Czytam i czytam, i naprawdę poważnie zastanawiam się, co dzieje się z tymi facetami. No na litość boską. Ten odszedł do młodszej, tamten zdradzał, ale żona w łaskawości swej mu wybaczyła – po raz drugi, bo przecież kocha, dzieci i kasa.
Akurat jestem w takim wieku, gdzie naokoło zaczyna się pojawiać magiczne hasło „kryzys wieku średniego”. Niby haha, hihi, ale jednak ktoś gdzieś o tym na boku klepie. Jak ostatnio naskoczyłam na naszych panów w towarzystwie (oczywiście po wspólnym oglądaniu kolejnego meczu), że co oni chrzanią o tym kryzysie i do czego ten kryzys daje im przyzwolenie, to zamilkli jak jeden mąż.
Nożesz.
Tacy mądrzy, ale obronić już się nie potrafią, tylko pierd*lą głupoty.
A że czas się sprawdzić, a że facet jak wino, im starszy tym lepszy. A że fajnie, że ciepło, bo na rozebrane kobiety na ulicy popatrzeć mogą. „Ty stary, jaka laska stała na światłach ostatnio, aż chciałem jej zaproponować taksówkę”. To usłyszałam, naprawdę. I nie ma w tym krzty przesady. I niby żartem, bo przecież to tylko takie głupie gadanie. No przestań, przecież znasz facetów, oni tak muszą.
Nożesz.
Muszą. Muszą se popie*dolić na boku, której kobiecie by nie odpuścili. Gdyby tylko zerwali się z związkowej smyczy, to hulaj dusza, piekła nieba. Jasne, dobra – a może nie jasne, ale chcę w to wierzyć, że oni tylko tak gadają. Że jakby przyszło co do czego, to oni jednak nas – te swoje kobiety kochają i o nich nawet w chwilach napadu głupoty nie zapomną. Tylko skąd te zdrady, przygodny seks i rozwody?
No, ale gdyby tak rozważyć, o co im, czyli facetom, w ogóle chodzi? Czego oczekują, co by chcieli? Przecież każda z nas, gdyby wiedziała, szłaby zgodnie z ich wskazówkami, co by szczęścia i miłości nie stracić.
Ale ja się pytam, skąd my kobiety mamy to wiedzieć? Przecież żadna z nas nie chce być wymieniona na młodszy model, zdradzona lub nie daj Boże zobojętniona. Bo i tak przecież się zdarza, że ten facet na wyciągnięcie ręki i tak nas przestaje zauważać. Zamyka się w garażu, zawsze coś pilnego ma do zrobienia. Bardziej pilnego, niż wypicie z nami kawy czy wyjście do kina,
I niby to o nas, kobietach mówią, że my płeć niezdecydowana, emocjonalna, że to kobieta nie wie, czego chce. A za przeproszenie g*wno prawda. Akurat co do panów, to my doskonale wiemy, czego oczekujemy. Z pewnością wszystkie jak jeden mąż – a przepraszam – żona, wyrecytowałybyśmy obudzone z najgłębszego snu, że: czułość, zrozumienie i poczucie bezpieczeństwa – to istota udanego związku, jego fundament. Tylko tyle od was, panowie, oczekujemy. Naprawdę. Możecie sobie ironizować, i śmiać się w pod nosem, ale taka jest naga prawda. Przecież to wcale nie jest dużo.
Czułości – bo my jednak lubimy poczuć, że jest przy nas ktoś, na kogo liczyć możemy, kto w chwili słabości nas przytuli, posmyra po plecach, da buziaka i przyciągnie do siebie bez natychmiastowego wkładania nam ręki w cycki.
Czasami myślę, że facetom ktoś wyciął część szarych komórek pod nazwą: „definicja czułości”. Jasne, że każdy jest czuły na swój sposób. Jedni szorstko (co niektóre kobiety lubią), inni wylewnie i otwarcie. To jednak garstka tych, co o czułości pamięta, bo większość jakby zakodowana: im dalej w las (czytaj w związek), tym bardziej o czułości zapominać należy. A gdyby nas jednak tak chwycić za rękę w trakcie spaceru… Jeny my jesteśmy tak proste w obsłudze, a wy nawet tego zrozumieć nie potraficie, no chyba, że nie chcecie – to już inna para kaloszy.
Zrozumienia – że z nami to różnie, że bywamy bardzo emocjonalne, że płaczemy z powodów dla was kompletnie niezrozumiałych. I tu nie chodzi o tych powodów zrozumienie, ale o taką empatię (kurde to może być jednak za trudne słowo) w stosunku (to słowo też niefortunne, bo nakieruje męskie myśli zupełnie gdzie indziej) do nas. Może jeszcze raz: zrozumcie, że my tak mamy, a kiedy zastosujecie punkt pierwszy, czyli czułość, to my nic więcej chcieć od was nie będziemy. Nie mówcie: „Matko, znowu histeryzujesz”, „Weź się uspokój”, „O co ci chodzi”, tylko przygarnijcie do siebie, otoczcie ramieniem i dajcie nam kilka (no czasami kilkanaście) minut na wygadanie się. That’s it. To nasze zrozumienie.
Poczucie bezpieczeństwa – jedno z tych trudniejszych zadań. Bo dla człowieka poczucie bezpieczeństwa jest jedną z najważniejszych potrzeb. Jak czujemy się bezpiecznie, to nie wpadamy w panikę, nie mamy napadów lęku, nie miotami się jak w klatce. Żyjemy spokojnie, bez potrzeby bezustannego analizowania wszystkiego i wszystkich. I jasne, my kobiety same sobie to poczucie bezpieczeństwa dać możemy. Tylko wtedy to nas może najść na wymianę modelu na bardziej bezpieczny. Wiecie, my mówimy, że jesteśmy feministkami, że dążymy do niezależności, że jesteśmy twarde i nie zamierzamy rezygnować ze swoich praw. Wszystko się zgadza. Ale też bywamy słabe. Takie jesteśmy, że oprócz partnera, który będzie nas wspierał, szanował, potrzebujemy kogoś, przy kim będziemy czuć się bezpiecznie, kto nie da nam powodów, do przeszukiwania jego telefonu, zastanawiania się, czemu jeszcze nie wrócił do domu i myślenia z kim wyjechał na ten niby służbowy wyjazd. Bądźcie czuli, rozumiejący, a my przy was będziemy czuć się bezpiecznie. To przecież wcale nie jest trudne.
To taki szybki kurs postępowania z kobietą. Bardzo szybki, wyłożony łopatologicznie bez wchodzenia w szczegóły. I żeby nie było, że to my wiecznie coś chcemy, czegoś oczekujemy: a to wynieś śmieci, a to pobaw się z dzieckiem, a to przytul, a to zrób zakupy, zaplanuj wakacje, zaangażuj się, to ja chciałam zaapelować do wszystkich panów, żeby powiedzieli, czego oni od nas kobiet oczekują. Czego chcą od swoich partnerek, by poczuć się w związku szczęśliwie i pewnie, na tyle, by nie tłumaczyć się za chwilę kryzysem wieku średniego.
Naprawdę, ja dwoję się i troję żeby zrozumieć. Żeby dostać jasne wskazówki: „chciałbym, żebyś ty…”. Tylko błagam nie sprowadzajcie nas jedynie do obiektu seksualnego, do jednostki, co to nogi ma rozkładać na zawołanie. Chcielibyście, żeby was ktoś tak traktował i widział tylko to, co macie między nogami? Tak poważnie. Chcielibyście?
A tak między nami kobietami, zastanawiam się, czy faceci w ogóle wiedzą, o co im chodzi? Czy oni znają siebie na tyle, żeby móc powiedzieć, czego od nas chcą? Oni, tacy pewni, logiczni i rozsądni? Którym kryzys wieku średniego wystarcza za usprawiedliwienie wyrządzanych kobietom krzywd? Gdyby tak rozpocząć narodową (tfu co za ohydne słowo) dyskusję o tym: czego faceci oczekują od kobiet. Z chęcią bym posłuchała i poznała ostateczne wyniki. To jak panowie? Przyjmujecie wyzwanie? Bo jak nie, to my z chęcią same stworzymy listę waszych oczekiwań wobec kobiet, oczekiwań, z którymi będziecie musieli się pogodzić. Co wy na to? Ale wtedy trudno będzie o tłumaczenie się kryzysem wieku średniego…