Skończyło się. Zostało jeszcze wspólne nazwisko, zostały wspólne dzieci i znajomi, choć i z nimi coraz mniej nas łączy. Obcy człowiek powiedział, że nasze małżeństwo już nie istnieje. Nie wiem jak ci to powiedzieć, ale ja nic nie czuję. Ogarnia mnie pustka i dobry, dziwny spokój. Ale innych emocji we mnie nie ma. No, może jeszcze zmęczenie, takie jak po długim biegu z niepewnym zakończeniem. Takim, w którym wiesz w którą stronę się kierować by zwyciężyć, ale nie możesz przyspieszyć, by być szybciej na mecie.
Nie czuję żalu
Że się nie udało, że mogłoby się to wszystko potoczyć inaczej. Wiem, że ta droga jest słuszna, że żadnej innej nie było, bo nie byliśmy gotowi na żadne zmiany ani ustępstwa. Że gdybym ja przymknęła oko na pewne rzeczy, gdybyś ty zrozumiał, że jestem inna niż ty, nasz związek by trwał. Nie rozpamiętuję, nie zastanawiam się, czy można było to dalej „ciągnąć”. Wiem, że nie.
Nie czuję, że to mogłoby się skończyć inaczej
Rozstanie było jedynym słusznym wyjściem. Są relacje, których nie da się naprawić. Są wydarzenia, gesty słowa, których nie da się zapomnieć, ani cofnąć. Są granice, które jeśli raz przekroczysz, nie pozwolą ci spojrzeć na drugiego człowieka tak, jak wcześniej. To się stało z nami.
Nie czuję satysfakcji
Nie uważam, że „coś osiągnęłam”. Ale nie mam też poczucia porażki. To taki stan zawieszenia między jednym uczuciem a drugim. Akceptacja stanu rzeczy. Nic więcej.
Nie czuję wdzięczności
Nie czuję, że jestem ci coś winna, że za coś powinnam być wdzięczna. Dzieci? Nie są prezentem, argumentem w sprawie, motywacją by mieć dla ciebie pozytywne uczucia. Ale bardzo je kocham.
Nie czuję samotności
Samotna byłam w naszym związku. I ty pewnie też. Nie potrafiliśmy ani zrozumieć ani naszych potrzeb, ani zaakceptować naszych różnic, czuliśmy jak bardzo się od siebie oddalamy i nie udało nam się tego zatrzymać. Nasze rozmowy o rzeczach ważnych kończyły się kłótnią.
Nie planuję miłości
Pytasz, czy jeszcze wyjdę za mąż. Nie wiem, nie myślę, nie planuję. Kto wie, co przyniesie mi życie? Nie zakładam, że znów się zakocham, nie zakładam, że znów zechcę włożyć na palec złoty krążek. Czy on w ogóle cokolwiek oznacza? Małżeństwo nie gwarantuje trwałości uczuć. Udany związek to kwestia dobranych charakterów. I dobrej woli.
Wolność emocjonalna to dziwne uczucie, na granicy czegoś nowego i na skraju tego, co już było. Wiesz już więcej, z tyłu głowy myślisz o tym, by nie popełnić tych samych błędów. Bardziej się boisz, mniej czekasz. Potrafisz cieszyć się tym, co masz nie myśląc zbyt o przyszłości. Jakoś to będzie, kiedyś. Na razie nie czuję nic. To tylko obcy człowiek powiedział dzisiaj, że nie jestem już żoną.