Przez chwilę znajdowałam się w wielkiej sali sama i bez cienia przesady muszę przyznać, że było to niemal mistyczne przeżycie. Przez chwilę Ghiberti, Pisano, Sansovino, Arnolfo di Cambio byli tylko dla mnie… Potem tylko dla mnie był też Donatello i przede wszystkim Michał Anioł. Emocjom, które mną targały, towarzyszyło tak wielkie wzruszenie, że trudno mi je było opanować – wyznaje w swojej ostatniej książce „Nowe sekrety Florencji i okolic” Katarzyna Nowacka, pisarka, podróżniczka i autorka bloga domzkamienia.com.
Rozmawiała: Agnieszka Grün-Kierzkowska.
A.G-K: Twoje wpisy na blogu i opisy w książkach wyróżnia indywidualny styl, oprócz zachwytu nad Toskanią przekazujesz czytelnikom coś szczególnego, osobistego. Czy możesz opowiedzieć, co jest tajemnicą niesamowitej relacji z odbiorcami i fanami śledzącymi Twoje barwne życie i podróże?
K.N: Najważniejsza jest dla mnie autentyczność przeżyć, chciałabym przekazać radość wynikającą z odkrywania i smakowania nowych miejsc. Rozbudzić apetyt na podróżowanie i swoim opisem pozostawić niezaspokojenie. Jak po wspaniałym obiedzie, gdy uczta smaków sprawiła nam niesamowitą przyjemność. Delektowaliśmy się każdym kęsem, oczekując kolejnego. A i tak na końcu czuliśmy, że koniecznie musimy to powtórzyć. Został taki niedosyt, oczekiwanie na coś jeszcze, ciekawość. Chciałabym sprawić, że długo odkładany wyjazd stanie się „planem na teraz”, nakłoni do realizacji marzeń. Bo któż nie marzy o podróży do Włoch? Słonecznych, romantycznych, pachnących dobrym jedzeniem, smakiem wina pozostającym na podniebieniu i milionem kwiatów wokół naszej głowy. Ja też kiedyś marzyłam o wakacjach w Toskanii, choć moja przygoda z tym pięknym miejscem na ziemi, nie była miłością od pierwszego wejrzenia.
Tak właśnie opowiadam o tym, co odkrywam we Florencji. Chociaż im więcej dowiaduję się na temat tego regonu, tym bardziej uświadamiam sobie, że wciąż jeszcze wiele sekretów zostało do odkrycia. I to z kolei napędza moją energię, jestem szczęśliwa wiedząc, że mogę swobodnie łączyć życie osobiste z zawodowym i jeszcze czerpać z tego dużo radości! Niektórzy mówią, że blogi to już przeżytek, że stajemy się generacją obrazkową. Ja próbuję się przed tym bronić, jestem trochę staroświecka. Nie zależy mi na tym, by mieć milion „polubień” pod zdjęciem. Oczywiście miło mi jest po każdej reakcji, bo siłą rzeczy na social media jestem obecna. Jednak przede wszystkim zależy mi na tym, by ludzie chcieli wysłuchać mojej opowieści – czy tej zapisanej na blogu, w książkach, czy opowiedzianej na filmie, żeby na chwilę zwolnili bieg.
Mówisz, że Florencja to studnia bez dna. Czyli można się w niej nieskończenie zagubić. I Ty w swoich książkach namawiasz właśnie do tego, żeby zatracić się w podróży, wyjść poza schemat. Co to właściwie oznacza?
Najlepiej poza popularnym celem podróży wybrać też coś więcej – mniej wypromowaną okolicę, jakieś nieznane miasteczko lub po prostu zejść z głównych szlaków, gdy jesteśmy w dużej metropolii. Skręcić w lewo, zamiast w prawo. Nagle znajdziemy się w zacisznej uliczce, gdzie poczujemy zapach prawdziwego życia. Jego odgłosy dobiegające zza firanki w oknie. Otuli nas magia codzienności mieszkańców, zobaczymy na jakich czynnościach upływa im życie. Nigdzie tak dobrze nie zjemy, jak w knajpce żywiącej tubylców. Takie obcowanie, rozmowy z mieszkańcami, obserwacje, są inspiracją w mojej pracy nad książkami.
Najważniejsze jest jednak pozostanie w zgodzie z samym sobą, jeśli ktoś odczuwa potrzebę kontrolowania podróży, „odhaczania” kolejnych miejsc na mapie, na pewno spotka we Florencji wielu podobnie myślących turystów. I to też jest ok, staram się nie oceniać i nie porównywać z innymi, po prostu mam inne oczekiwania. Jesteśmy różnorodni i to jest
piękne, że potrafimy się różnić.
Dla mnie kwintesencją jest niekończąca się opowieść o niecodziennej codzienności na toskańskiej prowincji. Jest niegasnącym zachwytem nad tym, co wielkie i co maleńkie, jest nieprzemijającym uwielbieniem życia na wszystkich jego płaszczyznach.
Czy podczas pracy robisz „coś dla siebie”? I nie chodzi tu jedynie o poznawanie nowych miejsc i ludzi, ale też o pewną korzyść rozwojową, emocjonalną.
Dla mnie praca oznacza ciągły rozwój, doświadczanie czegoś nowego. To z kolei często wiąże się z przełamywaniem moich ograniczeń i barier wewnętrznych. Takie wychodzenie ze strefy komfortu, miejsca w którym czuję się swobodnie, może być trudne, ale dostarcza mi wielu nowych i satysfakcjonujących doznań.
Kiedyś nie wyobrażałam sobie występowania przed kamerą, wolałam „ukryć się” za ekranem komputera i w samotności pisać. To dla mnie jest naturalnie proste, ale rozumiem potrzeby czytelników, którzy chcieliby posłuchać śpiewu ptaków, o których wspominam, czy zobaczyć widok zapierający dech w piersiach, który i mnie zatrzymał w chwili zaskoczenia pięknem.
Dlatego też stworzyliśmy z moim bratem rodzinny projekt – kanał filmowy Dom z Kamienia i zamieszczamy regularnie filmiki będąc wizualizacją treści pojawiających się na domzkamienia.com. Mamy przy tym mnóstwo dobrej zabawy, pracujemy sami, bez sztabu filmowców i chcemy z naturalnością i spontanicznością pokazać kolejne miasta, trekkingi, ludzi, sagry, barwne wydarzenia, sztukę i przyrodę, bajecznie pięknych i powolnych Włoch. Także rozmowy z mieszkańcami stały się
elementem moich podróży, kiedyś nawet nie myślałam o podejmowaniu takich wyzwań.
Jednak chęć praktycznego przećwiczenia języka, którego zaczęłam się uczyć blisko 20 lat temu, okazały się silniejsze od mojej wrodzonej nieśmiałości. Dzięki tym rozmowom poznałam wielu wspaniałych ludzi i ich ciekawe historie. Mam szczęście do znajomości, które przynoszą mi ogromny potencjał informacyjny, wzbogacają moją wiedzę o tajemnicze „smaczki”. Dzięki temu w książkach mogę dzielić się legendami czy anegdotami, których nie odnajdzie się w innych publikacjach. To dla mnie ogromna satysfakcja, gdy znajdę taki enigmat. Traktuję to jako osobisty skarb.
Zapisuję historie w moich „toskańskich notesach”, mam ich już sporą kolekcję: korkowe, koronkowe itd. To też rodzaj dziennika mojego życia, podróży, pracy- swoisty rodzaj terapii, gdy przepracowuję różne dylematy, ale i uczę się
czerpać nieskończoną radość z tego, co robię, być tu i teraz, świadomie żyć.
Czy Twoim zdaniem podróżą należy się delektować? Namawiasz do zwolnienia tempa, zatrzymania. Czy to na wzór slow life, slow food- swoiste slow traveling?
Stanowczo tak! Tylko w takich okolicznościach możemy zauważyć to, co jest naprawdę ważne. Drobne detale, istotne szczegóły, które sprawią, że dana sytuacja na długo zapadnie nam w pamięć lub na zawsze zagości w naszych wspomnieniach. Jak nasze „toskańskie wakacje”, które „kiełkowały” przez lata tęsknotą, aż wreszcie skłoniły nas do odważnej
decyzji w 2013 roku, gdy postanowiliśmy po prostu nie wracać z kolejnych wakacji i zaczęliśmy nasze nowe życie. Podkreślam wyższość świadomego podróżowania, życia i eksperymentowania, nad zaliczaniem kolejnych wrażeń. Nie chodzi o zdjęcia i filmiki robione, gdy w biegu poznajemy kolejne zabytki , by później pokazywać je znajomym. To ma być wzajemne przenikanie się, połączenie z miejscem, jego historią. Zmysłowość chwili, zapach, dźwięk, dotyk. Doświadczenie uważności podróży wzbogaci nas na długie lata.
Czy dobrze rozumiem, że budujesz pewnego rodzaju więź z miejscami, które odwiedzasz?
Tak, czasami nawet dosłownie. Opowiem taką historię, gdy w pewnym miejscu, urzeczona jego wyniosłością, poczułam nieodpartą chęć dotknięcia i „pogłaskania” poręczy schodów. Było to we Florencji w Santo Spirito. Wyobraziłam sobie, jak przed wiekami, Michał Anioł kładł w tym samym miejscu swoją dłoń i elektryzujący dreszcz ogarnął moje ciało. Takie
chwile są nie do opisania i sprawiają, że czuję się wybranką losu, mogąc obcować z niesamowitą sztuką i kulturą. W tych miejscach zostawiam swój ślad, dotykając budynków przekazuję swoją energię, równocześnie czerpiąc energię z tego miejsca dla siebie. Ta synergia, to sens moich podróży, doświadczenie i poczucie pełni. O tym piszę, zamieniając uczucia w słowa, część jednak pozostaje tylko moją osobistą tajemnicą.
Chyba nie lubisz bezczynności? Blog, fotografia, książki, gotowanie, warsztaty, organizacja ślubów w Toskanii, wyprawy trekkingowe, lekcje włoskiego…Nieustannie zaskakujesz nas nowymi aktywnościami. Skąd u Ciebie ta energia i chęć do działania?
Tak, rzeczywiście dużo się dzieje w naszym życiu. Mówię „naszym”, bo pracujemy rodzinnie, nawet podczas rodzinnych wypadów za miasto, gdy tak sobie jeździmy, bardzo często trafiamy na niesamowite miejsca, do których potem wracam w moim bajaniu. Aktywność jest stałym elementem mojego życia, nie potrafię leniuchować. Nawet, gdy synowie byli mali
i zajmowałam się nimi, już wtedy postanowiłam uczyć się języka włoskiego. Tak nagle wpadłam na ten pomysł, nawet nie mieliśmy jeszcze planu na podróżowanie do Włoch. Ale jak widać nic nie dzieje się bez przyczyny.
Dzięki temu, teraz czuję ogromną swobodę, mogąc porozumiewać się z mieszkańcami Włoch w ich ojczystym języku. To sprawia, że jeszcze bardziej traktuję to miejsce jako „swoje na ziemi” i nie wiem, jak mogłam kiedyś bez niego żyć! Włochy są miejscem mocno energetycznym, pomimo pozornej powolności i leniwego tempa życia. Ekspresja Włochów pozytywnie mnie nakręca, czuję, że zmieniłam się pod wpływem tutejszych okoliczności. Słońce, pachnący wiatr, dobre jedzenie i mili ludzie…Czy to nie jest wystarczające do ładowania baterii?!
Jaki jest klucz do Twoich subiektywnych wyborów, gdy opisujesz jakieś miejsce? Czy masz świadomość, że trafiasz do pewnego targetu klientów? Twoja oferta jest szczególna.
Moje wybory to po prostu ja. Lubię jakość, wolę czegoś doświadczyć w mniejszej ilości, ale w pełni smaku. To samo dotyczy podróży i miejsc, do których odwiedzenia zachęcam w swoich książkach i na stronie www. Target stanowi grupa osób świadomych swoich potrzeb, wymagających, a zarazem ceniących prostotę i autentyczność. To są ludzie, którzy nie
potrzebują bywać, ale doświadczyć, po to, by poczuć i często wrócić jeszcze raz i raz. Moje wybory są pokierowane miłością do miejsc, o których opowiadam. Uwielbieniem swobody prowincji, wolności tych rejonów i ich jeszcze naturalnego charakteru. Niektóre z tych miejsc nadal pozostają dziewicze, choć w wielu zauważam już ślady popularności, spowodowanej po części moją działalnością. Ale taka jest cena otwartości, coś się zyskuje, coś jednak też traci. Nie obawiam się jednak o zbytnie szkody, ponieważ wytrawni podróżnicy odnoszą się do miejsc i mieszkańców z szacunkiem. Dzięki ich odwiedzinom miejsca turystyczne żyją, oni zaś zostają obdarowani niezapomnianymi wrażeniami, których nikt ich nie pozbawi.
Stworzyłaś prywatną grupę na FB „Florencja-sekrety miasta i okolic- Co? Gdzie? Kiedy? Jaki jest cel jej powołania?
Rzeczywiście, grupa jest prywatna, ale każdy do nas może dołączyć, kto odpowie na dwa krótkie pytania. Wymieniamy się w niej informacjami, ciekawostkami, polecamy sobie miejsca, dzielimy się wiedzą, wspomnieniami, florenckimi planami i przede wszystkim razem zachwycamy tym wyjątkowym skrawkiem Włoch. Za każdym razem też przypominam o wzajemnym szacunku i życzliwości wobec innych. To nie jest grupa, gdzie króluje hejt i obraźliwe komentarze. Staram się bardzo tego pilnować.
Kasia Nowacka – autorka książek „Nieznane Toskania i Romania. Gdzie Dante mówi dobranoc”, „Sekrety Florencji” i najnowszej „ Nowe sekrety Florencji i okolic”.