Go to content

Popatrzcie na swoje odbicia w lustrze. Bo oto przed Wami stoją ludzie, którym zdarzyłam się ja. Najszczęśliwsze dziecko na tym świecie

Fot. iStock / SrdjanPav

Wiesz Tatusiu…

… Kiedy tak dziś patrzę na swoje życie, trzymając w swoich dłoniach starego, wymiętego królika, którego mi kiedyś podarowałeś, to rozumiem. Rozumiem dlaczego tak często z troską i gładząc moje wiecznie potargane włosy, powtarzałeś mi, jak to dobrze, że urodziłam się właśnie tamtej zimy. Tej stulecia, gdy nie mogłeś dostać się do szpitala, żeby w końcu mnie zobaczyć i być przy mamie. Bo dziś nie są w stanie złamać mnie żadne przeciwności. Nie pokona mnie żaden silny i zimny wiatr, nie przestraszy żadna, nawet najbardziej samotna noc i nie złamie żadna zła wiadomość.

Mówisz, że gdy patrzysz na mnie, to widzisz tę małą dziewczynkę, której nikt nie dawał szans na przeżycie, a która krzycząc z całych sił, udowadniała, że jest i zawsze będzie. I tak jak wtedy, Ty przedzierałeś się przez ogromne zaspy, żeby w końcu utulić mnie w swoich ramionach, dziś ja przedzieram się przez każdy mrok. Nawet ten, że los postanawiając inaczej niż sobie zaplanowałam, każe mi być matką i ojcem w jednej osobie. Każe mi być rodzicem, które nie ma pewności, czy jutro będzie mógł jeszcze raz powiedzieć, że ma dwoje dzieci.

Choroba mojego syna, nie pozwala na taki spokój. Zresztą, nie pozwala na żaden, a mimo to  trwam i wierzę, że wszystko jest po coś. Zwłaszcza cierpienie i niepewność, które wracają do Ciebie zawsze, gdy opowiadasz mi o naszym pierwszym spotkaniu. Gdzie największą ulgę, przyniósł Ci mój płacz. To pewnie dlatego do dziś najbardziej lubię, gdy mój syn podnosi głos, o coś się kłóci, z czymś nie chce pogodzić. I nerwowo przełyka łzy. Uśmiecham się wtedy ukradkiem, przymykam oczy, łapie duży oddech, bo wiem, że on żyje. Bo walczy.

A Ty się śmiejesz, że faktycznie jest tak, że nasze dni właśnie zataczają koło. Bo znowu przyszła ciężka zima, gdzie im głośniejsza rozpacz, tym większe szanse na przeżycie.

Wiesz Mamo…

… Tyle samo razy, ile patrzę na moją córkę i słucham, jaka to niesprawiedliwa jestem, bo nie pozwalam na zbyt późne powroty, tyle samo razy ja  wracam. Do swojego pokoju, gdzie kiedyś ze złości obsmarowałam sprayem całą ścianę a Ty skwitowałaś to jednym zdaniem – „Chyba musisz zmienić plany na życie kochanie, bo zdolności artystycznych to nie posiadasz, zupełnie jak twoja matka”. I tak jak bardzo wtedy przez moment byłam na Ciebie wściekła, tak dziś z całego serca Ci dziękuję.

Za mądrość, za miłość prawdziwą i dojrzałą, dzięki której dziś to ja potrafię być dobrą mamą.

I za to, że nigdy nie powiedziałaś mi, że sama kiedyś  zobaczę, jaki to strach, gdy tak strasznie Cię zawodziłam. Gdy uciekałam, milczałam i pakowałam się w kolejne kłopoty. A Ty, choć nie przespałaś przeze mnie tak wiele nocy, zawsze powtarzałaś tylko jedno. Żebym pamiętała, że cokolwiek by się nie stało, zawsze mogę przyjść. Przytulić się i nic nie mówić.

A teraz  sama moim dzieciom mówię, że ich dom jest i zawsze będzie wszędzie tam, gdzie jestem ja.

I te sny, w których widzę Twoje zatroskane oczy i czuję Twój kojący dotyk, są i na zawsze już będą, tymi najbardziej upragnionymi. Bo po nich zawsze przychodzi nowy, lepszy dzień.

Cieszę się, że mogłam patrzeć i pamiętać te bardziej szare momenty, gdy nie zawsze na wszystko starczało, gdy dwoiłaś się i troiłaś, żebyśmy nie chodzili z braćmi w dziurawych butach. Nie raz się wtedy zastanawiałam, czy nie jesteś przypadkiem bajkową wróżką, która ma zdolność tworzenia z niczego, że jest nawet wtedy, gdy nie ma skąd być. Patrzę na swoje odbicie w lustrze i wiem, że dziś sama nią jestem. Bo matka potrafi wszystko. Zwłaszcza, kiedy ma takie wzorce, jakie mogłam mieć ja.

Kochani rodzice…

… Za dwa lata skończę 40 lat i będę pewnie wyprawiała w świat, swoje najstarsze dziecko. Bo pewnie tak jak ja kiedyś, zapragnie uczyć się życia z dala od domowych pieleszy. Zapragnie wprowadzić w obrót wszystkie te lekcje, jakie otrzymał.  Tak jak kiedyś, ja je wyniosłam od Was. I dlatego, choć tak bardzo oddalam od siebie te wizję, wiedząc, że to przecież naturalna kolei rzeczy, tak samo bardzo się nie boję. Bo oddałam mu wszystko, co kiedyś dostałam od Ciebie mamo i Ciebie tatku.  Dlatego wiem, że nie będzie takiej przeszkody, z jaką sobie nie poradzi.

Nie spotka go takie zło, którego nie będzie umiał pokonać dobrem, jakie w sobie ma.

I to co najważniejsze. W jakikolwiek głęboki las by nie wszedł, jakkolwiek daleko by nie był, nawet jeżeli zamieć, zasłoni mu widok i ukryje wszystkie drogi, tę najważniejszą znajdzie zawsze. Tę do domu… Wiem, bo swoją, nadal znam  na pamięć. I zawsze jestem pewna, że na jej końcu, przy ganku stać będziecie Wy. I tak jak ja z zachwytem pokazuje Wasze zdjęcia i opowiadam o cieple i poczuciu bezpieczeństwa, jakie nadal mi dajecie każdego dnia, tak dziś Ty mamo i Ty tato, popatrzcie na swoje odbicia w lustrze. Bo oto przed Wami stoją ludzie, którym zdarzyłam się ja. Najszczęśliwsze dziecko na tej ziemi.

Dziękuję.