Tak łatwo jest zacząć romans. Dorota spojrzała na telefon i uśmiechnęła się. Rozbawił ją. On, nie telefon. Kilka lat młodszy, z niedbałym zarostem i dużą pewnością siebie. Żonaty od roku. Szczęśliwie.
Poznała go na imprezie. Znany klub i one. Kilka przyjaciółek, spośród których jedna wychodzi za mąż. Wszystkie prócz Moniki – panny młodej i Beaty są mężatkami. Beata rozwiodła się niedawno i w sumie ma ochotę na dobrą zabawę. Z naciskiem na „dobrą”. Reszta dziewczyn chce tylko potańczyć do upadłego i pośmiać się do rozpuku.
Na parkiecie podchodzi do nich grupka młodych mężczyzn. Z kawalerskiego. Chcą się dołączyć i po prostu potańczyć, a że większość dziewczyn zaobrączkowana, oni zresztą też, to będzie miło i grzecznie. I tak faktycznie jest. Dziewczyny nawet drinki kupują same sobie. Nie chcą kusić losu. Chłopaki są uśmiechnięci i ręce trzymają przy sobie. Impreza idealna.
Z Dorotą tańczy on. Mateusz. Świetnie prowadzi. W jej typie. Dżinsy, trampki i koszula, którą nosi tak nonszalancko. Koloru jego oczu nie pamięta. Nie patrzy w nie.
Na parkiecie rozumieją się bez słów. W ich tańcu nie ma krzty erotyzmu. Bawią się na stopie kumpelskiej i może dlatego jest tak dobrze. Przy stoliku też doskonale się rozumieją. Tym razem używając słów, a nie dopasowując kroki. Nie mogą się nagadać. Opowiadają sobie życie w dużym skrócie. Nikt niczego nie ukrywa. Obrączki lśnią na ich palcach, które spotykają się tylko w tańcu.
W sumie to trudno powiedzieć, co sprawia im większą radość. Wspólne pląsy czy rozmowa. Bawią się wyśmienicie. Cała ekipa. Nikt nie pije za dużo, nikt nikogo nie podrywa, tylko Dorocie z tym Mateuszem jakoś tak fajnie się gada.
Klub opuszczają wszyscy nad ranem. Grzeczne pożegnania, podanie ręki, co najwyżej przyjacielski cmok w policzek.
Dorota chce jeszcze sobie zrobić selfie z dziewczynami wieńczące tę noc. Mateusz proponuje pomoc i robi coś, czego nikt się nie spodziewa. Zanim wykona zdjęcie sam dzwoni do siebie z telefonu Doroty. Ona nie zdąży mu wyrwać komórki. Czemu to robi? Potem napisze, że nie wie. To był impuls. Chciał mieć jej numer po prostu. Wiedział, że by mu go nie dała. To nie ten typ kobiety. Dorota nie wie, czy jest bardziej zaskoczona czy oburzona. Żegna go z uśmiechem przekonana, że Mateusz zrobił sobie żart.
Nie zrobił. Napisał nazajutrz. Po przyjacielsku pytając, jak jej stopy po tylu godzinach szaleństw na parkiecie. Odpisała też zadając pytanie. I tak SMS za SMS-em. Piszą często, ale nie codziennie. Niezobowiązująco, nie mówiąc o tym swoim drugim połówkom. Niby nic złego się nie dzieje. Nie flirtują nawet. To po prostu luźne rozmowy. Żarty, że następnym razem rozniosą parkiet.
Pewnego dnia on pyta w końcu o to, o co każde z nich powinno. Czy nie skasują swoich numerów, bo to chyba się rozkręca. Dorota bez wahania przyznaje mu rację. Wyprzedził ją tym pytaniem. Myślała o tym wiele razy, tylko nie mogła znaleźć powodu. No bo dlaczego? Bo rozmawiają o pracy, pogodzie i czasie wolnym? Nie chciała chyba widzieć, że ten kontakt może faktycznie się rozkręcić.
Życzyli sobie miłego życia. I powiedzieli do zobaczenia przypadkiem.
Czy Dorocie żal? Chyba nie. Odczuła ulgę. Bała się podświadomie chyba, że wejdzie w tę relację za bardzo. Z drugiej strony nic złego przecież nie robiła. Tak się jej przynajmniej zdawało.
Usunęła numer od razu. Obiecała. Nie wiedziała jak Mateusz się nazywa, gdzie dokładnie pracuje i mieszka. Nie szukała go. Nie wiedzieć czemu po kilku tygodniach dostała SMS od kogoś nieznanego, oficjalnie informujący, że oto zmieniłem numer i jestem dostępny pod… Tu padło imię i nazwisko. Sprawdziła na fejsie. To był on. Nie skasował numeru. Może zapomniał, może nie chciał. Kilka dni biła się z myślami, czy do niego napisać.
Nie napisała. Bała się, że może ją wyśmieje. A może, że to wszystko wróci ze zdwojoną siłą. Do dziś się zastanawia, czemu nie dotrzymał słowa i wie, że gdyby napisała to może coś by wybuchło. Coś może niewinnego, a może nieprzewidywalnego. To takie przecież proste. Kilka SMS-ów, jakieś rozmowy, gdy nikt nie słyszy. Nie musieliby się spotykać. Romans mógłby rozkwitać i bez tego. Nieważne, że obrączki lśnią na palcu i że ich związki wcale nie chylą się ku upadkowi. Wystarczyło nie kasować numeru albo przekonać go, że jego usuwanie nie ma sensu, bo przecież tylko niewinnie piszą i rozmawiają.
Dorota tego nie zrobiła. Mateusz nie pisze. Może faktycznie zapomniał. Może czekał na jej inicjatywę. Nie wiadomo. Nie widują się. Najwyraźniej nie są sobie pisani. I dobrze. Żyją swoim prawdziwym życiem.
Dorocie nasuwa się jednak pytanie, co by było gdyby? Pytanie, ile osób na ich miejscu zachowałoby się tak samo? Ile faktycznie usunęłoby numer i miało odwagę powiedzieć stop? A ile weszłoby w niewinny z pozoru układ, bo przecież to tylko SMS…?