Go to content

Rzeczy, których powoli uczę się o ludziach. I o sobie w relacji z nimi

fot. Seth Doyle/Unsplash

Powoli uczę się dziękować tym, którzy zostali i tym, którzy odeszli. Wszyscy uczyniliście moje życie o wiele lepszym.

Powoli uczę się, że właściwi ludzie zawsze zostają.  Nie odchodzą, gdy robi się ciężko, mnożąc wymówki, aż stopniowo znikają z mojego życia. Raczej rezerwują dla mnie przestrzeń. Wybierają mnie. Pojawiają się. Wspierają mnie w każdy możliwy sposób, nawet jeśli czasami jest to prosty SMS, aby dać mi znać, że o mnie myślą, lub butelka wina we wtorek po południu.

Powoli uczę się odpuszczać opinie tych, którzy nie potrafili mnie kochać.  Zdaję sobie sprawę, że ich postrzeganie mnie w żaden sposób mnie nie definiuje. Że jestem wartościowym człowiekiem, nawet jeśli oni tego nie widzą. Gdzieś po drodze nauczyłam się, że muszę walczyć o akceptację, o uczucie. Teraz zaczynam rozumieć, że tak nie jest.

Powoli rozumiem, że nie każdy jest mi przeznaczony na zawsze.  Coraz bardziej oswajam się z faktem, że niektórzy ludzie są ze mną tylko przejazdem. Czasami są to powolne tańce w barze, czasem ktoś, kto polecił mi książkę, którą teraz kocham, czasem najlepsza przyjaciółka, która nauczyła mnie, jak stanąć w swojej obronie. Powoli uczę się doceniać lekcje i być wdzięczną za to, że dostałam szansę, by się uczyć.

Powoli oswajam się z myślą, że moje grono się zmniejszy, gdy pokażę się taka, jaka naprawdę jestem.  Zaczynam cieszyć się na tę zmianę. Zaakceptuję jakość ponad ilość. Nie będę już wymuszać relacji. Będę odważna, prosząc o to, czego potrzebuję i z wdzięcznością zaakceptuję, gdy inna osoba nie będzie w stanie lub nie będzie chciała mi tego dać. Puszczę ich i skupię się na tych, którzy chcą być dla mnie.

Powoli uczę się, że nie muszę się uginać, dopóki się nie złamię dla tych, którzy nie ruszyliby się dla mnie ani o centymetr.  Zaczynam godzić się z faktem, że nie muszę być użyteczna, aby być kochana. Że właściwi ludzie sprawią, że poczuję się bezpiecznie i mile widziana taka, jaka jestem, a nie z powodu tego, co mogę dla nich zrobić.

Powoli dowiaduję się, że nie jestem dla każdego i nie każdy jest dla mnie.  Będę zwracać baczną uwagę na to, jak inni sprawiają, że się czuję, gdy jestem z nimi, i później. Nie będę już dłużej ignorować swojego przeczucia, będę go słuchać, nawet jeśli nie do końca rozumiem, co próbuje mi powiedzieć o kimś w danym momencie.

Ale co najważniejsze, powoli uczę się patrzeć wokół siebie, a nie za siebie.  Jestem otoczona tak wielką miłością i mam też tyle miłości do oddania. Skończyłam z gonieniem za tymi, którzy nie chcą być złapani. Zamiast tego będę cieszyć się towarzystwem tych, którzy są tutaj. Tych, którzy zostali. Z jakiegoś powodu są przy mnie, prawda?