W medycynie wschodu leczy się daną osobę, a nie jednostkę chorobową. Zapobiega się chorobom poprzez działania profilaktyczne. Traktuje człowieka jako istotę składającą się nie tylko z ciała, ale też duszy i umysłu”, opowiada z pasją Iwona Zasuwa — autorka książek kulinarnych, najnowsza to „Smakoterapia. Żyj i jedz zdrowo”.
Wiosna jest takim momentem, kiedy zaczynamy intensywnie myśleć o swojej diecie. Wiele osób chce po prostu schudnąć. Masz pomysł jak tego dokonać w zdrowy sposób ?
Ten wątek na wiosnę jest zawsze bardzo żywy, bo wszyscy zaczynamy zrzucać z siebie ciepłe ubrania, przyglądamy się sobie w lustrze, myślimy jak będziemy wyglądać w kostiumie plażowym latem. Rzucamy się najczęściej na skrajne sposoby dietetyczne, na odchudzanie, którego efekt jest zazwyczaj krótkotrwały. Wraz z powrotem do starych nawyków kilogramy wracają, bywa, że z nawiązką. Myślimy w takich kategoriach: co by tu zrobić, żeby oszukać własny organizm, żeby zjeść ciastko i mieć ciastko. Nie chcemy wiele zmienić w naszej diecie, bo zmiana na stałe jest trudna, ale pragniemy osiągnąć wymarzony cel, by wcisnąć się w modne spodnie, z których ostatnio „wyrośliśmy”.
To jest myślenie, przed którym przestrzegam, ponieważ wierzę w to, że nasz organizm nie jest głupi. Jest mądrzejszy od naszego intelektu i potrafi się bronić przed krótkotrwałymi głodówkami. Im częściej przerzucamy się na skrajnie wykluczeniowe diety, bardzo redukcyjne, zamiast zmienić nasz styl życia, organizm się do tych zmian przystosowuje. On nie daje sobą tak łatwo manipulować. Dieta zmieniana na krótko, najczęściej kończy się efektem jojo. Dlatego uważam, że lepiej podążać za naturą i odżywianiem sezonowym, zgodnym z porą roku. Nasze ciała instynktownie czują, że wiosną czy latem powinniśmy podejść inaczej do swojego jadłospisu niż jesienią i zimą.
- Zobacz też: Iwona Zasuwa: „Kiedy zaczynamy cierpieć z powodu własnej diety, to jesteśmy skazani na klęskę””
Teraz zaczynamy myśleć o sałatkach, lżejszych posiłkach, nowalijkach…
Wszyscy nieco zmieniamy na wiosnę nasz sposób funkcjonowania; nie tylko odżywiania. Mamy ochotę wychodzić na spacery, oddychać pełną piersią, spotykać w kawiarnianych ogródkach, szukamy relacji, które nas karmią. Dostosowujemy do tego, co w aurze i za oknem. Wiosną zapraszam na łagodne detoksy. Dlaczego łagodne? Ponieważ głodówki i drastyczne cięcie produktów silnie odżywczych nie jest wskazane dla każdego. Właściwie powiedziałabym tak, że każda osoba powinna mieć nieco inne zalecenia. Oczyszczanie niekoniecznie wiąże się ze smutnym, pustawym talerzem, głodem i nieustającym burczeniem w brzuchu. Aby wesprzeć osoby, które maja niedobory, potrzebujemy je najpierw odżywić, dodając do posiłków sezonowe produkty.
Jeżeli na przykład do tej pory podjadałaś co pół godziny, to teraz na wiosnę, nawet podczas łagodnego detoksu, możesz czuć wzmożony głód, kiedy porcje będą serwowane zdecydowanie rzadziej. Jeśli natomiast jadłaś do tej pory 3-4 razy dziennie, nie powinnaś cierpieć z powodu głodu, choć faktycznie może cierpieć twoje przywiązanie do smaków i aromatów.
Co masz na myśli?
Nasze podniebienia lubi przywiązać się do konkretnych smaków. Tęskni na przykład za silnie doprawianymi posiłkami z masowej produkcji (intensywne smaki, dużo soli, cukru, ostrych przypraw).
Dzisiaj mamy takie czasy, że to wahadło mody wychyla się od surowego weganizmu po keto ociekające tłuszczem. Ta wojna trwa, a my tu w medycynie chińskiej siedzimy sobie pośrodku i jesteśmy fanami tak zwanej dietetyki i medycyny środka. Skrajności mogą być dobre dla niektórych osób, natomiast nie są to idealne zalecenia dla każdego. W medycynie holistycznej odpowiedzią nie są aktualne trendy. W centrum zawsze jest człowiek i jego tryb życia (sposób, w jaki funkcjonuje), jego konstytucja (to, co wrodzone), jakie ma potrzeby i czy jest w stanie tu i teraz podjąć różne wyzwania. Bo jego psychika, emocje, relacje też mają ogromne znaczenie.
Na czym powinien polegać nasz wiosenny detoks?
Zima to według medycyny chińskiej to jest taki czas z kierunkiem do wewnątrz, kiedy potrzebujemy chomikować różne zapasy. Powinniśmy jeść wtedy bardziej tłusto, rozgrzewająco. Osoby, które są mięsożerne jedzą wówczas dużo produktów wysokobiałkowych, odzwierzęcych. Natomiast osoby, które nie są mięsożerne, więcej gorących, mocno doprawionych i energetyzujących posiłków. Wszystko to służy temu, żeby jak najbardziej ochronić to, co istotne w organizmie przed czynnikami zewnętrznymi.
Wiosna jest czasem małego yang, co oznacza, że ma wówczas miejsce bardzo silny trend ruchu do góry i dodatkowo w każdym kierunku (analogicznie do kiełkującego ziarna – łodyżka w górę, korzeń w dół, odgałęzienia na boki). Najważniejsze jest to, żebyśmy nie utknęli wiosną z herbatką przed telewizorem czy nad książką, żebyśmy świadomie pozwolili swojemu ciału na ruch. Instynktownie czujemy, że nas rozpiera świeża energia, że chcemy wyjść do lasu, że potrzebujemy ruszyć się bardziej intensywnie, że potrzebujemy czegoś odświeżającego do piciai jedzenia.
Dlatego rzucamy się na te nowalijki…
A ja bardzo zachęcam, żeby zamiast po nowalijki wybrać się np. po pokrzywę do lasu lub na łąkę. Teraz jest taki czas, kiedy sama z wielką pasją zbieram wszelkie jadalne dzikie dobra. Cieszę się na te wszystkie świeże listeczki, pączki, jadalne kwiaty, bo uważam, że wiosna to jest najdoskonalszy moment, żeby skorzystać z dzikich roślin jadalnych i chwastów, które są absolutnie niedocenianym potężnym źródłem mikro- i makroelementów. Niektóre są niezwykle odżywcze – jak gwiazdnica, która była od wieków pokarmem budulcowym podczas głodu. To taka mała niepozorna roślinka z białymi kwiatkami, niezwykle zasobna w witaminy. To skarb, o którym mało kto wie.
Wiosną zbieram też młode liście pokrzywy, która jest fantastycznym narzędziem w terapeutycznym zarówno podczas detoksu (podobnie jak wiele dzikich roślin zielonych, ma ona działanie diuretyczne, czyli będzie nam pomagała pozbyć się obrzęków i zastojów) jak i odżywczym (niezastąpiona jest rola pokrzywy w budowaniu zasobów krwi i żelaza).
Co jeszcze polecasz, by zmienić w swojej diecie na wiosnę, by trochę zeszczupleć i zbudować swoją odporność, o której tak ciekawie piszesz w swojej najnowszej książce?
Polecam, by gotować znacznie krócej. Przygotowujmy sobie nie tylko duszne potrawy, ale lekkie kwaśne zupy — takie jak żurek wielkanocny. Za chwilę pojawia się tez inne: szczawiowa i botwinkowa. Z każdym cieplejszym dniem będziemy dodawać coraz więcej świeżych produktów do naszego menu.
Polecam też różne kiełki, które są doskonałym i odżywczym pokarmem wiosny, ale uwaga, mają działanie bardzo silnie wychładzające. To jest aspekt w medycynie wschodniej, którego nie rozpoznajemy w medycynie zachodu. Oprócz tego, że jakiś pokarm ma swoją temperaturę, w której go spożywamy, to ma on też swoją termikę, która jest stosunkowo niezależna od tego, czy się ugotuje dany produkt, czy nie. Na przykład mięta, mimo zalania wrzątkiem, nadal chłodzi.
Moim zdaniem wątek termiki będzie teraz dla nas bardzo ważny, bo już dziś pragniemy świeżego i odżywczego i odświeżającego jedzenia. Dlatego też bardzo szybko dokładamy do menu surowiznę. A w medycynie chińskiej przestrzegamy przed tak radykalną zmianą i zalecamy, by zwracać uwagę na aurę za oknem. Jeżeli zdarzają się jeszcze przymrozki wieczorem, albo temperatury w ciągu dnia ledwo przekraczają kilkanaście stopni, to jednak nie jedzmy od razu sałat, sałatek, rzodkiewek i wszystkiego wyłącznie na zimno. Włączajmy je stopniowo do naszej diety. Na wiosnę w chłodniejsze dni rozgrzewamy się właśnie lekkimi kwaśnymi zupami, daniami jednogarnkowymi. W medycynie chińskiej im jest cieplej, tym mniej stosujemy pokarmów, które mają bardzo silne yang, czyli są rozgrzewające i ciepłe, a takie ma np. większość mięs, które chętniej jemy właśnie zimą.
Jak już wspomniałam, bardzo dziś wszystkim polecam wszystkie kiełki, które nie bez powodu nazywa się bombami mikro i makroelementów. Łatwe do skiełkowania są np. nasionka fasoli mung, które mają też fantastyczne działanie odtruwające dla naszego organizmu, dlatego chętnie wykorzystujemy je w łagodnym detoksie.
Powiedz na koniec: co znajdziemy w twojej najnowszej książce pt. „Smakoterapia. Żyj i jedz zdrowo”?
To jest moja piąta książka, a jednocześnie pierwsza, w której zawarłam nie tylko ciekawe wegetariańskie przepisy bez nabiału, glutenu i cukru. Jest w niej podstawowa wiedza: jak żyć żeby nie chorować. Dzięki niej zmieniłam menu mojego syna, co poskutkowało u niego spektakularną naprawą zdrowia. Z dziecka alergicznego stał się dzieckiem z największą frekwencją w przedszkolu.
Wciąż mnie zaskakuje, jak nam ludziom cały czas niezwykle trudno uwierzyć, że to, co codziennie kładziemy na talerzu jest kluczowe dla zdrowia, sylwetki i samopoczucia. Nie kolejne suplementy, nie kastrujące nasz organizm diety redukcyjne.
Pamiętam swoje doświadczenie, kiedy kilka lat temu usiadłam naprzeciwko lekarza medycyny holistycznej, otrzymałam do ręki kartkę A4, długopis i zaczęłam notować zalecania: kasza jaglana wyprażona, warzywa korzeniowe, kapustne, dynia… Wyszłam z gabinetu z poczuciem, że nie dostałam żadnych wskazówek, że powinnam mieć w ręku przecież jakąś receptę dla swojego dziecka, a nie spis produktów żywnościowych. Niemożliwe, że to zadziała!
Ta zmiana myślenia jest najtrudniejsza i o niej piszę w najnowszej książce. Wiele osób jest uzależnionych np. od picia kawy, cukru czy od swoich schematów żywieniowych. Wielu z nas wyprodukowało sobie pszenno-nabiałowo-mięsny mikrobiom w jelitach, co jest wynikiem jedzenia bardzo silnie przetworzonej żywności, która de facto żywnością nie powinna się już chyba nazywać, bo nie odżywia. Prowadzi tylko do coraz większych niedoborów, np. przy jednoczesnej otyłości, co wydaje się paradoksem.
Na pewno nasz koszyk spożywczy powinien być prosty, ale urozmaicony. Wybierajmy produkty bez skomplikowanego składu na etykiecie. Im krótszy skład, tym lepiej. A ten najkrótszy mają po prostu ziarna, owce i warzywa, jajka; a dla mięsożerców – naturalne mięso, a nie wysoko przetworzone wędliny. To prosty sposób do tego, byśmy mieli świadomość, co nas odżywia, a co odbiera nam witalność, energię i siłę. Bo paczka ciastek z etykietą złożoną z kilkunastu a nawet kilkudziesięciu różnych składników, których pochodzenia nie jesteśmy w stanie odgadnąć, na pewno nam szkodzi.
Iwona Zasuwa
– muzyk i pedagog (emisja głosu, sztuka dla dzieci). Na co dzień jest jedną z najbardziej cenionych wokalistek sesyjnych i chórzystek na polskim rynku muzycznym. Od 24 lat bierze udział w niemal wszystkich projektach muzycznych Kayah. Równorzędną jej pasją jest gotowanie, a motto jej kuchni oparte jest o założenia medycyny profilaktycznej (hipokratejskiej), czyli jak żyć (co jeść) żeby nie chorować. Dietetyczka TCM, fanka ziół i aromaterapii. Mama małego alergika, autorka strony smakoterapia.pl.
Zobacz: Smakoterapia, czyli jak żyć i jeść zdrowo. Garść przepisów Iwony Zasuwy