Pamiętacie te wszystkie ckliwe sceny z filmów, gdzie Tatuś odchodzi a zrozpaczone dzieci go wołają ?? Ja pamiętam, nigdy nie zapomnę i za każdym razem kiedy słyszę dziecko na ulicy, które woła swojego Ojca taka oto scena pojawia mi się przed oczami. Ale to nie scena z filmu lecz z życia …
Kiedy była malutka, jej Tata wyjechał za granicę w poszukiwaniu lepszego życia dla swojej rodziny. Taki wiecie „Amerykański Sen”… Tatuś wyjeżdża, Mamusia z dziećmi czeka z niecierpliwością aż Tatuś przyśle wymarzone bilety… ale Tatuś zwodzi, przesyła listy i zdjęcia… swojego pierwszego mieszkania, pierwszego samochodu, a później drugiego i trzeciego bo przecież jak każdy facet lubi się chwalić nowymi autami. Przyjeżdża po jakimś czasie… piękne zachodnie ubrania, z kamerą pod pachą co by swoje dzieci nagrać i niby piękne miasto co tak bardzo za nim tęskni. Przywozi trochę zabawek i słodycze, co by się dzieci mogły pochwalić na podwórku, że z zagranicy mają, gdy Mamusia pyta o wyjazd On dalej ją zwodzi… że pieniądze jeszcze nie takie, że jeszcze mieszkanie a dom chce dla nich… że jeszcze musi uzbroić się w cierpliwość… że jeszcze trochę…
Zabrał ich do ZOO, piękna pogoda była… zdjęcia… pełno zdjęć… za rękę, pod rękę, z tyłu, z przodu… On z kamerą, bez kamery, z dziećmi, bez dzieci … i nagrywał, ciągle nagrywał te filmy… tak jakby chciał wszystko zapamiętać, każdy szczegół…
Wyjechał… pamięta, że dzwonił, do sąsiadki i do babci bo tylko one miały telefon… później coraz rzadziej dzwonił, a Mama coraz częściej płakała… pamięta jak jej ciut starsza siostra rozmawiała z nim… krzyczała na niego, taki mały człowiek płakał i krzyczał … że nienawidzi, że cierpi…
Amerykański sen zmienił się w koszmar… puste mieszkanie, bo Mama wyprzedała wszystko, przecież mieli wyjechać… mieli być wszyscy razem… Ojciec i Mąż. I nie opuszczę Cię aż do śmierci … przecież przysięgał był i obiecał, że dom, że szkoła, że praca, że wspaniałe życie… Amerykański Koszmar…
On miał swoje piękne Amerykańskie życie, miał dom, samochód, piękną kobietę u boku. Bo On nie kochał już swoich dzieci, on kochał małą blondyneczkę o niebieskich oczach…Nie przejmował się, że jego dzieci spały na podłodze, gdy on kupował swojej blondyneczce nowy rower… nie przejmował się, gdy jego dzieci siedział w pustym mieszkaniu gdy on i jego nowa wspaniała rodzinka jechali na wymarzone wakacje… nie przejmował się, gdy jego dzieci płakały z tęsknoty za nim w poduszkę, gdy on całował swoją blondyneczkę i otulał do snu…
Nie przejmował się, a ta najmniejsza, najdrobniejsza ze zdjęć, ona pamiętała, nie dużo. Pamiętała i tęskniła, w środku, w ukryciu… nigdy nie wstydziła się tego, że odszedł, że wyjechał i nie wrócił. Tyle lat a ona nadal czekała…
Doczekała się… pierwszy portal łączący ludzi w Polsce jej siostra znalazła.Wujka, jego brata, po tylu latach… On się odezwał. Tatuś. Siostra sceptyczna, zrównoważona, miała już swoją rodzinę… a ona ta najmłodsza i najdrobniejsza ze zdjęcia, podjęła ryzyko chciała wiedzieć, chciała poznać, wsiadła w samolot i poleciała…
Poznała, nie czuła już urazy. Zrozumiała, nie wszystko, ale chociaż część, posmakowała tamtego życia, lecz to nie dla niej, odwiedziła rodzinę, która była dla niej ukojeniem w złych chwilach. Przyszedł czas, zobaczyła film, z kamery, którą on miał pod pachą gdy przyjechał jak była mała. Pamięta ZOO, pamięta zdjęcia, najmłodsza i najdrobniejsza szła z nim za rękę, niósł ją na barana, śmiała się, wołała go radosnym głosem do czasu. Końcówka, pękło jej serce, dosłownie „Tato… tatusiu… zostań, nie idź „.
Łzy leciały jej z oczu, czuła pęknięte serce. Koszmar z dzieciństwa. Koszmar każdej nie przespanej nocy. „TATO… TATUSIU” dudni jej w głowie, ale on się nie zatrzymał …
Nie zrozumiał, myślał, że tak działają tylko wspomnienia. Nie zrozumiał, gdy mówiła, że tęskniła, a śliczna blondyneczka siedziała mu na kolanach. Nie zrozumiał, gdy mówiła, że płakała, a śliczna blondyneczka mówiła do niego TATO. Nie zrozumiał, gdy mówiła, że każdej nocy marzyła, a śliczna blondyneczka spędzała z nim najlepsze wakacje, nie zrozumiał…
Wróciła do domu. Odzywał się przez jakiś czas. Przestał znowu, znów szukała z nim kontaktu – bezskutecznie. Dała sobie spokój, lecz po jakimś czasie serce znów zatęskniło, tym razem nie dała rady go uciszyć. Zadzwoniła, ucieszył się, tyle lat minęło, poznał wnuki. Rozmawiali, miał jeszcze zadzwonić. Nie zadzwonił. Cierpiała, cierpi i będzie cierpieć… ale uciszy serce na zawsze.
Idzie ulicą, słyszy „Tato , Tatusiu , nie idź…” . Jej serce staje. Blizna pękniętego serca boli, zaczyna uwierać, pamięta, oczy łzawią. Pamięta i nigdy nie zapomni. Koszmar każdej nie przespanej nocy…