Miałaś kiedyś pomysł, by się nie złościć… By czuć tylko to, co pozytywne? By iść przez życie z uśmiechem, odrzucając łzy? Ignorować tych, którzy próbują cię sprytnie oszukać? Nie zwracać uwagi na tych, którzy kosztem ciebie chcą podbudować swoje ego? Ja kiedyś (dawno temu!) myślałam, że to jest realne. Dziś jednak wiem, że idea bycia przyjemną osobą, która nie odczuwa uczuć takich jak irytacja, złość, frustracja, gniew i rozdrażnienie, jest totalną utopią.
A jednak wiele osób nadal ulega potrzebie bycia miłym. Żyjemy ułudą, że da się być szczęśliwą i wiecznie pozytywną osobą. Żyjemy ułudą, że jeśli będziemy generować w sobie same pozytywne myśli, to świat będzie nam sprzyjał. Staniemy się magnesem, który będzie przyciągał do siebie tylko to, co dobre. Dlatego zakasujemy rękawy i wypieramy: krzywdy, złośliwości, drwiny, oszustwa, knowania i jątrzenia.
Jasne, że można tego wszystkiego wokół siebie świadomie nie zauważać. Możemy nawet stosować wymyślne techniki, które pozornie zabezpieczają nas przed bierną lub jawną agresją innych ludzi. Ja kiedyś słyszałam o takiej: wyciągasz przed siebie wyimaginowaną tarczę i wyobrażasz sobie, że wszelkie ataki innych ludzi tylko się od niej odbijają i że nic ci nie robią. Ale czy tak jest naprawdę? I jaką cenę przyjdzie ci kiedyś za to zapłacić?
Nie ma złych emocji
Człowiek wewnętrznie zintegrowany czuje wszystko: od złości przez rozczarowanie, od irytacji po entuzjazm i radość. I nie ma z tego powodu specjalnych wyrzutów sumienia. Dlatego pozwól sobie nie oceniać tego, co czujesz. Bo nie ma złych emocji. Nie ma złych uczuć. Wszystkie są normalne. Wszystkie! Nawet te, które społecznie uważa się za naganne. Nawet te, które „nie przystoją” „dobrze wychowanym” kobietom.
Złość to twoja przyjaciółka
Kiedyś ktoś mi powiedział: „Złość to część ciebie, która się o ciebie troszczy. Jest naturalna i normalna. Ona cię chroni, pozwala dostrzec, że przemoc albo złe traktowanie, to coś, czego nie powinnaś akceptować”. To był przełom! Bo jeśli potraktujemy złość jak przyjaciółkę, która dba o to, byś nie pozwalała dawać się krzywdzić, to masz szanse wiele zmieniać. Natomiast nie robiąc nic, tkwiąc z uśmiechem na ustach i przekonując samą siebie, że świat jest miły i dobry i nie wolno ci się unosić, robisz sobie krzywdę. Gdy zmienisz punkt patrzenia, musisz zintegrować wewnątrz te wszystkie „trudniejsze” uczucia. Zaakceptować je. Uwierzyć, że złość ci zwyczajnie sprzyja.
Zakopanie złości
Dlatego następnym razem, kiedy ktoś cię skrzywdzi, przekroczy twoje granice – pozwól sobie poczuć irytację, rozżalenie, złość. Oczywiście, że możesz się tego bać. Zwłaszcza jeśli długo starałaś się nie mieć z nią kontaktu. Nie mówię, że to będzie proste. Osoby, które nie mają kontaktu z tą częścią swojej osobowości, zazwyczaj nie potrafią reagować natychmiast. Nie ma w nich prostej reakcji na atak, bo dawno temu zakopały w sobie czucie i spontaniczne odruchy. Bo najprawdopodobniej kiedyś taka postawa pomagała im przetrwać. To mogło dotyczyć sytuacji w domu rodzinnym, ale mogło być też związane z późniejszym okresem. Niektórzy musieli „zakopywać” w sobie głęboko wściekłość i niezadowolenie, by przetrwać w grupie rówieśniczej, np. w szkole. Albo jeszcze później. Niektórzy z różnych przyczyn nie reagowali na agresywne zachowania w pracy, ignorowali mobbing, bo bali się, że stracą źródło dochodów.
Złość nie zabija
Warto jednak wrócić do tego, co naturalne. Do czucia złości, skrępowania, niezadowolenia, lęku, smutku. Nie bój się tych emocji. One cię nie zabiją. A może obawiasz się oceny innych ludzi, którzy stwierdzą, że pogorszył ci się charakter albo, że ci zwyczajnie odbiło? Nie szkodzi. Zastanów się, czy naprawdę zależy ci na zamianie. Jeśli „tak”, nie masz innego wyboru jak spróbować.
Uruchomienie złości
A może obawiasz się, że pod wpływem takich emocji nie wytrzymasz i wybuchniesz? Nawymyślasz szefowi, pokłócisz się karczemnie z teściową, nakrzyczysz na dziecko, obrazisz się śmiertelnie na męża? Tak może być. Ja jednak mam już na to sposób. Opowiedziała mi o nim moja przyjaciółka terapeutka psychoanalityczka. Ona zawsze w momencie czucia złości, robi krok do tyłu i zastanawia się: „Uruchomić się, czy nie?” Kompletnie nie przejmuje się tym, że zareaguje z opóźnieniem. Jeśli uzna, że sytuacja jest warta wyjaśnień, wraca do tematu. Mówi głośno, że się nie zgadza, że przemyślała i nie jest w stanie tolerować konkretnych zachowań drugiej osoby. A kiedy uzna, że sprawa nie jest warta kruszenia kopii, zwyczajnie odpuszcza. Kiedy zrozumiałam, że tak można – to była dla mnie prawdziwa rewolucja.
Powiem wam, że dziś fajnie mi się żyje ze swoją złością. Kiedy do mnie podchodzi, traktuje ją jak dzwoneczek alarmowy. Mówię: dziękuję, że jesteś. Że chronisz mnie i ostrzegasz przed niebezpieczeństwem. Przyjaciółko moja — lubię cię czuć.