Jola była zwyczajną 14 latką. Taką, która przynosiła jedynki ale też pochwały, że inteligentna, uczynna. Była lubiana. Specjalnie niczym się nie wyróżniała i choć nikt nie robił jej z tego tytułu wyrzutów, ubolewała nad tym. Chciała mieć ładniejsze włosy, dłuższe rzęsy, lepsze ubrania, markowe kosmetyki. I telefon, który zastępuje laptopa. Powiesz, że to takie normalne, takie zwykłe, że aż naturalne. I oczywiście, masz rację, przecież dziewczyny dojrzewają, dorastają, zmieniają się. Zaczynają zwracać uwagę na nieistotne dotąd szczegóły. No przecież to znasz, twoja córka też tak robiła. Albo właśnie robi. Chce więcej niż ma, choć niczego jej nie brakuje. Tylko Jola chciała tak bardzo, że zachłysnęła się „łatwością”, z jaką wydawało jej się, że mogła to zdobyć. A ponieważ miała podobną do siebie koleżankę, co przecież też takie ludzkie, więc było im raźniej. Szybko znalazły sposób, żeby mieć i w końcu choć trochę błyszczeć. Bez proszenia rodziców o pieniądze. Pewnie i tak by aż tyle nie mieli. I uważali, że to niepotrzebny wydatek. Że dziewczyna w tym wieku z powodzeniem i szczęściem może żyć bez torebki za 1500 zł. A w tych filmach wszystko było takie proste. Nawet można sobie wybrać, z kim chce się iść. I nie zawsze trzeba uprawiać cały seks. Można tylko trochę, bo jak coś kosztuje dwie stówki, wystarczy zrobić loda.
A to przecież fajna kiecka na szkolną dyskotekę. Tylko ostrożnym trzeba być, bo to małe miasto, żeby sąsiad nie zauważył. Ale to proste, przecież są we dwie właśnie po to, żeby się chronić nawzajem. I raz jeden, gdy już udało się zdobyć telefon i buty za miesięczną kasjerską pensję. I perfumy, za które matka mogłaby zapłacić rachunek za prąd, zdarzył się niefart. Podły los sobie zakpił. Koleżanka nagrywa Joli klienta. Ten ma czekać w ostatniej toalecie. Standard – myśli dziewczyna, za chwilę ta bluzka będzie moja. Trzeba się tylko wypiąć, zamknąć oczy i myśleć o czymś innym. I gdy otwiera drzwi, widzi go. Jest czerwony z podniecenia, spocony i głośno sapie. Ma spuszczone spodnie, jego członek stoi. Jola to widzi. Widzi też, że to ojciec i mąż. I brat. Jej starszy brat.
Historia tak straszna, że miesza ból z obrzydzeniem. A tak pospolita, bo częsta, bo wciąż powielana. Bo ciągle się tak dzieje. Codziennie, w każdym mieście, w każdym większym sklepie. I teraz powinniśmy się oburzyć, bo przecież tak się tym młodym w dupie przewraca. Za naszych czasów to się nie mieściło w głowie, bo więcej wstydu w dzieciach było. To pewnie wina tego internetu, tyle strasznych rzeczy tam wszędzie. Ciągle do czegoś namawiają, nakłaniają do złego. I szkoły to jest wina, bo na zbyt wiele pozwala. Bo gdyby było więcej rygoru, gdyby się bardziej bali. I, że Boga coraz mniej, bo szczują z telewizji i prasy, strach cokolwiek przeczytać. Bo żadnych świętości, to z tego się bierze. No i ta bierność. Że widzimy, że nie reagujemy. A ty dorosły gapiu? Ty, który przechodzisz i patrzysz. I widzisz przecież wyzywającego dzieciaka, który na siłę stara się być dorosłą kobietą. Pociągającą i wyuzdaną. I myślisz o niej z niesmakiem, że taka puszczalska mała dziwka. I jego też widzisz i pałasz obrzydzeniem. Życzysz, żeby ktoś mu jaja obciął za to, co zaraz pewnie zrobi z tą małolatą. Ale sam mu tego nie zrobisz, nawet nie podejdziesz. Nie zgłosisz ochroniarzowi, żeby za nimi poszedł i wezwał policję. Nie podejdziesz do niej i nie nastraszysz, że znasz i powiesz rodzicom. Cokolwiek, każdy twój gest mógłby zrobić tak wiele. Ale on już zasuwa rozporek, skończył ją rżnąć na tylnym siedzeniu. Dał nowy zegarek i szminkę. Kazał wypieprzać i trzymać mordę w kubeł. A ty w tym czasie opluwałeś i winiłeś cały wszechświat. Wszystkich, tylko nie siebie.
No a ty? Nie wmówisz mi nigdy, że ostry makijaż, że wyglądała na pełnoletnią, że nawet tak ci powiedziała. I później, że wracasz do domu i rozmawiając o szkole, jesz rodzinny obiad ze swoja 13 letnią córką. I nie widzisz różnicy. A przecież jej rówieśniczka pół godziny temu, wycierała twoją spermę ze swojego policzka. I nadal nie widzisz, gdzie leży wina? A gdyby przydarzyło się to twojemu dziecku, gdyby je ktoś tak strasznie skrzywdził? Tak bezpowrotnie, złamał i naznaczył na resztę życia. To kogo byś winił? A ty, który wchodzisz w nią od tylu za nowy model okularów przeciwsłonecznych. Gdyby to twoją młodsza siostrę spotkało, to czyja to byłaby wina? Jej czy tego dorosłego. Mówiłbyś, że to tylko głupi dzieciak, naiwny, tak cholernie łatwowierny. Niczemu niewinny, do granic wykorzystany i oszukany. I miałbyś rację. Nie wstyd ci?
A ty matko, która nie widzisz kolejnej pary butów za 300 złotych i sukienki za dobre parę stów, na którą nie dostała od ciebie, nie jesteś lepsza. I nie mów mi o nadmiarze pracy, o życiu w ciągłym biegu i stresie. I o tym, że myślałaś, że to od koleżanki. Bo tak odpowiadała, gdy czasem pytałaś. A masz takich znajomych? Którzy dają swoim dzieciom po 3 tysiaki kieszonkowego na tak drogie rzeczy? Nigdy nie miałaś, więc czemu się oszukujesz? Czemu jej nie zapytasz, nie przyciśniesz? Dlaczego nie zapukasz do drzwi pokoju własnej córki. A może chce pogadać, może przytulić i w płaczu ci coś wyznać. Czemu nie dajesz jej szansy wyjścia z koszmaru, jaki po części sama jej zgotowałaś? Bo czasem lepiej nie wiedzieć? Nie pytać, żeby nie usłyszeć niewygodnej prawdy? Albo odepchnąć, że to się nie dzieje, nie w moim domu. I nie moje dziecko.
Gdy czytałeś ten tekst, Jolę właśnie znajdował ojciec. Odcinał sznur, a jej wątłe ciało układał na podłodze. I klęcząc, płakał. Jej brat w tym czasie pospiesznie pakował rodzinę, podejmował szybką decyzję o przeprowadzce, o dużych zmianach. A gdyby od wszystkiego można było uciec, wszyscy bylibyśmy w ciągłej podróży.
Więc gdy następnym razem z tłumu wyłoni się znajoma twarz, ze zbyt czerwonymi ustami, zbyt ciemnym cieniem do powiek na jeszcze często dziecinnej twarzy, nie pozwól. Po prostu, nieważne jak. I nigdy nie zapominaj, że za krzywdą każdego dziecka zawsze stoi dorosły.