Go to content

Małżeńskie sekrety… Znasz je wszystkie?

Małżeńskie sekrety... Znasz je wszystkie?
Fot. iStock / knape

Moja babcia mawiała, że w małżeństwie sekrety to konieczność. Rzecz jasna sekrety przed mężem, bo nie przed przyjaciółkami. Z resztą, babcia mawiała też, że prawdziwą, najlepszą przyjaciółkę można mieć tylko jedną. I powiedzieć jej, że twojemu mężowi zdarzyło się jakieś nieszczęśliwe sypialniane „faux-pas” to jak nie powiedzieć wcale. Nie liczy się i już.

Dziadek jakieś swoje tajemnice mieć próbował, ale próby te z reguły kończyły się fiaskiem, bo wprawny w konspiracji nos babci wszelkie chachmęcenie wyczuwał bezbłędnie. A poza tym, taka ta jego męska natura była: szczera i otwarta, skłamać, pokolorować nie umiał. Raz próbował ukryć przed babcią, zakupione na rocznicę ślubu śliczne klipsy z łezką bursztynu, ale zakończyło się to katastrofą. Babcia pudełeczko znalazła, a dziadek nie chcąc wyjawić ukochanej dla kogo ten angażujący prezent palnął bezmyślnie „dla koleżanki z pracy”, czym prawie doprowadził do natychmiastowej separacji i przymusowej wyprowadzki (swojej) do rodziców na całe trzy dni. Od tej pory niespodzianek na rocznice już nie było, bywał za to święty spokój.

Wszystko to opowiedziała mi pewnego popołudnia babcia, kiedy dziadka już nie było, ale zostało po nim piękne, uśmiechnięte zdjęcie, na którym wyglądał, jak amerykański aktor filmowy, Robert Redford. A co jeszcze z tej rozmowy wynikło, możecie przeczytać poniżej.

MSŻS, czyli Małżeńskie Sekrety Żony Staromodnej

Toaleta

Jest rzeczą absolutnie nie do przyjęcia by mąż widział żonę przy codziennych czynnościach natury higienicznej – powiedziałaby babcia, gdyby chciała być elegancka. Zamiast tego rzuciła po prostu:  – Ja nawet krem nakładałam w osobnym pokoju, nie musi przecież wiedzieć, że się upiększam. Rzęsy? Brwi? Choć babcia malowała je całe życie, dziadek był święcie przekonany, że ta intensywna czerń to kolor naturalny. Z biegiem lat zorientował się jedynie, kiedy babcia zaczęła farbować włosy, a nawet potrafił ocenić w którym odcieniu bardziej jej do twarzy.

Dziś panowie kupują nam tusze do rzęs i depilatory, a scenka, w której żona siedząc w wannie goli nogi, a mąż siusia do sedesu obok chyba już nikogo nie szokuje. Bo przecież, w gruncie rzeczy to taka wspaniała oszczędność czasu, zwłaszcza jeśli można jeszcze ustalić kilka spraw organizacyjnych jak zakupy i odbiór dzieci z przedszkola.

Utrzymanie (Żony)

Czyli, jak mawiała babcia, miesięczne lub roczne, koszty niezbędne. Zanim podjęła pracę zawodową dziadek „dawał jej” pewną sumę  pieniędzy raz na jakiś czas, mówiąc „to na twoje sprawy”. Oficjalnie była to ulubiona buteleczka perfum „pani Walewska”, buty – czółenka, fryzjer i manikiurzystka (wcale wtedy niedrogie), a także – rzadko z powodu napięć w domowym budżecie –  nowy kostium czy zgrabny kożuszek. Nieoficjalnie zdarzyła się jakaś błyskotka, kawa i ciastko z przyjaciółką, upragniony album z malarstwem kubistycznym… Mniejsze i większe tajemnice, które zazwyczaj udało się zataić.

Czy była taka potrzeba? Nie, to bardziej w głowie babci funkcjonowała bardzo długo, patriarchalna wizja rodziny, w której szczytem troski męża o żonę jest miesięczne kilka złotych na bawełniane majtki. W czasach, gdy urodziła się moja babcia, kobiety dopiero zaczynały pracę zawodową i nie było powszechnym, by żony robiły coś jeszcze poza prowadzeniem domu i wychowaniem dzieci. Ich pensje były często symboliczne, ale dawały poczucie pewnej wolności.

– Dziś jest o wiele trudniej, o wiele moja Kochana – powiedziała mi Babcia, mając zapewne na myśli przejrzystość wspólnego konta i comiesięcznych wyciągów z rachunku.

Produkty Higieny Intymnej

– Żeby mu się zrobiło niedobrze?! – zawołała za to na wieść o tym, że mój małżonek jest przeze mnie regularnie obarczany kupnem podpasek. Ba, słowo „podpaska” ledwo przeszło jej przez usta. Mój dziadek zapewne długo nie miał pojęcia jak ów tajemniczy przedmiot wygląda, choć trzeba przyznać, że na kobiece dolegliwości reagował z empatią i czule opiekował się niedysponowaną żoną.

Powodzenie (u innych mężczyzn) i seks

–  Spojrzenie to czasem o wiele więcej niż dotyk – mówi babcia, puszczając do mnie porozumiewawczo oko. Tak, z pewnością można już ze mną „ o tych” sprawach porozmawiać – mam męża, dzieci, trzydzieści kilka lat… Możemy pogadać „jak kobieta z kobietą”. Z dziadkiem to co innego. I wcale nie chodzi o to, że on kobietą nie jest:) . Z mężem na „te tematy” się nie rozmawia, a w sypialni rządzi intuicyjność. Czy była i satysfakcja? O to nie zapytam.

– Wiesz, jak jeździłam z twoją mamą nad morze, to zabiegał o mnie jeden młodszy mężczyzna  – opowiada babcia (nutka nostalgii) – Widziałam w jego oczach, jak mu się podobam.

Babcia o wakacyjnym adoratorze dziadkowi nie powiedziała, z resztą nie wydarzyło się między nimi nic niewłaściwego. Nic prócz może letniego, ledwo wyczuwalnego i eleganckiego flirtu, którym dziś (wycisnąwszy z niego uprzednio co się da), podsycałybyśmy zazdrość naszych partnerów… Taka różnica  w delikatności uczuć.

Jakże wiele się zmieniło! Jak bardzo jesteśmy różne od naszych babć i prababek. W związkach nie mamy tajemnic, bywamy  ze sobą tak blisko i szczerze, że czasem aż potykamy o siebie i o tę naszą intymność. I wiecie, co jest w tym najdziwniejsze? Ta bliskość ciał, to „wiedzenie o sobie wszystkiego” wcale nie sprawia, że jesteśmy trwalsi. Małżeństwa naszych dziadków to zazwyczaj kilkadziesiąt wspólnych lat, akceptowania, kompromisów, miłości i jeszcze  tego czegoś. Ciągłego uwodzenia się, pielęgnowania wzajemnego zainteresowania. Niewinnych sekretów. O naszych związkach mówi się, że są długie, kiedy trwają kilka lat. I mimo, że to trwanie obfituje w największe emocje, tajemnicy brak. A może ona już do nas po prostu  nie pasuje?