Często słyszę od kobiet, że największy kryzys w ich związku przyszedł, gdy pojawiły się w nim dzieci. I właściwie nie tylko od kobiet, ale też od facetów, którzy mówili: przestała mnie zauważać, wszystko się zmieniło, czułem się niepotrzebny. Nie tłumaczę facetów, którzy w czasie, gdy ona cała swoją uwagę skupiała na dziecku, poszli w jakiś romans, czy flirt, który okazał się dla ich związku zabójczy. Stary, jeśli przy trudnościach od razu szukasz pocieszenie u innej, to ile jesteś wart? Dziecko? Oboje go chcieliście, cieszyliście się. Fakt. My – faceci nie czujemy ciąży, nie czujemy się ojcami w momencie, kiedy widzimy test ciążowy. Co więcej, ojcami zostajemy często kilka tygodni po tym, gdy dziecko już się na świecie pojawi.
Bywa, że związek, który się idealnie układał, nagle po pojawieniu się dziecka pełen jest awantur, cichych dni, nieporozumień. „Nienawidzę go” – mówią kobiety. Im trudno się pogodzić z faktem, że ich partner nie podąża za nimi, nie angażuje się w rodzicielstwo z równą siłą. Co więcej, wychodzi z kolegami, zostaje w pracy po godzinach i oddala się nie wiadomo właściwie kiedy.
Pamiętam swoje małżeństwo, gdy pojawiło się pierwsze, a potem drugie dziecko. Dziś, gdy patrzę na to z perspektywy czasu, widzę, jakim byłem egoistą, jak wiele rzeczy nie chciałem zauważać. Jak unosiłem się dumą. I jak nierzadko zdarzało mi się myśleć, że nie chce mi się wracać do domu – to nadąsanej żony, do hałasu, do obowiązków. Dlatego stary, jeśli w twoim związku pojawia się dziecko, pamiętaj o kilku rzeczy, jeśli nie chcesz schrzanić tego, co w twoim życiu tak naprawdę jest najważniejsze.
Przestań myśleć o sobie
Zostajesz ojcem, tym samym stajesz się odpowiedzialny za swoje dziecko. Wiem, że to mega ciężar do udźwignięcia, ale musisz się z nim zmierzyć, a nie przed nim uciekać. Jesteś ojcem, czyli w twoim życiu pojawił się mały człowiek, dla którego masz być wsparciem, autorytetem, kimś, z kogo może brać przykład. Przestań skupiać się na tym, co dziecko ci w twoim życiu odebrało, a skup się na tym, jak dużo ci dało i jak bardzo ze swojego tacierzyństwa możesz czerpać.
Schowaj dumę do kieszeni
Od setek lat wiadomo, że kobietom łatwiej wejść w rolę rodzica i opiekować się dzieckiem. Taki jest fakt, ale to nie znaczy, że ty nie możesz się tego nauczyć. Słuchaj swojej żony, a nie unoś się dumą, bo przecież ty na pewno wiesz lepiej. Nie wiesz, być może ona też nie, ale z pewnością w większym stopniu niż ty wie, co robi. I nie piszę tu o ojcach, którzy od razu odnajdują się w tej roli, ale o tych, którzy potrafią schrzanić swój związek tylko dlatego, że nie czują się na początku rodzicielstwa doceniani za to, że raz dziennie zmienia pieluchę dziecku.
Bądź wsparciem
Ja nie byłem, ale nie chciałem słyszeć swojej żony, gdy mi to mówiła. Przecież pracowałem, zarabiałem, o co jej mogło chodzić, gdy mówiła, że mnie potrzebuje. Dziś już wiem, ale to kilka lat za późno. Ona chciała, bym był blisko, bym ją przytulił, wyszedł na spacer z dzieckiem, kiedy wracałem z pracy, żebym zrobił kolację, zadbał sam z siebie o zakupy, sprawdził, czy nie kończą się pieluchy. Żebym robił to wszystko sam z siebie, dbał o nią, by ona nie miała poczucia, że w swoim rodzicielstwie jest samotna, a ja pojawiam się tylko w sytuacjach, gdy ona zaciskając zęby wymusza na mnie jakąś aktywność.
Rozmawiaj
Podstawą każdego kryzysu w związku jest brak rozmowy. Każdego. Stary, jeśli nie będziesz rozmawiał ze swoją żoną, mówił jej, jak się czujesz, to nic dobrego z tego nie wyniknie. Skąd to się bierze, że wolisz wyżalić się obcej kobiecie, a nie swojej żonie? Czego się boisz? Chcesz być macho? Chcesz uchodzić za tego lepszego w waszym związku? Serio? Nie masz odwagi powiedzieć swojej żonie i matce twoich dzieci o tym, z czym sobie nie radzisz, z czym jest ci ciężko? Ocknij się chłopie, bo inaczej utoniesz. I zostaniesz sam jak palec, a uwierz mi – to naprawdę nie jest fajne, wiem coś o tym.