Mija kolejny rok, a ty ciągle nie masz „swojej drugiej połówki”. Wydaje ci się, że znowu coś poszło nie tak, bo nie spotkałaś na swoje drodze miłości życia. Nikt „sensowny” nie stanął tuż obok i nie powiedział: „chodźmy dalej razem”. Robisz podsumowanie. Masz 42 lata, mieszkanie, jamnika i trzy zwariowane przyjaciółki. Jedna właśnie poznała fajnego faceta, druga za chwilę urodzi syna, a trzecia od dwóch lat próbuje rozstać się z mężem…
Ty nie masz nikogo. Nie masz nikogo nawet „na chwilę”. Boli cię to. Ale właściwie dlaczego? Związki twoich przyjaciółek nie są dobre albo nie są akceptowane przez ich bliskich. Mąż Aśki jest wyniosły, pedantyczny. Nie lubisz go. Nie potrafisz zrozumieć jak to możliwe, że ktoś tak ciepły i serdeczny jak Aśka może być z takim cholerykiem i nudziarzem. Kasia dopiero zaczęła spotykać się z kolegą z pracy. Wydaje ci się, że to dziwne łączyć życie zawodowe z osobistym. Ale Kaśka nigdzie nie chodzi, gdzie miałaby kogoś poznać? Jak nawiązać jakąkolwiek znajomość? Umawia się z Piotrem, mimo, że on nie traktuje jej serio. Ale dobrze jest mieć z kim wyjść do znajomych, pójść na spacer, do kina. Do łóżka.
Ewka też z kimś się spotyka. Ma dosyć swojego małżeństwa, „czystej formalności” – jak mówi. Nic z tym nie robi, bo przyzwyczaiła się do tego życia w ciągłej pretensji, nieporozumień, braku zażyłości. Pewnie zmieni się kiedy pozna kogoś. Zawsze tak jest…
A ty? Miałaś kiedyś chłopaka. Właściwie bardziej przyjaciela niż kochanka. Rozstaliście się, bo nie można budować związku jedynie na przyjaźni. Macie nadal kontakt, wiesz, że się zakochał, jest szczęśliwy. Może weźmie ślub, a może będzie z nią, po prostu.
Dlaczego jesteś sama? Nie potrafisz odpowiedzieć na to pytanie. Właściwie to historia twojego życia. Ty po prostu zawsze byłaś sama. Niewiele się zmienia. Poznajesz różnych mężczyzn, w pracy, u przyjaciół. Ale nikt nie wydaje ci się na tyle interesujący, by poznać go bliżej. A na „byle jaki” związek szkoda ci czasu. Więc zamykasz się w sobie i narzekasz. Że nie ma fajnych facetów.
Czy jesteś nieszczęśliwa? Chyba tak naprawdę, to nie. Bardziej chodzi ci o jakieś dopełnienie, o tę pustkę, którą chciałabyś wypełnić relacją z kimś, kto cię nie zawiedzie, nie odejdzie nagle, nie stchórzy w obliczu wyzwań życia. Tata odszedł, kiedy miałaś 8 lat. Za mało, by mieć dużo wspomnień z nim związanych. Wystarczająco, by tęsknić za tym wszystkim, co mogłoby się wydarzyć, gdyby został. Gdyby nie wybrał innej kobiety niż twoja mama. Zostałyście same. Ona nie potrafiła zaufać drugi raz. A poza tym uważała, że nie może wprowadzać do twojego życia nowego mężczyzny. Może miała nadzieję, że on jednak wróci? Pobawi się chwilę nową miłością i zrozumie, że stracił dużo więcej niż zyskał?… Nie zrozumiał. Wrócił na chwilę, kiedy skończyłaś 18 lat. Ledwo go poznałaś. Może to on ciebie bardziej nie poznał? To nie było znaczące spotkanie. Pomyślałaś, że gdyby się nie pojawił, nic by to nie zmieniło.
Myślisz, że może jeszcze nie spotkałaś kogoś, kto by do ciebie pasował. Czasem wydaje ci się, że nigdy nikogo takiego nie spotkasz. Zapominasz o jednej, ważnej rzeczy. Nie ma na świecie ludzi „szytych dla nas na miarę”. To my, kochając innych, stajemy się lepsi lub gorsi. To my, z własnej woli idziemy na ustępstwa. Zmieniamy się. Albo nie.
Nie czekaj. Nie WYCZEKUJ. Nie myśl, że to się musi zdarzyć. Kochaj ludzi, po prostu. Patrz na nich z ciekawością, życzliwością. Nagle okaże się, że masz wokół siebie wszystko, czego ci trzeba. Reszta się po prostu wydarzy. Może będzie w twoim życiu jeszcze jeden nieudany związek. Może dwa. Pozwól na to. Obiecaj sobie, że nie będziesz się spieszyć. Nie nakładaj na siebie presji, oczekiwań. Niech życie się toczy. Zasługujesz na to.