Zastanawiamy się, jak być synową i nie zwariować, co nie znaczy: jak pokonać teściową. Bo czy teściowa w ogóle musi zejść z drogi, musi ustąpić miejsca? W końcu jest to rodzaj abdykacji.
Prezentujemy premierowy fragment książki Katarzyny Miller „Być synową i nie zwariować”.
Matka musi zejść z tronu, ponieważ w ogóle nie należy siedzieć na tronie. A jak się siedzi – to nieuchronna jest abdykacja. W normalnej sytuacji matka ma ten problem opuszczonego gniazda, ten ból, że dziecko idzie dalej. Przeżywa się go wielokrotnie w ciągu życia, najpierw, gdy maluch idzie do przedszkola, potem do szkoły, i już nie jest tym malutkim cudeńkiem, które mówiło: „Mamusiu, ja się tylko z tobą ożenię”. Potem ma kolegów i koleżanki. Zaczyna mieć swoje życie – czy w pracy, czy na studiach – i zaczyna być gdzie indziej, zaczyna być osobne, i tak być musi. Wypuszczenie dziecka w świat jest przeżyciem przykrym, a jednocześnie radosnym. Jeżeli matka jest dojrzała – czy w ogóle oboje rodzice, zwłaszcza jak są razem i się wspierają – nie jest to takie smutne.
Najgorzej, jak matka powtarza: „Co ja teraz zrobię, sama będę”. Ale na pewno jest taki ból czy smutek, tęsknota czy rodzaj takiego poczucia, że nie masz już synowi co radzić, że się raczej rzadko będzie pytał o twoje zdanie, że rzadko będzie opowiadał, a jednak chcesz, żeby mu było dobrze, jeśli jesteś ciepłą i serdeczną osobą. Natomiast jak jesteś właścicielką i królową, to nie abdykujesz, tylko się wściekasz. Jesteś obrażona, jesteś obolała w inny sposób, po prostu sfrustrowana. Matka, która tak to przeżywa, może zacząć chorować na przykład, żeby zwrócić na siebie uwagę.