Go to content

Adam Adamonis: W wieku 6 lat przeżyłem traumę. Miałem blokadę mowy i jąkałem się. Inne dzieci patrzyły na mnie jak na głupka

Adam Adamonis, fot. Michał Kuźma

„W wieku sześciu lat przeszedłem traumę związaną z wycięciem migdałów. To było dla mnie bardzo trudne przeżycie. Niewiele z tego momentu pamiętam. Efektem tego wszystkiego była blokada mowy i jąkanie się. Czasem jedno zdanie mówiłem kilka minut, co oczywiście powodowało ogromną frustrację. Czułem tak silną presję, że przy tablicy zazwyczaj poddawałem się i mówiłem: „Nie wiem”. W szkole dzieci patrzyły na mnie jak na gorszego, jak to się mówi „jak na głupka”. Ale ta sytuacja nauczyła mnie, że muszę sobie radzić”, mówi Adam Adamonis. W rozmowie z Oh!me aktor, tancerz i trener organic move opowiedział nam, jak w ciągu piętnastu lat sam pokonał jąkanie i dlaczego dziś chce pomagać ludziom z różnymi napięciami w ciele.

Adam kojarzę cię jako aktora, który zdobył popularność dzięki roli w serialu „Przyjaciółki” oraz instruktora w „Tańcu z gwiazdami”. Ale dziś spotkaliśmy się, by opowiedzieć o twojej drodze do zajmowania się terapią ciała i organicznym ruchem. Niewiele osób wie, że tym także się zajmujesz.

– Tak, i to coraz intensywniej. Do tej pory nie opowiadałem o tym, bo „ruch organiczny” był dla mnie tematem tak naturalnym, że nie do końca doceniałem to, co potrafię. Wcześniej traktowałem pracę z ciałem jak część mojego niszowego hobby, ale teraz się to zmieniło. 13 lat temu stworzyłem autorską metodę pracy „ruchu organicznego”, która zmienia nasze wzorce w taki sposób, byśmy mieli więcej energii i witalności w ciele.

Kiedy zainteresowałeś się pracą z oddechem i ciałem?

– Musiałbym ci opowiedzieć moją historię od szóstego roku życia. Masz czas?

Mam!

– W wieku sześciu lat przeszedłem traumę związaną z wycięciem migdałków. To było dla mnie bardzo trudne przeżycie. Niewiele z tego momentu pamiętam. Większość zdarzeń opowiedziała mi mama. Do dziś przechodzi mnie dreszcz na myśl o drastycznych scenach, jakie się wtedy działy. W tamtych czasach próżno było oczekiwać delikatności przy tego typu zabiegach.

Efektem była moja blokada mowy i jąkanie się. Czasem jedno zdanie mówiłem kilka minut, co oczywiście powodowało ogromną frustrację, bo właśnie miałem iść do szkoły. Kiedy musiałem podejść do tablicy, wiedząc, że za chwilę się zablokuję, poddawałem się. Czułem tak silną presję, że zazwyczaj poddawałem się i mówiłem: „Nie wiem”. W szkole nikt mnie nie rozumiał i inne dzieci patrzyły na mnie jak na gorszego, jak to się mówi „jak na głupka”. Ale ta sytuacja nauczyła mnie, że muszę sobie radzić.

Pierwszy pomysł był taki, że postanowiłem nauczyć się dobrze tańczyć, bo wtedy nie musiałem mówić. Sam nie wiem, skąd miałem taką myśl, bo nikt w mojej rodzinie nigdy nie tańczył. Szybko zacząłem odnosić sukcesy, więc ten sport stał się moją cudowną oazą niewerbalności i tarczą do walki. Czułem ogromną przyjemność, że mogę w końcu powiedzieć światu, że coś umiem. Bo jak nie możesz wyrazić emocji, masz zablokowany głos, to jako chłopak idziesz pewnie coś… rozwalić, jakoś się wyżyć. Pamiętam, że ja spokoju szukałem w tańcu lub całkowitej izolacji. Kiedy zamykałem drzwi swojego pokoju, to zawsze wyjmowałem klamkę, by nikt nie mógł do mnie wejść i nie raz, nie dwa po prostu płakałem. Cała ta sytuacja bardzo wpływała na mój kontakt z rówieśnikami, rzadko kiedy mogliśmy się dogadać.

A jak było z dziewczynami?

– Zabawnie. Pozdrawiam wszystkie. (śmiech) Wyobraź sobie, że jak próbowałem zaprosić dziewczynę na randkę i chciałem powiedzieć jej coś bardzo ładnego, to już przy pierwszych słowach czułem się zablokowany… Chciałem wykrztusić słowo, ale ono nie mogło mi przejść przez gardło. Wiedziałem, że nie wolno mi się zaciąć, bo dziewczyna będzie się śmiała i straci zainteresowanie. Szukałem więc na szybko jakiegoś alternatywnego zdania.

Na przykład?

– Od: „Chodźmy razem na spacer”, wychodziło mi nagle coś kompletnie abstrakcyjnego: „Ładna pogoda!”. Szybko też uzależniłem się od tańca, bo bez niego czułem się jak bez tlenu. On był dla mnie znacznie ważniejszy niż edukacja w szkole.

Byłeś słabym uczniem?

– Mało powiedziane, ja ledwo przechodziłem z klasy do klasy. W związku z tym, że unikałem mówienia, pogłębiała się moja niska samoocena. Zapraszałem panie nauczycielki na turnieje, by patrząc na mnie zrozumiały, że mimo trudności, które pojawiły się w moim życiu, potrafię jednak coś fajnego zrobić. Ponieważ w grupie było mi trudno mówić, szukałem sposobów, by nakłonić nauczycielki na poprawianie klasówek podczas przerw w sytuacji 1:1.

Adam, muszę ci zadać to pytanie: dlaczego rodzice nie zaprowadzili cię do logopedy? Dlaczego musiałeś tę ciężką drogę przejść sam jako dziecko?

– Dziś cieszę się, że tak się stało. Bo gdybym poszedł do lekarza i dostał natychmiastową pomoc, być może nie byłbym tą samą osobą, którą jestem teraz. Ta moja duża życiowa przeszkoda po prostu spowodowała ciąg pięknych zdarzeń. Już jako mały chłopiec usilnie próbowałem zrozumieć, kim jestem, czy mogę pokonać to ograniczenie i przekuć je na coś dobrego. Szukałam na własną rękę i intuicję rozwiązań: jak uspokajać oddech, jak ogarniać swoje emocje. A potem jako już nastolatek szukałem różnych warsztatów pracy z ciałem i tym sposobem znalazłem swoją drogę do pokonania blokady mowy.

Ale zanim udało ci się, uciekłeś z domu?

– Uciekłem z Łodzi do Warszawy wieku 17 lat. Trzeba zacząć od tego, że miałem konflikt z panią od historii. Nie udało mi się zaliczać materiału podczas przerw i wyznaczono mi w trzeciej klasie liceum egzamin komisyjny. Wiedziałem, że się nie nauczę, bo przez pół roku wagarowałem. Udawałem przed rodzicami, że chodzę do szkoły, a tak naprawdę jeździłem do Warszawy, by tam tańczyć z nową partnerką. W Łodzi mój trener nie znalazł odpowiednio dla mnie wysokiej dziewczyny. Finał był taki, że zamiast na egzamin, poszedłem z kolegą na piwo i na bilard. Kiedy wróciłem do domu, powiedziałem mamie: „Nie udało się, nie zdałem”.

Tyle tylko, że moja mama wcześniej rozmawiała z panią dyrektor (pozdrawiam!) i wybłagała u niej drugą szansę. Zadzwoniłem więc do szkoły i dyrektorka powiedziała: Adam, ja cię rozumiem. Powiesz komisji, że dziś zemdlałeś, a jutro przyjdziesz i spróbujesz zdać. Dla niej i dla mamy uczyłem się bez snu całą noc i nie wiem jakim sposobem, ale zdałem. Dla mnie po prostu już na tamtym etapie wszystkim był taniec. I dlatego w wieku 17 lat wyjechałem sam do Warszawy, a maturę zdałem eksternistycznie.

Jakim cudem tobie, dzieciakowi wtedy jeszcze, ktoś na to pozwolił?

– Słuchaj, ja byłem już wtedy bardzo samodzielny, bo od 15 roku życia zarabiałem pieniądze, ucząc młodszych od siebie tańczyć. Dlatego przyznaję, że postawiłem tą decyzją swoich rodziców pod ścianą, a sam zakasałem rękawy. Kiedy powiedziałem swojemu trenerowi, że nie mam za co się utrzymać w Warszawie, natychmiast dostałem pracę w klubie tańca „Swing” i mogłem wynająć pokój do spania u pewnej starszej pani.

Wtedy, jak już nie musiałem, zachciało mi się uczyć. Kiedy trafiłem do różnych instruktorów, którzy dzięki ciężkiej pracy nad emocjami, oddechem, ciałem i charakterem poradzili sobie z różnymi własnymi ograniczeniami, byłem jak w transie. Jeździłem na warsztaty i tym sposobem poznałem wspaniałych trenerów z całego świata: Pottera Playera i Dawida Zambrano. Postanowiłem szkolić się w tym dalej. Poznawałem nowe techniki takie jak: fighting monkey, gaga movement, animalmovement, czy flying low albo passing through. Te dwie ostatnie stworzył Zambrano, który kiedy sam był chory i nie mógł się ruszać, opracował metodę wstawia z podłogi bez korzystania z tradycyjnych schematów niępięciowych.

Powiedz, jak ci to pomogło przestać jąkać się?

– Każdy aspekt rozumienia napięcia w ciele powodował u mnie zdjęcie napięcia w głosie. Kiedy je odpinałem, mój głos zaczynał stopniowo uwalniać się. Nagle zacząłem czuć jego potencjał. Dlatego chciałem się w końcu uczyć jak nigdy przedtem. Potem trafiłem na trzy lata do Akademii Wychowania Fizycznego, a następnie przeniosłem się do szkoły musicalowej w Gdańsku, gdzie spodobało mi się aktorstwo. Do warszawskiej PWST poszedłem, bo czułem, że aktorstwo pomoże mi zrozumieć, jak być bardziej autentycznym, jak pracować z emocjami i otworzyć się na ludzi.

Nie byłeś za stary?

– Byłem, wtedy w szkole przyjmowano chłopaków do 22 roku życia, a ja miałem 23 lata. Na szczęście pani dziekan mnie nie odtrąciła na rozmowie kwalifikacyjnej. Zdałem za pierwszym razem.

Dokonałeś niemożliwego. Jąkający się chłopiec nagle został aktorem! Studiowało ci się już gładko?

– Nie, na pierwszym roku chcieli mnie wyrzucić, bo kodyfikacja taneczna w moim ciele była bardzo mocno widoczna. Kiedy się obracałem, robiłem to zwykle miękko jak tancerz. Jednak drugi rok nauki okazał się już przełomowy, zacząłem być bardziej autentyczny, zacząłem się otwierać. Jak wyszedłem ze szkoły teatralnej, dostałem od razu angaż do Teatru Dramatycznego w Warszawie.

Równolegle zajmowałem się różnymi metodami pracy z ciałem. Przełomem było dla mnie studiowanie psychologii zorientowaną na proces. W końcu w 2009 roku stworzyłem swoją autorską metodę, początkowo był to „organic dance”, który z czasem przerodził się w bardziej ze mną rezonujący „organic move”, czyli ruch organiczny. Dziś chcę świadomie o tym opowiadać, zwłaszczazwłaszcza że świat pędzi i staje się coraz większym survivalem. Od kiedy pojawiła się praca zdalna na większą skalę, mamy bardziej stateczny tryb życia, wielu z nas po dziesięć godzin dziennie siedzi przy komputerze. Wszyscy potrzebujemy być dziś bardziej uważni na potrzeby swojego ciała.

Co przez to rozumiesz?

– W tej chwili w komputerze możesz włączać jedną, drugą, piątą aplikację, ale przy dziesiątej nagle system zaczynie spowalniać. Z naszym system nerwowym jest podobnie. Wielu z nas czuje się równie przeciążona i dlatego zaczynamy chorować. Łapią nas przeziębienia, kontuzje, bolą lędźwie, kręgosłup. Ponieważ organizm nas zawsze wspiera, to wysyła nam najpierw sygnały ostrzegawcze, byśmy zwolnili i zaczęli o siebie dbać. Jeśli ich nie słuchamy, to w końcu organizm nas wyłączy z ruchu. Sprawi, że wizyta u lekarza będzie już konieczna. Dlatego podczas swoich warsztatów uczę technik relaksu oraz poruszania się na co dzień w taki sposób, który „nie wysysa” z nas pokładów energii. Mówię, co robić, kiedy czujemy przemęczenie, napięcia i jak bronić się w dzisiejszym świecie przed przeciążeniem.

Jak to zrobić?

– My dziś wszystko chcemy zrozumieć. Myślimy i analizujemy. A tak naprawdę największa zmiana dzieje się w naszej podświadomości i w ciele, bo tam są ukryte nasze wzorce i schematy. Jeśli zbudujemy je na bylejakości i pędzie życia, mogą działać destruktywnie na naszą niekorzyść. Jeśli na nowo nauczymy się uważnie słuchać swojego ciała, jeśli mu zaufamy, mogą się zadziać cuda.



Adam Adamonis

zaprasza na warszawską Pargę do Studia Oddaj Ciężar na zajęcia stacjonarne Body&Mind Restart w poniedziałki na godz. 18.00. Jest to grupa otwarta, do której każdy uczestnik może dołączyć w dowolnym momencie. Zajęcia pomagają rozładować napięcia dnia codziennego i napełnić się energią na nadchodzący tydzień. Natomiast dla osób chcących doświadczać ruchu organicznego z dala od zgiełku miasta organizowane są warsztaty wyjazdowe do Istebnej w hotelu Złoty Groń. Więcej wiadomości szukajcie na Facebooku i Instagramie: Organic Move.