Przyszedł mail. Od Niego. Czarny wytłuszczony temat wiadomości re: re: re:. Nie wiadomo, co krył. Mógł zawierać wszystko. Przeprosiny, pretensje, obelgi, wyznanie miłości, oświadczyny, opis dnia, plany na jutro, propozycję spotkania, zerwanie lub link do śmiesznych zdjęć na Demotywatorach. Bała się kliknąć. Czuła przypływ gorąca. Drżała. W tym mailu mogło być tyle słów gorzkich co i słodkich, a ona była już zmęczona tymi huśtawkami, i niepewnością tego, co zobaczy. Kochała bardzo, On ją też.
Czuła to aż po końcówki włosów, jednak Ich relacja, tak namiętna była zarazem szalenie wyczerpująca. Istny rollercoaster. Góra, dół, góra, dół. I tak w kółko. Albo constans. Cisza nagle, bo On musi odpocząć, dusi się, ma dość odpowiedzialności za Nią i chce zastanowić się nad życiem. Tydzień, dwa potrafi się nie odzywać. Zapada się pod ziemię, by odezwać się pewnego ranka jak gdyby nigdy nic. By zaprosić na spacer czy do kina, przytulić się, całować Ją łapczywie i rysować Ich wspólną przyszłość. Opowiadać jak to będą razem na kanapie oglądać filmy, kochać się przed pracą, wspólnie gotować. Będą razem po prostu żyć na przekór wszystkim i wszystkiemu.
Ona, na szczęście nie jego przełożona, w trakcie rozstania, w pracy wesoła, energiczna i do bólu profesjonalna. W życiu trochę smutna, na zakręcie, zraniona i spragniona miłości.
Romans w pracy wykluczyła od razu. No bo jak? To wbrew jej zasadom. Regułom w ogólne. Maile z Nim służbowe, z czasem trochę prywaty, jakieś luźne rozmowy w kuchni. Szło powoli. Relacja kumpelska, potem przyjacielska. Nawet na imprezach integracyjnych było poprawnie. Płynnie przeszli na tematy osobiste. Mail za mailem, mail za mailem. Rozmowy po pracy. Spacery po kryjomu, by nikt ich nie zobaczył. Sms za smsem. Był młody. Tłumaczyła sobie i Jemu milion razy, że to nie ma szans, że jest starsza, że ją rzuci i znów łzy poleją się ciurkiem. On tłumaczył, że jest piękna, zasługuje na miłość, że tylko oni dla siebie są ograniczeniem. Mogą odejść z pracy, wychowają jej syna, może spłodzą drugie dziecko. Śliczną dziewczynkę, podobną do niej koniecznie, bo jest piękną kobietą.
To Ona Go uczyła kobiecego ciała, które On znał tylko pobieżnie. Tłumaczyła świat i jego absurdy, bo On był marzycielem. To On wielbił jej ciało i intelekt. I wyśmiewał męża, który Ją zostawił. Na całe szczęście, bo teraz Ona była Jego. Należała do Niego każdą cząstką, myślą, mrugnięciem powieki i oddechem. Po raz drugi pokochała całym sercem. On po raz pierwszy. Najmocniej jak można.
Był obok, gdy Go potrzebowała. Wspierał, nosił na rękach. Sam wyznał miłość, nie czekając na Jej słowa, które nadeszły potem. I pisał. Mail za mailem, mail za mailem. Problemy? Były oczywiście. W pracy, u Niego w domu, bo ojciec był surowy. U Niej, bo synek miewał chroniczne bóle brzuszka, a i były mąż odchodząc nie zachował klasy. Życie. Szare, które sami sobie kolorowali. Potrafili rozmawiać do rana i kochać się namiętnie. Śmiać się z tego samego i jeździć na rowerze. Spacerować godzinami i jeść lody. Chodzić do kina i na pizzę. Zawsze sami, bo przecież się ukrywali. Ta różnica wieku, ta sama firma. Rozwódka i młody asystent. Ludzie mieliby o czym plotkować. Czasem się kłócili, by potem przepraszać się gorąco. Było dobrze.
Wszystko wraca do normy. Ona czuje się bezpiecznie.
Dziś ma gest, prosi o spotkanie. Niedługo Dzień Kobiet. Chce z nią spędzić czas. Ona niemal skacze z radości. Uff, wszystko dobrze. Będzie dobrze.
W poniedziałek dowiaduje się, że się zwolnił. Zniknął bez słowa. Nawet z ekipą się nie pożegnał. Jej brakuje tchu. Drży. Pisze do Niego sms za smsem. Abonent niedostępny. W pracy ledwo skupiona wegetuje do końca dnia. Co chwilę zerka na telefon. Czuje się tak, jakby ktoś jej wnętrze wciągnął odkurzaczem. Ma wrażenie, że bez Niego się dusi. Że znika. Synek pyta, czy jest chora. Jest. Z miłości. Ale tego mu nie powie. Co najwyżej, że mamusię serduszko boli. Wie doskonale, że ten związek był toksyczny, intensywny. Pędzili obijając się o namiętność, zazdrość, niedojrzałość, złość, radość i niepewność. Był Jej uzależnieniem. Z nim był haj i bolesne upadki w rzeczywistość. Smutek i uśmiech. Krzyk i cisza. Sprzeczność goniła sprzeczność.