Weronika: Młode dziewczyny powinny chodzić na imprezy, spotykać się ze znajomymi, przeżywać miłości. Ja zastępowałam siostrze matkę.
Jest szósta rano. Próbuję ignorować świdrujący w uszach dzwonek telefonu. Po szóstym sygnale rzucam okiem na wyświetlacz aparatu. Magda. Odbieram. Po drugiej stronie krzyki. „Nienawidzę mojego życia, szefowa się na mnie uwzięła, pół nocy nie śpię.” Uspokajam: „Awanturami nic nie zdziałasz, spróbuj porozmawiać”. Popołudniu SMS: „Miałaś rację, czasem wystarczy porozmawiać”. Wciąż to samo. Próbuję pokazać Magdzie, że musi radzić sobie sama. Nie mogę być na każde zawołanie. Odbierać telefon nawet w kinie, bo ona „koniecznie musi porozmawiać”. Ratować ją, gdy ma problemy z facetami.
„Co chciałby pani uzyskać dzięki naszym spotkaniom?”, spytała mnie kiedyś terapeutka. Powiedziałam: „Chcę być dla siebie ważna. Nawet nie wiem, co lubię jeść, i co chcę robić w życiu zawodowym. Wiem za to, że siostra marzy o podróży do Wietnamu, rywalizuje z najbliższą przyjaciółką, wiecznie się odchudza, ale kocha dobrze wysmażoną jajecznicę. Na mnie mnie nie ma już miejsca”.
Odpowiedzialność- od zawsze
Do czasu pojawienia się Magdy wychowywałam się na podwórku. Dobrze się uczyłam, nie zawracałam nikomu głowy. Rodzice chcieli tylko, żebym mówiła, gdzie będę.
25 lat temu. Zima. Druga w nocy. Czekam z głową opartą o drzwi, aż tata wróci ze spotkania. Marzył o synu. Niestety, gdy mu się urodziła druga córka, on już był w alkoholowym ciągu. Miał być przed 22.00. W końcu jest! Kroki po schodach i próba trafienia kluczem do zamka. „Miałeś nie pić, obiecałeś. Przecież jutro ze szpitala wraca mama! Musimy złożyć łóżeczko, już je przyniosłam z piwnicy, ale go sama nie skręcę i nie przestawię mebli” – wyrzucałam.
Cuciłam ojca, podawałam narzędzia. O czwartej rano łóżeczko było gotowe. Nastawiam budzik. O ósmej mam sprawdzian z matematyki.
Przekonanie: „Nigdy nie mogę odpuścić”
„Jaka ona śliczna”, zachwycam się dzień później. „Nie dotykaj! Coś może się stać”, denerwuje się mama. Denerwuje się tak jednak tylko przez parę tygodni. Potem coraz częściej oczekuje pomocy. „Wyjdź z nią na spacer”, „Podgrzej zupę”, „Zmień pieluchę”, „Pobaw się „, „Wykąp”. To ja wstawałam w nocy. Mama uważała, że dziecko musi sobie popłakać. Nie mogłam tego znieść, więc całymi godzinami nosiłam ją na rękach.
Pamiętam pytania nauczycielki: „Kochanie, dlaczego jesteś taka blada?”. Nie spałam, nie byłam w stanie się uczyć. Magda miała dwa lata, gdy mama oznajmiła: „Wracam do pracy, wiesz, że ojciec nas nie utrzyma. Od tej pory to ty jesteś najważniejszą opiekunką siostry. Jesteś za nią odpowiedzialna, rozumiesz? Nie dam rady robić wszystkiego”.
Brak miłości– od zawsz
Początek lat 90. Zdałam do jednego z lepszych liceów w mieście. Już we wrześniu nowi koledzy integrują się po lekcjach. „Idziesz z nami?”, pytają mnie. „Nie mogę”, odpowiadam. Patrzę na zegarek. O 15. 00 powinnam odebrać Magdę. Po kilku takich propozycjach przestają mnie zapraszać. Wstaję codziennie o 5.00. Upiorny rytuał. Budzenie sześciolatki. Czas przygotowań: dwie godziny. Potem szybkim krokiem do przedszkola i bieg do autobusu, żeby dojechać do szkoły, która jest w innej dzielnicy. Popołudnie też tylko z siostrą: codzienne odbieranie, spacer, układanie budowli z drewnianych klocków, kąpanie, czytanie książek. Często zasypiam z nią, budzę się koło północy i dopiero próbuję się uczyć.
Ona jeszcze na początku pyta: „A gdzie mama? W pracy? Kiedy wróci?”. Bolało, ale z czasem Magda tęskniła mniej. Ja tłumaczyłam: „Mama jest lekarzem, pomaga innym”. Wiem, że uciekała przed ojcem.
Czasem mama się budziła, przez tydzień była wspaniała. Ale Magda tego już nie chciała. „Weronika zrobi”, krzyczy, gdy mama podaje jej kanapki. „Weronika przeczyta, wykąpie”. Po latach opowiem terapeutce o pewnej sytuacji. Ojciec wraca z picia z kumplem, robi aferę, latają talerze. „Mamo, mamo, niech on przestanie” Magda wczepia się w moje ramiona. To ja byłam z Magdą na akademiach przedszkolnych, potem szkolnych, kupowałam szkolne podręczniki, ćwiczyłam alfabet i szlaczki. Mijały lata. Zmieniały się tylko lekcje, które odrabiałyśmy. Siostra była moim życiem. Nie wyjeżdżałam na ferie, obozy. Nie miałam przyjaciółek, chłopaka.
Przekonanie: Nie jestem ważna. Ważna jest tylko siostra
Brak sprawiedliwości: od zawsze
Kiedyś terapeutka mi powiedziała: „Nie zmienisz innych, ale możesz zmienić siebie”. Zadziałało. Powoli staję się bardziej siostrą Magdy niż matką. Podczas terapii wybaczyłam mamie – nie dawała sobie rady. I naprawdę nas utrzymywała. Może byłoby łatwiej gdybym mogła liczyć na kogoś z rodziny. Ale nikogo bliskiego nie mieliśmy. Typowy dom alkoholika. Wszystko dzieje się w ukryciu. Chyba dlatego poszłam na psychologię, żeby lepiej zrozumieć te mechanizmy. Poza tym to przecież umiałam najlepiej – pomagać innym. Magda jest dziecinna, egocentryczna, skupiona na sobie. Nigdy nie pyta: co u ciebie, zawsze zalewa mnie historiami na swój temat. Jestem siostra pomocnica, a do tego siostra marudna, bo czegoś od niej wymagam.
I mam przeciwko swoją matkę, która próbuje nadrobić czas. One lekko podchodzą do życia, ja marudzę. Czasem wchodzę do pokoju i wiem, że właśnie rozmawiały o mnie. Że jestem ta nudna. Kiedyś przyjaciółka powiedziała mi, że w rodzinie prawie tak zawsze jest. Jest dziecko odpowiedzialne i to drugie – lekkoduch. Być może to prawda.
Nawet dziś to ja pracuję nad sobą próbując zrozumieć Mamę i Magdę. One nad sobą nie pracują, bo uważają, że jest ok.
Terapeutka kiedyś spytała: Co jest twoją siłą? Jaki jest plus z tego, że musiałaś tak szybko dorosnąć.
Pomyślałam: zawsze można na mnie polegać, nigdy nie zawodzę, wiem, że jestem silna.
Przekonanie: Dam radę. Sama. Zawsze.