Nie wiem, ile czasu upłynie, zanim będziemy mogli znów swobodnie spacerować po ulicach naszych miast. Nie wiem, kiedy znów będziemy mogli wejść do restauracji, zamówić ulubione danie. Nie wiem, kiedy pójdziemy do kina na wyczekiwany film. Świat zatrzymał się i nie wiadomo, kiedy z powrotem ruszy z kopyta, w tym swoim zwykłym, szalonym tempie. A może to dla nas jakaś szansa?
W Internecie mnóstwo porad. Podpowiadają nam co robić z dziećmi w domu, jak przetrwać ten czas, gdy jesteśmy razem „z przymusu”. Że można wykorzystać ten trudny moment, żeby się na nowo do siebie zbliżyć, żeby się czegoś o sobie dowiedzieć, nauczyć. Co takiego się zmieniło, że wreszcie zaczynamy się zauważać? Czas nagle płynie wolniej, nie mamy do czego się spieszyć. Biuro zamknięte, spotkania tylko on-line. Nasze życie zmieniło się i nie wiadomo, kiedy znów będzie tak, jak dawniej.
Wiele ślubów się nie odbędzie, trzeba będzie poczekać, przełożyć… Jak potoczą się historie tych osób? Czy czas epidemii będzie dla nich testem relacji, jakości uczucia? Czy wyjdą z niego zwycięsko? Jak przetrwają związki na odległość, skoro kolejne europejskie państwa zamykają granice? Czy kontakt przez Internet, Skype nam wystarczą?… Czy nagle okaże się, że uczucie, że nie jest takie trwałe, jak nam się wydawało? Że jednak można bez siebie żyć? A może przymusowa odległość jeszcze bardziej nas wzmocni? Pokaże, jak ważna jest świadomość, że ta nasza ukochana osoba po prostu JEST. Może dzieli nas tysiąc kilometrów, może ocean, ale w końcu nadejdzie moment, że się odnajdziemy… Może to czas uświadamiania sobie, jak bardzo on/ona są dla nas ważni? I że warto być ze sobą częściej, intensywniej. Na stałe.
Może przyszedł moment na to, żeby coś zrozumieć? Żeby podjąć życiowe decyzje, żeby przewartościować pewne sprawy? Zadbać o więzi z rodzicami, którzy teraz, jako osoby szczególnie zagrożone, potrzebują nie tylko pomocy fizycznej, ale też wsparcia psychicznego: rozmowy przez telefon, uśmiechu, poczucia, że są dla nas ważni…
Może poznamy w końcu imiona naszych sąsiadów? Może uśmiechniemy się do siebie, choćby z balkonu. Może dowiemy się, że pani z dołu ma córkę w Stanach i syna na drugim końcu Polski. Że jest sama i lubi cytrusowe landrynki. Takie same, jak te, które jedliśmy w dzieciństwie. Może w trakcie rozmowy okaże się, że chętnie skorzystałaby z naszej pomocy, ale wstydzi się zapytać?
Tyle razy wcześniej mówiliśmy sobie: bądźmy dla siebie dobrzy, uważni na siebie. Dbajmy o siebie. Zazwyczaj kończyło się na słowach, rzadko na prawdziwych głębokich zmianach, na długofalowych skutkach. Niech tym razem będzie inaczej. Przecież potrafimy dbać o innych. Jesteśmy w tym mocni.
Poukładajmy relacje z najbliższymi, zagrajmy z dziećmi w planszówki. Zbudujmy namiot z koca i poduszek. Przypomnijmy sobie, że się lubimy, kochamy. Że dobrze jest być blisko, mieć siebie. Wiedzieć, że telefon służy temu, by dystans skracać, a nie budować mur wokół siebie. Świat zwolnił. Wykorzystajmy to jak najlepiej.