Go to content

Nie pociągają nas mili faceci, wybieramy drani. Cztery style przywiązania

Photo by Andrea Dibitonto on Unsplash

Kobiety wolą drani, łobuzów. Mężczyzn niedostępnych emocjonalnie. Nie pociągają nas mili i przyzwoici faceci. Dlaczego? Czyżbyśmy zwariowały?

Egocentryczny równa się zdrowy

To spuścizna naszej ewolucji, nie przypadek. Wszystko sprowadza się do prokreacji. I choć żyjemy w XXI wieku, wiele pozostało w nas z dawnych czasów, kiedy to głównym celem była prokreacja. Natura tak nas skonstruowała,
że podświadomie szukamy mężczyzn, z jak najlepszymi genami, które pozwolą spłodzić zdrowe potomstwo. Miły, szanujące nasze potrzeby, liczący się z naszym zdaniem, grzeczny facet znacząco różni się od tego silnego drania.

A kim tak właściwie jest drań?

– Cechom wyglądu często przypisujemy cechy charakteru. Postawnego, dobrze zbudowanego mężczyznę, z mocno widoczną sylwetką, na pierwszy rzut oka odbieramy jako drania. To facet dominujący, zdecydowany, skoncentrowany na sobie, czasami przebojowy. Sygnały egocentryzmu odczytujemy w konkretny sposób – to zdrowy, sprawny mężczyzna, z dobrym nasieniem. Wygląd i cechy charakteru przyciągają nas do niegrzecznego faceta. – wyjaśnia psycholog i psychoterapeuta Sylwia Miller.

Mam owulację, szukam drania

Przeprowadzone badania dowodzą, że poza okresem owulacji, kobiety szukają partnerów opiekuńczych i ciepłych. Liczy się zaufanie. Jesteśmy świadome, że spłodzenie dziecka to nie wszystko. Jednak w trakcie owulacji, kiedy
podświadomie gotowe jesteśmy na spłodzenia dziecka, naszą uwagę zwraca atrakcyjność i męskość facetów. Poszukujemy silnych i dobrze zbudowanych drani. Oczywiście nie każda kobieta w trakcie dni płodnych „zaprogramowana” jest na spłodzenie potomstwa, jednak zmiany jakie zachodzą w organizmie, skłaniają nas ku temu.

Wybór mężczyzny a styl przywiązania

Niejednokrotnie mężczyzna nie tylko wygląda jak drań, ale nim jest. Dlaczego, mimo tego, że facet już nawet na pierwszej randce nie liczy się z naszymi potrzebami, przekracza granice, czasami nawet rani, to i tak wchodzimy w tą relację? Dlaczego nie chcemy stworzyć relacji z miłym i opiekuńczym mężczyzną? Odpowiedzi poszukajmy – w jednej z możliwości – w stylu przywiązania, który dzielimy na cztery rodzaje:

  • bezpieczny,
  • lękowo-ambiwalentny,
  • unikający,
  • zdezorganizowany.

Relację jaką mieliśmy ze swoim opiekunem – najczęściej rodzicem, kontynuujemy w relacjach w życiu dorosłym. Aż 70 proc. populacji relacje z domu przekłada na relacje damsko-męskie. Co to oznacza? Wszystko uzależnione jest od tego, jak zaspokajane były nasz potrzeby.

Styl bezpieczny

Osoby, których podstawowe potrzeby, uwagi, bezpieczeństwa, miłości, uznania, zaspokajane były w dzieciństwie, mają lepsze fundamenty do zbudowania poczucia własnej wartości. Nie znają lęku przed bliskością. Kobieta nie
uzależnia się od partnera, umie postawić granice, potrafi dbać o wzajemną relację. Wie czego chce. Kobiety ze stylem bezpiecznym zazwyczaj łączą się z mężczyznami z takim samym stylem. Drań, owszem, może się jej spodobać. Jednak jeśli nie będzie respektował granic, zostawi go bez chwili zastanowienia. Raczej się z nim nie zwiąże na stałe. Tym stylem przywiązania wyróżnia się od 50 do 70 proc. populacji. Całe szczęście!

Styl lękowo-ambiwalentny

Osoby ze stylem lękowo-ambiwalentnym łączą się w pary z osobami ze stylem unikającym. Potrzeby dzieci ze stylem lękowo-ambiwalentnym nie zawsze były zaspokajane. Rodzice byli niestabilni emocjonalnie. Dziecko ma niskie poczucie własnej wartości i czuje się bezpiecznie tylko wtedy, kiedy rodzice są blisko. Kobiety w życiu dorosłym boją się odrzucenia, którego doświadczały w dzieciństwie. Czują się bezpiecznie tylko wtedy, kiedy partner jest blisko. Zazwyczaj osaczają go i oczekują nieustannych dowodów miłości. Mogą kontrolować. Choć pragną zdrowej relacji to nie potrafią jej zbudować. Najczęściej wybierają partnerów ze stylu unikającego. Tych, którzy mogą uciekać i znikać.

Styl unikający

Rodzice byli surowi i bardzo krytycznie podchodzili do swoich dzieci, które nauczyły się, że nie mogą na nich polegać. Zaczynają same dbać o swoje potrzeby. W życiu dorosłym bardzo często odnoszą sukcesy zawodowe. Z
reguły są duszą towarzystwa. Kobiety najczęściej są tak przebojowe i dzielne, że teoretycznie nie potrzebują związku. Wszystko niby super, jednak tak naprawdę to mechanizm obronny. Człowiek jest istotną społeczną i z założenia potrzebuje bliskości. Kobiety choć chcą, żeby ktoś je kochał, to nie wiedzą jak to jest być naprawdę kochanym. W dzieciństwie nie zaznały miłości. Najczęściej wybierają mężczyzn, z którymi tworzą związek na wstępie już przekreślony. Najczęściej romans.

Styl zdezorganizowany

Dzieci pochodzą z rodzin dysfunkcyjnych. Przemoc fizyczna, psychiczna. Nałogi. Alkohol. Rodzic nieudolny wychowawczo i niedojrzały emocjonalnie. Dziecko przejmuje rolę rodzica. W życiu dorosłym kobiety mogą pójść dwoma drogami. Wejdą w rolę ofiary i zwiążą się z przemocowcem, albo same będą wyrządzały krzywdę.

Po co wchodzimy w toksyczne relacje?

O ile konflikty – pod warunkiem, że potrafimy je rozwiązać – wzmacniają relację, to toksyczna relacja napędza konflikt. Ciągłe napięcie, strach. Przecież miły, dbające o nasze potrzeby i spokojny facet zapewniłby nam poczucie
bezpieczeństwa. Dlaczego nie każda z nas pójdzie właśnie w tym kierunku?

– Wiele kobiet na poziomie racjonalnym wie, że chce stworzyć zdrową relację ze stabilnym emocjonalnie mężczyzną. Jednak te z nas, które w dzieciństwie nie doświadczyły dojrzałej miłości i troski, nie mają właściwego wzorca, jak budować tą zdrową relację. A tym, co je przyciąga jest niepokój. I choć próbują związać się z miłym, okazującym zdrowe schematy mężczyzną, to często związek rozpada się. Troskę ze strony faceta traktują jako coś podstępnego – tłumaczy Sylwia Miller.

Chemia nie ma nic wspólnego z więzią, czyli dlaczego nie uprawiać seksu na pierwszej randce?

– W pierwszym momencie reagujemy na wygląd, ale to nie od wyglądu zależy czy relacja będzie udana. Ważne jest siedem rzeczy– emocjonalna stabilność, troskliwość, lojalność, umiejętność kłócenia się i podejmowania trudnych decyzji, myślenie rozwojowe i to, czy nim partnerze czujemy się lepszą wersją siebie. Na pierwszym spotkaniu nie
myślimy o przyszłości i o tym, czy mężczyzna będzie nas kochał jak przytyjemy 30 kg w ciąży. Możemy czuć tzw. chemię, która nie ma nic wspólnego z więzią. To efekt działania substancji chemicznej fenyloetyloaminy nazywanej potocznie narkotykiem miłości. Dopamina, która się wydziela, gdy się zakochujemy stymuluje ośrodek przyjemności w mózgu. Za wytworzenie więzi odpowiada natomiast oksytocyna, wyzwalająca potrzebę bliskości i silne przywiązanie. Oksytocyna wytwarza się również podczas sexu, może sprawić, że jak nic z tego nie wyjdzie, będziemy bardziej cierpiały – dodaje Sylwia Miller.

Fakt, że spodoba nam się drań, wcale nie koreluje z tym, na ile ten związek w przyszłości będzie zdrowy. Kobiety, często spotykając się z miłym facetem, nie czują na początku motylków w brzuchu i przekreślają związek. Błąd. Nigdy nie powinniśmy podejmować decyzji na pierwszej randce. Idź na drugą, trzecią. Poznaj go, chyba że czujesz strach, niepokój lub facet cię lekceważy. Często angażujemy się zbyt szybko i nie widzimy czerwonych flag, które pojawiają się po drodze. Chemia sprawia, że jesteśmy przekonane, że spotkałyśmy księcia z bajki. Oczywiście, chemia nie musi być oznaką czegoś złego, ale na pierwszych randkach nie trzymajmy się jej kurczowo, nie poszukujmy na siłę. Nie jest konieczna, ani wystarczająca do zbudowania związku. Bliskość pojawia się z czasem.

Artykuł powstał we współpracy z psycholog i psychoterapeutą Sylwią Miller. Psychologia jest nie tylko jej pracą, ale także pasją. Psychoterapię traktuje jak spotkanie, które pozwoli jej lepiej zrozumieć siebie, dotrzeć do istoty problemu i poradzić sobie z nim. http://www.sylwiamiller.pl/
https://www.instagram.com/sylwiamiller.pl/?hl=pl

Sylwia Miller