Joanna: Gdyby ktoś jej kiedyś powiedział, że mąż będzie ją zdradzał, wybuchnęłaby śmiechem. Ją? Żart. Za dużo mają. Fajnych synów, ładne mieszkanie, domek nad jeziorem, przyjaciół, seks, zrozumienie, pracę. Czy ludzie mogą być szczęśliwsi?
Ewa: Gdyby jej ktoś powiedział, że zacznie mieć romans z żonatym, popukałaby się w czoło. Ona z żonatym? Po pierwsze, nie zrobiłaby tego żadnej kobiecie. I żadnym dzieciom. Jej ojciec odszedł do innej. Za dobrze znała ból dziecka porzuconego. A w żadne patchworki nie wierzyła. Zresztą co to za facet, który zdradza. Zdradził jedną, zdradzi drugą.
Ale wiemy o sobie tyle, na ile nas sprawdzono, prawda?
CZĘŚĆ PIERWSZA. PEWNOŚĆ
Joanna: Kilka dni przed tym, jak odkryłam romans P., rozmawiałam ze swoją terapeutką. Powiedziałam jej, że to jest dziwne uczucie, mieć w życiu wszystko. Tak, czułam, że mamwszystko. Miałam 37 lat i poczucie absolutnego spełnienia. Starszy syn skończył podstawówkę, właśnie dowiedzieliśmy się, zdał do fajnego liceum. Drugi syn miał dwa lata. Długo się o niego staraliśmy, gdy byłam już pewna, że się nie uda, zaszłam w ciążę. Później szukałam w naszym życiu momentów, gdy coś przegapiłam. Nie zauważyłam zmiany zachowania, pisania w ukryciu, wyjść. Problem w tym, że nigdy nie kontrolowałam P. Tak, pewnie siedział wieczorami w telefonie, na tym też polegała jego praca, nieustannie. Zdarzyło mi się zasnąć, gdy usypiałam Tymka, naszego młodszego syna.
Natomiast mąż był wciąż tak samo czuły. Co więcej, w ostatnim czasie bardziej. Później usłyszałam: jak on nagle zaczyna kupować kwiaty, bój się, bo najprawdopodobniej robi to z wyrzutów sumienia. Nie łączyło mi się to, jestem czarno biała. Zdradzasz? Odejdź i zbuduj życie, z kimś innym. Nie chcesz tego? Bądź lojalny, lojalna.
To, że P. spotyka się z inną kobietą odkryłam w niedzielę. Cudowną, rodzinną niedzielę. Byliśmy na obiedzie, spacerze, wieczorem graliśmy w monopol i dixita. Gdy chłopcy poszli spać, mieliśmy też seks. W nocy obudziłam się przypadkiem, zwykle śpię, jak zabita. Tym razem, jak zabity spał P. Ekran jego komórki rozświetlał pokój, ktoś co chwila przesyłał nowe wiadomości. O trzeciej w nocy? Podeszłam do jego stolika nocnego. Myślałam, że to może koledzy z jego grupie na whatsuppie, chciałam odwrócić telefon ekranem do dołu. Ale to nie byli kumple. Pisała osoba z nieznanego numeru: „Tęsknie, myślę, pragnę, kiedy jej powiesz”.
Znałam jego kod na pamięć, data urodzin starszego syna, nie zmienił go. Chwilę później trafiłam do świata, w którym nikt nie chciałby się znaleźć. To był intymny świat kobiety i mężczyzny, zakochanych w sobie, wspominających wspólne chwile. Kolacje, namiętny seks w ciągu dnia (wtedy, kiedy tak pracował i nie lubił, gdy mu się przeszkadza), zdarzył się nawet wyjazd. W pamięci odtwarzałam, gdzie wtedy byłam. Byłam z jego synami i naszą przyjaciółką na weekend nad morzem. On nie mógł. Praca. „Wiesz jak cisną”.
Nie mogłam oddychać.
Chciałam obudzić P. i żądać wyjaśnień, chciałam go nie budzić i walić jego głową w brzeg łóżka tak długo, aż go zabiję. Chciałam ubrać się i wyjść. Spakować dzieci, wyjść z nimi. Ale nie jestem osobą impulsywną. Odraczam.
Poszłam, więc do kuchni, zrobiłam herbatę. Gdy rano P. wszedł do kuchni zastał mnie nad tą herbatą. Nie tknęłam jej. „O której wstałaś?” zdziwił się. Był już ubrany w sportowy strój. Szedł biegać (biegać?). Nie zrobiłam afery, o nic nie spytałam. Jakby ktoś mnie zamroził. Nie mogłam wydobyć z siebie słowa.
Ewa: Poznaliśmy się w firmie, banał. Potem na imprezie u wspólnej znajomej zaczęliśmy się całować. Do głowy mi nie przyszło, że jest żonaty. Wyznał to dopiero po namiętnym seksie tej samej nocy. Powiedział, że strasznie przeprasza, poniosło go, nie wie, co się stało. Wyrzuciłam go z domu, nie potrzebowałam kłopotów.
Ale od poniedziałku krążył wokół. Czekał pod pracą, pisał. Powiedział, że już zaraz się rozwodzi. Że żona go zdradza, nie mają seksu. Uwierzyłam. Sama miałam wcześniej martwy związek. Zaczęliśmy się spotykać. Głupio brzmi każde tłumaczenie, po prostu się zakochałam.
CZEŚĆ DRUGA. KRYZYS
Ewa: Romans trwał pół roku. Próbowałam go kilka razy skończyć, ale nie potrafiłam. Zresztą on mi nie pozwalał. Pojawiał się pod moim blokiem i prosił, żebym go wpuściła. Wpuszczałam. Mówił, że nie może beze mnie oddychać, że nigdy nie miał takiego seksu, nikt go tak nigdy nie pociągał. Że jestem najwspanialszą osobą, którą spotkał w życiu. Kończyliśmy w łóżku, znów go wyrzucałam, potrafiłam wytrwać tydzień, dwa, wracaliśmy do punktu wyjścia.
Nie chodziło tylko o seks. Uwielbiałam z nim rozmawiać, miał podobne poczucie humoru. Gdy się z nim rozstawałam, logowałam się na Tinderze i próbowałam z kimś spotykać. To było bez sensu, bo każdy z tych facetów nie dorastał mu do pięt. Ponosiłam cenę za ten romans. Obraziła się na mnie najbliższa przyjaciółka, mężatka. Ale ja byłam otumaniona. Uważałam, że owszem, spotkaliśmy się z P. za późno, ale to jest miłość. A potem zobaczyłam w firmie jego żonę z małym dzieckiem. Akurat wychodziłam ze sklepu. On wyszedł z windy, podszedł do nich, roześmiany. Obserwowałam go, objął żonę zupełnie nie tak, jak się obejmuje kobietę, którą się chce porzucić. Mój P. Wiem, nie–mój. Zrobiłam zdjęcie, wysłałam mu screen. Napisałam: „Nie chcę cię znać”. Tym razem nie odpisał, nie
walczył.
Joanna: W jego telefonie znalazłam jej zdjęcia. Niewysoka, drobna, miała na imię Ewa. Szybko ją znalazłam. Przeglądałam jej Instagrama, profil na Facebooku. Chciałam napisać. Że jak może, nienawidzę jej. Ale potem pomyślałam, że to przecież nie ona mnie zdradza. O tym, że wiem powiedziałam mu po tygodniu. Dzieci odwiozłam do rodziców. Na początku się tłumaczył, że zwariowałam, coś mi się wydaje. To już mnie doprowadziło do szału. Przed urodzeniem młodszego syna zauroczyłam się kolegą. Gdy P. znalazł jakieś nasze żarty, flirty w moim telefonie, przeprosiłam, wykasowałam faceta z życia. Wybaczyłabym chyba P. romans. Ale
takie kłamstwa? Dopiero, jak mu pokazałam zdjęcia, filmy i korespondencje, przyznał się. Choć jeszcze na początku skupiał się na tym, że to nie w porządku, że przeglądam mu telefon. Nie-w–porządku.
KURWAAA! A potem monolog, jak on nas kocha, tamto to pomyłka, nic takiego, nieważne, zauroczenie, żałuje.
Obiecał, że to skończy. Ale ta sytuacja nie dawała mi spokoju. Chciałam poznać Ewę. Chciałam dowiedzieć się, czy to naprawdę było nic takiego. Napisałam do niej na messengerze, choć bałam się, że odpisze, że to nie jej sprawa, mam gadać z nim. Ale odezwała się. „Jasne, spotkajmy się”. Siedziałyśmy na kawie, obie. Pomyślałam, że jest tak ode mnie inna. Nie tylko fizycznie, ale też psychicznie. Bardziej żywiołowa, może wesoła, magnetyczna. Przez chwilę nawet go rozumiałam.
CZĘŚĆ TRZECIA. POWRÓT– do siebie
Ewa: Jego żona była piękna, nie rozumiałam, jak można zdradzać kogoś takiego. Do tego miała klasę. Nie wiem, chyba bym zwyzywała kochankę mojego męża. A ona tylko dopytywała. Poczułam się obrzygana, gdy wyznała, że mówi jej, że to nic takiego. „Może kocha nas obie?” próbowała go tłumaczyć. Nienawidziłam go, chciałam zemsty. Właściwie to ona zaproponowała, żebym do niego napisała. Odezwał się po dziesięciu minutach; „Boże, jak dobrze, że jesteś. Tak tęsknię”. Pociągnęłam go za język. I czułam, jak otwierają mi się oczy. Był tak nielojalny wobec niej. Chociaż, gdy spytałam, czy ją wciąż kocha, odpowiedział: „Tak, jak przyjaciela, bliskiego człowieka, matkę moich dzieci”.
Joanna: Czy którakolwiek kobieta chce być tak kochana? On innej pragnie, o tobie pisze, jak o butach, ciepłych, wygodnych, bezpiecznych. Poprosiłam Ewę, żeby wysłała mi te wiadomości. Wróciłam do domu, wzięłam wszystkie rzeczy, chłopców. Pomagał mi się pakować tata. Pękało mi serce. Chyba nie ma nic gorszego niż syn pytający, co się dzieje. Może miałam szczęście, bo zaczynały się wakacje. Wyleciałam z synami do przyjaciółki na Teneryfę tego samego dnia.
Dopiero z samolotu przesłałam wiadomości, które jej wysyłał. Oczywiście pisał, że mnie kocha. Ale już w to nie wierzyłam, zablokowałam jego numer.
Ewa: Tego samego dnia, co Joanna wyjechała, on przyjechał pod mój dom i powiedział, że odszedł od niej i teraz będziemy już razem. Tyle, że wcześniej Joanna wysłała mi screeny, jak pisał, że ja to nic takiego, przygoda, żałuje.
Sytuacja Ewy i Joanny miała miejsce dwa lata temu. Dziś każda z nich jest w szczęśliwym związku, do dziś mają kontakt. P. jeszcze do niedawna potrafił wyznawać miłość obu, najczęściej, gdy więcej wypił. Często tego samego dnia. Przesyłały sobie te wiadomości.
Jeśli miałabyś ochotę przeczytać książkę, jak ten sam romans widzą dwie kobiety, żona i kochanka, polecam książkę moją i mojej przyjaciółki „Inna kobieta”.