Weszłam. Wzięłam sobie. I wyszłam. Bezczelnie, bezszelestnie, bez komentarza.
Ukradłam wigwam od Martyny Gie. Pomysł na wigwam znaczy się.
I trochę go skompresowałam co by do naszego m2 wszedł. I wlazł.
Jest.
Oto przepis:
SKŁADNIKI:
– dwa koce lub dwa plażowe ręczniki
– klamerki do bielizny
– poduszkę
– lalkę
– Zosię (zamiennie może być inny kochany Berbeć – bo ja swojego NIE DAM!)
– i kwintesencja: suszarka na pranie: ale taka która nie krzyżuje nóżek
PRZEPIS:
PLUSY:
– suszarka jako wigwam – 2 w 1; oszczędność miejsca
– wzbudza emocje – rozkładana sporadycznie za każdym razem podobnie cieszy,
wigwam stoi cały czas i może się znudzić
– orginalny design
– większa niż wigwam – nawet ja się w nim mieszczę i Arek
MINUSY:
– Jest brzydki, klamotny
– Więcej wad nie dostrzegam
Więc Zosia wraz z rodzicami zaprasza do środka swojego świata!
Mama tu!