Życie jest pełne ironii. Wielu z nas żyję (i często mowa o całym życiu) robiąc rzeczzy, których nie lubi, nie chce robić – wreszcie ich nie cierpi – zaniedbując te wszystkie rzeczy, osoby i czynności, które szcze rze kocha. Refleksja zazwyczaj pojawia się dopiero wtedy, gdy coś nas do tego zmusi. Niestety nazbyt często, tym czymś jest własne przemijanie. Moment, w którym obracamy na chwilę głowę do tyłu – zbyt często pojawia się dopiero wtedy, gdy w do przodu już patrzeć zwyczajnie nie możemy, bo niewiele jeszcze tam na nas czeka.
I niby każdy z nas wie, każdy słyszał lub czytał, jak osoby, w których życiu zaszła rewolucja albo te, które powoli świat żegnają mówią:
Najbardziej żałuję, że…
1. Nie miałem dość odwagi by być sobą
Uczyłem się tego, czego nie chciałem, robiłem to, czego nienawidziłem.
Słuchałem innych, choć się z nimi nie zgadzałem.
Bałem się swoich pomysłów.
Byłem głuchy na swoje pragnienia.
Widziałem wszystko i wszystkich poza sobą.
Bałem się:
– nie mieć racji,
– przegrać,
– zaryzykować,
– upaść,
– szyderstwa,
– wzroku obcych,
– dezaprobaty bliskich,
– zmian,
– kosztu ewentualnego sukcesu.
… żyć naprawdę – tego też się bałem, to trudniejsze…
2. Byłem nieszczęśliwy w pracy – zamiast podjąć ryzyko i robić to, co kocham
Bo ktoś dawno temu powiedział mi, że tak trzeba.
Ktoś inny mi to pokazał.
A najbliższe mi osoby, tak samo pędzące w kołowrotku jak ja – mi w tym przyklasnęły.
Przeżyłem tak całe życie – przez chwilę myślałem, że to sukces…
3. Spędzałem za mało czasu z rodziną
Byłem zbyt zajęty robieniem dla nich TEGO WSZYSTKIEGO. Robiłem tak wiele, że dla nich nie miałem już ani czasu, ani siły, ani chęci.
Nie grałem z synem w piłkę – bo pracowałem na jej najnowszy model.
Nie głaskałem mojej żony po włosach – bo byłem zbyt zajęty tym, żeby nie musiała się martwić i mogła iść do fryzjera.
Nie czytałam córce bajek – bo romansowałam z klawiaturą, by zrobił to ktoś za mnie na najlepszym kółku teatralnym.
Nie plotłam jej warkoczy – bo spłacałam swoim czasem dodatkowy samochód, którym nie miałam kiedy jej wozić.
Nie kochałem się z żoną – bo byłem na drugim końcu świata, by spała spokojnie.
Nie trzymałam go za rękę – bo mijaliśmy się w drzwiach, każdy nas tak bardzo chciał coś światu udowodnić.
Nie całowałem jej w czoło na dobranoc – bo nagle okazało się, że wyjeżdża już na studia. Nie wiem kiedy ten czas minął.
4. Za dużo pracowałem – zamiast korzystać z życia
Bo wierzyłem kiedyś, że tylko ciężka praca jest wartością samą w sobie, bo mniemałem, że beze mnie tak wiele rzeczy się nie uda – przecież nie może się udać, gdy nie ma przez chwilę kogoś, kto to wszystko „trzyma”. Bo przecież nikt tak ciężko nie pracuje, tak dobrze, nikt nie jest tak zaangażowany – byłem z tego taki dumny. Aż do teraz, gdy jestem już na końcu życia i gdy…
– nie mam juz dość siły ani możliwości, żeby robić to nadal – a nie umiem inaczzej żyć,
– gdy choroba pokazała mi, jak wiele rzeczy w życiu już nigdy nie zrobię – a przecież mogłem, tylko przegapiłem,
– gdy świat krzyczy mi ze wszystkich stron, że ja i moja praca jesteśmy mu już niepotrzebni, bo się zmienił – a ja czuję, że przecież nic innego ze mnie nie zostało: ani zdjęcia z Bieszczad, ani puchar za zawody w piciu piwa, ani ciepłe spojrzenia dzieciaków z sąsiedztwa, którcyh kiedyś, czegoś nauczyłem
– gdy mam pieniądze, za które nie mam czasu nigdzie pojechać
– domy, których nie mam komu zapisać
– doświadczenie, którym z nikim się nie podzieliłem
– gdy wiem, że to wszystko „czym” byłem zniknie razem ze mną, jeszcze bardziej boli, że przeżyłem całe życie „niepotrzebnie”.
5. Nie utrzymywałem kontaktu ze starymi znajomymi
Powodów było dużo. każdy nas wpadał w to swoje życie po uszy. Problemy, praca, dzieci, dom – czas. ten płynął nieubłaganie, a my po prostu mu się poddawaliśmy. Najpierw przestaliśmy do siebie jeżdzić na wakacje, wpadać na kawę, jak niegdyś – bo przecież kazdy z nas rozumiał, że nasze życia się zmieniają. Gówno prawda! To my je zmienialiśmy, to my wybieraliśmy. I to nasze 2 godziny w tygodniu, 2 tygodnie w roku – stawały się coraz bardziej odległe, poprzesuwane jak suwaki w kaledarzu. Potem przestaliśmy do siebie wysyłac karty i listy na urodziny, bo przecież jest telefon. Dzwonić też przestaliśmy, bo przecież łatwiej i szybciej można wysłac SMS-a, i nie trzeba się w nim mierzyć ze wstydem, że przegapilismy o dwa dni urodziny przyjaciela, bo przecież urodzin przyjaciela się nie przegapia. A jak się do kogoś piszę życzenia SMS-em, to chyba nie jest juz przyjaciel. Prawda?
Tylko przez ostatnie lata tych SMS-ów, straciliśmy wzajemnie większość przyjaciół. Może poumierali, wyjechali – nie wiem. Nie dowiem się dziś, czy powinienem już po nich płakac. Żałuję. Bo kiedyś to nie były bezwartościowe i śmieciowe znajomości. To my je na nie zamieniliśmy.
6. Nie wyrażałem swoich prawdziwych uczuć
Uczucia, to takie dziwne słowa. Mam dziś na nie więcej czasu niż zwykle, bo coś w pewnym momencie poszło nie tak. Tak myślę, teraz ma to czas. Szpital daje człowieku bardzo dużo czasu i bardzo dużo uczuć. Nie wiem dlaczego mówi się o szpitalach, że są takie zimne i obce. Tu pęka więcej emocji niż na niejednym weselu. Ludzie godzą się, tęsknią, płaczą, cieszą, wreszcie żegnają… Każda sala zbrukana jest morzem emocji – cudzych i tych, które odkładałeś całe życie.
Nie mówiłeś jej jak bardzo ją kochasz, gdy leżeliście obok siebie w łóżku. A teraz, gdy ona może tylko trzymać cię za rękę powtarzasz to ciągle. Smutne tylko jest to, że nie masz już dość czasu, by powiedzieć to tyle razy, ile tego w waszym życiu zabrakło.
Ona nigdy nie chiała pokazać światu jak bardzo się boi, że nie ma już siły. Teraz boi się czegoś innego, boi się tak bardzo, że pozowliła tym wszystkim emocjom wyfrunąc z klatki. A im jej strach jest większy, tym jest silniejsza w tej swojej wolności.
Nigdy nie mówiłem mu jak bardzo jestem z niego dumny. Jak wiele znaczy dla mnie to, co osiągnał. Mój syn. Mój. Też zostanie za niedługo ojcem, jak ja. Może gdybym był kiedyś inny przyjechaliby na te święta, gdy byłem jeszcze w domu. Miałbym teraz tu nasze zdjęcie na szafce. Nie mam. Dzwoni do mnie. Mówi, że wpadnie w przysżłym tygodniu, żebym się nie łamał, że to ja nauczyłem go jak być twardym, więc teraz nie moge sie poddać. Ale już dawno nie walczę, nie potrzebnie tak wiele lat walczyłem z nim – niepotrzebnie pytałem: „Piątka, a dlaczego nie szóstka?”, „no sztuką nie było dostać się na te studia, musisz mieć wieksze ambicje”. Może mówi do niej wieczorem, gdy zasypiają „tata już taki jest, ale na swój sposób mnie kocha” – a ja dziś wiem, że nie chcę by mój wnuk, tak mówił kiedyś o nim. Choć nadal nie umiem tego powiedzieć.
7. Nie podróżowałem / poznałem zbyt mało świata
Bo nie miałem na to czasu, bo szkoda mi było pieniędzy, bo zawsze znalazł się powód. I nawet nie żaluję tych wakacji na egzotycznej wyspie na których nigdy nie byłem. Żałuję, każdej jednodniowej wycieczki pociągiem, spacery po lesie, który przecież od stu lat był tak blisko – a dla mnie za daleko. Już nigdy nie dowiem się, co jakaś pani Jadzia, która sprzedaje swojskie kiełbasy sądzi o moim kapeluszu, ani jak to jest zdobyć szczyt w Tatrach. Ani nawet nie sprawdzę, czy ptaki nad Biebrzą śpiewają choć odrobinę inaczej.
Nie pokaże moim dzieciom Czech, Paryża czy portu w Szczecinie. One już dawno tam były – albo mówią: – Będzie jeszcze czas tato, jak się trochę odkujemy, ty całe życie spędziłeś tutaj i byłeś szczęśliwy – nieprawda, nie byłem. Może dopiero teraz do mnie to dotarło. Teraz wiem, że mogłem w życiu zobaczyć i pokazać wam więcej, częściej. Choćby te 50 km od domu. Nauczyć was poznawać świat inny, nie tak zmęczony jak my.
Najbardziej żałuję, że…
… ale uparcie staramy się tego zbyt głośno nie słyszeć. Bo chyba bardziej od tego, że kiedyś będziemy żałować boimi się, że dziś bedziemy musieli ciężką pracą coś zmienić. A ja życzę nam wszystkim, żebyśmy nie musieli się bać – ani zmian dziś, ani straconego czasu kiedyś.
Źródło: lifehack.org