Go to content

Moje okno naprzeciwko… Już ciebie w nim nie ma

Jest już późno, nie mogę spać, choć powinnam… choć trochę, bo zmęczenie daje o sobie znać w ciągu dnia. Okno otwarte, ciepła noc mimo wieczornego deszczu. Słyszę krzyk kobiety, podświadomie spoglądam w twoje okno, choć wiem, że już cię w nim nie zobaczę, to odruch. Tyle razy cię słyszałam, teraz słyszą cię inni.

Pamiętam ten pierwszy raz, chyba równo rok temu, nawet nie wiedziałam, że tam ktoś mieszka. Oglądaliśmy film, usłyszałam cię. Trudno było nie słyszeć… pomimo odległości i szerokości ulicy było słychać krzyki i każdy jeden raz wymierzony w twoją twarz. Ty płakałaś, a on się śmiał… Pomyślałam  „głupia małolata”, swoim krzykiem pobudziłaś dzieci, troje – dwie dziewczynki i chłopiec. I wtedy wiedziałam „nie dam zrobić krzywdy dzieciom”. Zadzwoniłam na policję, widziałaś mnie, światło latarni oświetlało moje okno, on też mnie widział… nie bałam się. Zgłosiłam, przyjechali, a TY zgasiłaś światło i siedziałaś cicho. Rozejrzeli się, nawet nie weszli do bramy, olali sprawę wiedząc , że tam są dzieci.

Spotkałam go rano, wiedział, że to ja. Szturchnął mnie na środku ulicy, byłam z dzieckiem. Dałam mu do zrozumienia, że się go nie boję, tak ja ty… w ogóle się nie boję.

Byłam wściekła na ciebie, ten i każdy kolejny raz. W nocy wrzaski i odgłos twojego bitego ciała, a rano stałaś z nim w oknie, jak gdyby nic się nie stało. On całował twe siniaki, a TY Głupia się cieszyłaś. Żal mi Cię, a szkoda mi dzieci…

Pewnej nocy byłam pewna, że to już koniec. Widziałam cię, szarpałaś się,  próbowałaś uciec, dzieci były przyszykowane. Krzyczałaś i płakałaś, a Ja krzyczałam i płakałam razem z tobą. Noc niosła ttwoje krzyki, a ja zadzwoniłam tym razem po karetkę… Noc poniosła dźwięk łamanych twoich kości.

Lecz nie zmądrzałaś, wróciłaś. Ręka złamana, przeszłaś operację i… i tak wróciłaś, bo pojechał, przyniósł kwiaty i obiecał, że nigdy więcej, że przeprasza, że Kocha. A ty Głupia uwierzyłaś. Przywiózł cię. Widział mnie w moim oknie i śmiał się, bo znowu wygrał. Stałaś w oknie z kwiatami, rozmawialiście, znów całował twe siniaki, powiedziałaś coś – jemu się nie spodobało. Ścisnął ci tą złamaną, świeżo po operacji rękę tak, że ja w swoim oknie na przeciwko, poczułam twój ból. Klęczałaś, przepraszałaś i płakałaś, a ja płakałam razem z tobą.

Zawsze z tobą byłam, tam w oknie po drugiej stronie ulicy. Widziałaś mnie w świetle latarni. Pragnęłaś pomocy, a gdy ją dostałaś, uciekałaś od niej, rezygnowałaś. Nie rozumiałam cię, przecież twoje dzieci słyszały, widziały.

Ale teraz wiem jedno – ty chcesz takiego życia… dla siebie… dla nich. Przeprowadziłaś się, zmieniłaś okno na przeciwko. Teraz kto inny ci pomaga, słyszy twoje krzyki. Ale tak, wiem jedno. wykorzystałaś mnie. Wiem to, widząc cię na ulicy , idziesz z nim pod rękę, masz posiniaczoną twarz i całujesz go. Widząc mnie odwracasz głowę, a on śmieje mi się w twarz…