Szczęśliwi i zakochani narzeczeni pojechali na wakacje do Chorwacji. Odkładali na ten wyjazd pół roku, wiecie – młodzi, piękni, na początku drogi zawodowej. Był czerwiec, jesienią miał być ślub. Sala zarezerwowana, suknia kupiona, orkiestra zamówiona, goście zaproszeni. Z podróży wysłali jeszcze wspólne pocztówki, ale zanim zdążyły one dotrzeć do odbiorców, zakochani wrócili do domu. Osobno. Uwierzcie, zdziwienie rodziny było ogromne. Tylko ciotka stwierdziła, że na wakacje młodzi powinni jeździć osobno. Dla zdrowia, tęsknoty i lepszego seksu.
Wspólne wyjazdy to kolejny level zaawansowania w związku. Psychologowie polecają je tym, którzy są razem od kilku miesięcy. Wtedy można zobaczyć, jaki ktoś jest naprawdę. Bo te wakacje to taki sprawdzian – czy na pewno mam właściwy obraz osoby, z którą jestem? Różowe okulary, które towarzyszą nam przez pierwszy rok szybko tracą swój kolor. Niestety, gwarancja ich nie obejmuje. Słuchając wcześniej wspomnianej opowieści o dobrze zapowiadającej się parze miałam wrażenie, że powinna zagrać piosenka Moniki Brodki. Ta w której miał być ślub i sukienka już lśniła. Ale olśnienia doznał także pan młody, bo wcale nie kochał. Wszyscy chwytali się za głowy, no bo jak to mógł tego nie zauważyć wcześniej? Ano mógł. Widocznie nigdy jeszcze nie spędzili ze sobą tyle czasu. Bez przerwy.
Przed wakacjami panuje sezon na „a ty co robisz przez kolejne dwa miesiące? Wyjeżdżasz gdzieś?”. Kiedy w końcu sama zdecydowałam, że z okazji tegorocznych wakacji zafunduje sobie samotny wypad nad morze, moi znajomi nie potrafili wyjść z szoku. No bo jak to tak? Sama? Zapanowało ogólne przeświadczenie, że kiedy kobieta jest w związku nie powinna wyjeżdżać sama. Słyszałam masę głupot, ale ta akurat bardzo mnie zaskoczyła. Niby wszyscy tacy nowocześni, a jednak ciągle kobieta bez mężczyzny nie może ruszać się z domu. Potrafię zrozumieć argument bezpieczeństwa, choć też przychodzi mi to z trudem. Ale jest jeszcze ten, że tak nie wypada, bo jeszcze znajdziesz sobie kogoś innego. Jak kocham, to nie znajdę. Ot, cała filozofia.
Każdemu należy się chwila oddechu. Także od siebie. Szczególnie jeżeli mieszkacie razem lub spędzacie razem dużo czasu. Niby ciągle jesteście w kontakcie, ale nie ma w tym wypadku miejsca na „kochanie, przyjedź mnie przytulić” czy szybki wypad do kina. Wiosną wybrałam się nad nasze piękne, polskie morze. Wtedy było jeszcze wolne od wszelkich Januszy i innych Dżesik, za to Elza i Anna atakowały z każdej strony. Pojechałam sama, mój ukochany nie mógł wyrwać się z miasta. I wiecie co? Powrót po tych kilku dniach był najbardziej orzeźwiającą rzeczą od dawna. Nie przejmowałam się tak bardzo wszelkimi drobnostkami, a i na większe problemy spojrzałam inaczej. No i zatęskniliśmy za sobą. Tak naprawdę, szaleńczo zakochani, ciągle w tych różowych okularach. Choć tak naprawdę ich kolor zmienił się już jakiś czas temu.
W te wakacje chłopak mojej przyjaciółki postanowił pojechać sam z kolegami do Grecji. Tak, czyste szaleństwo. Ona zamiast myśleć o tym, że mogą go zabić terroryści, zaczęła rozmyślać nad tym, co takiego złego zrobiła, że nie chce jej zabrać ze sobą. Może chce ją zdradzić? A może już kogoś ma? My kobiety naprawdę jesteśmy choleryczkami. Po jakimś czasie przyszła chwila akceptacji i zrozumienia, że każdy potrzebuje swojej przestrzeni. Także w tym najszczęśliwszym związku. Zamiast płakać i rozpaczać, lepiej spakować swoją walizkę i odpocząć. Może za pierwszym razem będzie bolało. W końcu podróżując widzimy wszystko z zupełnie innej perspektywy, czasem zdając sobie sprawę z tego, że wiele rzeczy w naszym życiu nie ma sensu i pora je zmienić. Czy nie aby po to udajemy się do psychologów? A można się tego dowiedzieć w piękniejszych okolicznościach przyrody ;)!
Przewaga samotnych wyjazdów nad tymi z partnerami jest jedna: naprawdę odpoczniesz. Nie musisz się przejmować tym, na co twój ukochany ma ochotę. Zajmujesz się tylko i wyłącznie sobą. I nie ma w tym nic złego! Wręcz przeciwnie. Kiedy cały czas martwisz się o niego, wasze dzieci, rodziców, pracę, przyjaciół, zapominasz o tym, że ty też potrzebujesz uwagi. I dopiero kilka dni z samą sobą pokazuje ci, jak ważne jest twoje samopoczucie. Spróbowałam raz i od tej pory wyrywam się co trzy miesiące. Choć i tak z tych wyjazdów, najbardziej lubię powroty…