorąco. Jeszcze nie rozpoznała jednej z nich. Słyszy tylko szloch matki. I łamiący się głos ojca, który powtarza: Ja ciebie tak nie wychowywałem. Wstyd mi za ciebie dziewucho. Wstyd.
Sylwia
Pojechały. Ona pełna pasji i furii. Gniew się w niej gotuje. Marta ją uspokaja. Obie eleganckie. Sylwia od dawna nie była tak ubrana. Biała bluzka z kołnierzykiem, spodnie od garnituru. Są luźne. Schudła. I to kilka kilogramów chyba. Mało je, emocje ciągle w niej tańczą, stres zżera od środka.
Marta w obcisłą elegancką białą sukienkę. Włosy spięte w kok. Delikatny makijaż i te okulary. Przecież Marta nie nosi okularów. To zerówki – tłumaczy zaskoczonej Sylwii. Krwistoczerwone oprawki, duże, prostokątne. Marta wygląda poważnie, trochę groźnie nawet. Wzbudza respekt, to na pewno. Jest fryzjerką. Ma dobre oko. Nawet po zdradzie męża nie zaniedbała się, jednak w pracy zawsze nosiła się luźno. Od niedawna ma swój salon. Malutki. Odważyła się i teraz ma taki uniformik, trochę jak lekarz. Sylwia była w tym salonie raz. Marta wyglądała profesjonalnie, ale dziś to zupełnie jak rasowa kobieta interesu. Po cholerę? Powiedzą kilka ostrych zdań i znikają. Sylwia trochę nie rozumie. Ma jakiś pomysł na zemstę, ale zgoła inny niż Marta.
Jadą najpierw w milczeniu. Marta jest skupiona. Potem instruuje:
Mówię ja. Ty siedzisz dumnie, prosto jak struna. Z pogardą patrzysz na towarzystwo. Nie krzyczysz, nie płaczesz. Wyć będziesz w aucie ile będziesz chciała. Tam jesteś zimna, pewna siebie. Ratujesz siebie. Czy będziesz z Radkiem, to już twoja decyzja, ale podejmujesz ją na chłodno, bez emocji i jej obecności w twoim życiu.
Zatrzymują się pod sklepem. Marta wysiada. W niebotycznych szpilkach idzie prosto, zgrabnie. Wraca za trzy minuty odprowadzona wianuszkiem ekspedientek. Są nią zachwycone. A jeszcze bardziej faktem, że sprawa dotyczy Pauli. Będą miały dziewczyny pożywkę do plotek. Jedziemy na wioskę obok – mówi. Tam mieszka i raczej jest w domu. Chowa się, bo całe miasteczko już gada. Punkt dla nas. Ekspedientki triumfują. No miały rację. Tylko Żaneta spuszcza wzrok w dół. Podejrzewa, co teraz będzie się działo. Żyć Pauli nie dadzą. Jej przestali, jak mały się urodził i chłopak ją zostawił. Tu takiego momentu nie będzie.
Dom jest nieduży. Typowy klocek z lat siedemdziesiątych. Furtka otwarta. Psa na szczęście nie ma. Idą. Drzwi otwiera kobieta w średnim wieku. Zniszczona trochę. Twarz nalana. Trwała na głowie, odrosty, zbyt mocna henna i grube kreski na dolnej powiece. Marta rzeczowo tłumaczy. Krótko i na temat.
Dzień dobry, Marta W., adwokat, czy tu mieszka Paula K.? Tak? Właśnie tak mi powiedziano w markecie w miasteczku. Jestem tu z klientką. Jej mąż ma romans z pani córką. Tak proszę pani romans. Chyba o szczegółach nie będziemy tu rozmawiać. Sąsiedzi będą widzieć i słyszeć. Oczywiście wejdziemy do środka.
Matka je wpuszcza. Jest przerażona. Zaczyna płakać. Ojciec każe iść po córkę. Żeby zapytać i wyjaśnić.
Marta dumnie siada na kanapie. Sylwia obok. Jest zaskoczona. Chyba inaczej sobie wyobrażała konfrontację. Ale Marta jej imponuje. Jest wyrachowana, zimna, pewna siebie. I jeszcze numer z adwokatem. Chwyt tani, ale zadziałał. Sylwia prawie się zakrztusiła jak to usłyszała.
Marta kontynuuje. Jest poważna. Mówi tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Nie jestem tu w sprawie romansu, to już sprawa tych dwojga. Choć oczywiście haniebna i godna najsurowszej krytyki. Jestem tu, gdyż pani Paula nęka moją klientkę. Wysyła SMSy z wyzwiskami i pogróżkami. Jest ich kilkadziesiąt. Mamy je wszystkie. Nagrania rozmów także. Telefoniczne groźby też się zdarzały. To jest naruszenie mienia. A groźby są proszę pani karalne. To podlega pod kodeks karny. Pani Paula jest młoda jeszcze. Inaczej w ogóle bym się tu nie fatygowała. Chcę w obecności państwa uświadomić panią Paulę o konsekwencjach swojego zachowania. Moja klientka i jej dzieci czują się zagrożone. Jeśli jeszcze raz zostanie wykonany choć jeden telefon, nawet głuchy, zgłaszam sprawę na policję. Oskarżę pani córkę o stalking, o nękanie. Przy takich zarzutach nigdzie nie znajdzie już pracy. W miasteczku jest raczej skończona sądząc po dzisiejszej rozmowie. W dużych miastach sprawdza się czy pracownik był karany. A tu sprawa będzie prosta. Dowody są, dziewczę zakochane, ale głupie i ma dodatek mściwe. Wygram tę sprawę na pierwszej rozprawie. Jak będzie sprawiać problemy to jeszcze o karę pieniężną wystąpię na zadośćuczynienie dla nękanych dzieci. Czy mają państwo i ty Paulo coś do powiedzenia? Uprzedzam, rozmowę nagrywam. Tu są wydrukowane SMSy, proszę zobaczyć.
Marcie serce wali jak młot, choć twarz ma niewzruszoną. Ostro zagrała.
Matka dziewczyny łka. Ojciec zachowuje spokój. Bierze wydruki do ręki. Sprawdza numer, zgadza się. Patrzy na córkę. Paula zaskoczona, przerażona wręcz. Nie jest już tak odważna i pyskata, jak była w konwersacji SMS-owej. Ojciec powtarza, że mu wstyd. I że dziewucha też wstydu nie miała. Że nie tak ją uczył, że na cudzym nieszczęściu swojego szczęścia się nie buduje. Drży mu głos. Dociera do niego, w kim to Paula się zakochała i jak chciała urządzić sobie życie. Podchodzi do córki, policzkuje ją i mówi: Jeden telefon czy SMS, a wyrzucę cię z domu.
Marta i Sylwia patrzą zaskoczone. Prosta rodzina, proste życie i zasady moralne. Sylwia widzi strach w oczach dziewczyny, jej łzy. Jest na nie nieczuła. Może czuje nawet małą satysfakcję. Marzyła o tej chwili, by upokorzyć Paulę, zemścić się. Tymczasem zrobiła to Marta. Rzeczowo. Zadbała by w pracy się dowiedzieli. W domu jednego dnia zrobiła dziewczynie piekło. W białych rękawiczkach. Przeraziła jej rodziców, ale chyba wyboru nie było.
Marta wstała. Po tym co zobaczyła wyraziła nadzieję, że więcej się już widzieć nie będziemy. Matka załamana płacze przy stole i powtarza ciągle: Córka coś ty narobiła?! Tylko ojciec, opanował się, podszedł do Sylwii i przeprosił, że taką dziewuchę do ludzi puścił. Powiedział, że przypilnuje, ale jak co odwali to już niech sąd się za nią bierze, bo on siły mieć nie będzie.
Wyszły. Wracają do auta. Marta przeklęła siarczyście. Lżej się jej zrobiło. Sylwia na nią spojrzała z wdzięcznością. Marta rozegrała to po mistrzowsku. Paula do pracy nie wróci, środowisko tak szybko nie przestanie gadać, a rodzina rodzona ze wstydu zniknie na długie miesiące z życia towarzyskiego. Paula zresztą też. Lincz na fejsie zgotują jej najlepsze psiapsiółki. A Paula jeszcze przez długi czas będzie odczuwać skutki hejtu pod jej adresem. Sylwia natomiast wróci do domu silniejsza.
Epilog
Sprawa z Radkiem nie wyjaśni się szybko. Sylwia jeszcze długie miesiące będzie nosiła w sobie żal, gniew i gorycz. Będzie nieufna i niepewna siebie. Wróci do pracy, ale w domu wieczorami jeszcze demony przeszłości będą ją nawiedzać. Będzie brać antydepresanty, by zacząć znów się uśmiechać. A Radek będzie o nią walczył.
To nie jest historia z happy endem. Sylwia żyje gdzieś naprawdę i boi się podjąć decyzję. Radka kocha, ale wspomnienia są nadal żywe. Mieszkają razem. On daje się kontrolować. Zmienił nawet pracę. Nie ukrywa nic. Sylwia zaś nie potrafi zapomnieć. Wystarczy mały impuls, by wszystko wróciło. Jest bardzo chwiejna, spragniona uwagi i miłości.
Najłatwiej by było powiedzieć, niech zostawi męża, ułoży sobie życie, przecież da radę. Tak się tylko mówi. Tylko te kobiety, co przeżyły zdradę najbliższej osoby zrozumieją, jak trudno żyć razem, a jak jeszcze trudniej odejść.
Poli-Ann