W kulturze zachodniej śmierć nie ma żadnego sensu. Jest stratą, pustką, cierpieniem i żalem. Wiąże ze sobą słowa „zawsze”, „nigdy”, „koniec”. To współczesne myślenie jest na kontrze na przykład z filozofią buddyjską, według której śmierć jest częścią cyklu, elementem poznania, drogą. Nie ma tam żadnej nadprzyrodzonej mocy, która mogłaby ją zatrzymać, unicestwić, nie pozostawia nam zatem nadziei, która w rezultacie i tak przynosi cierpienie. Bo człowiek umiera. Dziś, jutro lub kiedyś – to pewne.
Pozostając jednak w naszej sferze wierzeń, powinniśmy śmierci się przeciwstawiać, być strażnikami życia, walczyć o każdego żyjącego człowieka na ziemi, prawda?
Otwieram stronę główną portalu informacyjnego Onet. Trwa żarliwa dyskusja wokół przypadku obumarcia płodu, wraz z którym zmarła jego matka. Ze względu na zaostrzone prawo aborcyjne (zaordynowane przez aktualny rząd, kobieta nie mogła usunąć ciąży. Według tegoż prawa miała czekać aż płód obumrze. Zdarzają się jednak sytuacje, że naraża to życie matki, tak jak było i w tym przypadku, bo dostała ona wstrząsu septycznego i zmarła.
Będą umierać też inne kobiety. Fizycznie lub psychicznie, niosąc ze sobą traumy donaszania dziecka, które stracą. Zadaję sobie pytanie zatem, po której stronie życia jesteśmy?
Otwieram sms od znajomego profesora z mojej Uczelni. Pisze o kryzysie humanitarnym, który trwa przy naszych granicach. Ofiarami tego kryzysu są uwięzieni ludzie: kobiety, mężczyźni, dzieci, osoby starsze, chore i w ciąży. Uciekli przed wojną, prześladowaniami, głodem lub śmiercią.
Umierają w naszych lasach, blisko naszych domów, gdzie zastanawiamy się, czy jechać na groby do ojca żony, czy matki męża. Jak ubrać się na cmentarz, by nie zamarznąć, czy wziąć termos z ciepłą herbatą. Umierają na naszych oczach, bo według wprowadzonych ustaw i przepisów – nie mamy prawa im pomóc. Medycy nie mogą pomagać, media nie mogą komentować, mieszkańcy mają zakaz dawania im schronienia.
Pytam więc w jaki sposób strzeżemy życia, jeśli zamieniamy empatię w obojętność, chęć pomocy w bierność, pozwalając ludziom umierać z głodu i zimna?
Pamiętacie rodzinę z małą dziewczynką, którą opisywał reportaż TVN24? Byli na skraju wyczerpania, ale w plecaku rodzice zabezpieczyli jedzenie dla dziecka – by w najgorszym momencie ono przetrwało. To jest instynkt, człowieczeństwo, stanie po stronie życia. Jak możemy patrzeć na to bez gotowości niesienia pomocy? Jak możemy spokojnie spać?
I tak dalej.
Dziś Święto Zmarłych. Uprawiamy czynny żal za tych, których nie ma wśród nas. Rozumiem jak nikt inny, tęsknię za moją matką każdego dnia, nie minął nawet rok od jej odejścia. Ale dziś chcę pozostać przy życiu. Bo życie i śmierć istnieją na jednej linii naszego istnienia, wpisane są w historię, los, każdą wiarę.
Płacząc w obliczu śmierci, rozejrzyjmy się wokół i zapłaczmy w obliczu życia. Nie bądźmy obojętni wobec losu słabych, bezbronnych pozostawionych sobie ludzi. Wobec żadnego człowieka drugi człowiek nie może być obojętny. Zofię Nałkowską zapamiętamy między innymi przez zdanie: „Ludzie ludziom zgotowali ten los”, bo to byli ludzie, nie system, nie władza, nie uprzedmiotowione istoty, tylko ludzie, którzy w coś uwierzyli. Zadajmy sobie więc pytanie, w co my dziś wierzymy? Jak chcemy być zapamiętani?
Zapalając dziś świeczkę za zmarłych, zapal jeszcze jedną. Za tych, którzy żyją, ale walczą obecnie o swoje życie. Zapal świeczkę za to, byś nigdy nie był obojętny.
Budda wierzył we współistnienie, mówił, jeśli nie ma papieru, nie ma książki, gdy nie ma wody, nie ma lodu, jeśli nie ma początku, nie ma końca. Współistnienie wiąże się nieoderwalnie ze współczuciem.
Według mnie prawdziwy koniec przyjdzie wtedy, gdy staniemy się obojętni.
15 najważniejszych rzeczy, których ludzie najbardziej żałują na łożu śmierci