Walentynki. Tak, tak, wiem, że przyszło do nas za oceanu, że to komercja w najgorszym wydaniu, że kochać powinniśmy się cały rok… A jednak, jest w tym dniu, coś takiego, co niezależnie od naszych opinii, radośnie łechce nasze serca. I ja nie mam nic przeciwko temu, a każdy powód jest przecież dobry, żeby podsycać wzajemne uczucie. Przyznaję, fajnie byłoby, gdyby i nasze ukochane wzięły stery tego dnia w swoje ręce, wszak to święto zakochanych, a nie dzień kobiet…
Mam kilka pomysłów. Co prawda każdy ma inne możliwości w pracy i nie wszystkie pomysły można zrealizować, ale zastanówcie się nad kilkoma. Walentynki wypadają w czwartek, idealnie, żeby zrobić sobie wolny piątek i … ruszyć ze swoją drugą połową na weekend pod Warszawę do SPA. Tam piękna kolacja, wspólne zabiegi i czas – tylko dla siebie. Inna propozycja wyjazdowa? Proszę bardzo. Wersja droższa – wylot do romantycznego miasta w Europie np. Rzym, Paryż. Dziś w promocji można zarezerwować w tę i z powrotem naprawdę niedrogie bilety i nie trzeba kupować ich z wielkim wyprzedzeniem.
Nie znam faceta, który nie doceniłby tak spontanicznego pomysłu! Coś nie wyjazdowego? Bardzo proszę – opera, filharmonia, teatr. To nieprawda, że mamy grubą skórę i jesteśmy z innej planety. Namawiam na eksperymenty w tej dziedzinie.
Nie myślcie za nas i nie szufladkujcie mężczyzn. To nas boli. To, że kobieca inteligencja emocjonalna jest stara jak świat, a my pod tym względem – jeszcze raczkujemy – nie musi oznaczać katastrofy. Wierzcie mi, orkiestra na żywo i piękne emocje na scenie poruszą najbardziej twarde serca.. Wielokrotnie bywałem w filharmonii i do dzisiaj czuję ciarki chodzące po plecach.
Albo restauracja, niby jedno z najprostszych rozwiązań, które mi się nasuwa ale… gdy dołożymy do tego piękny widok z wysokiego wieżowca albo inne, równie zacne okoliczności przyrody – już brzmi nieźle, prawda?
Panom natomiast proponuję proste triki z kwiatami w roli głównej. Jak kobiety reagują na kwiaty nie muszę chyba tłumaczyć. To coś tak oczywistego, jak wschód słońca lub fakt, że po burzy zawsze zaświeci słońce. Można je dostarczyć na wiele sposobów: zamówić do pracy, zaskoczyć w domu… Kilka słów: „Miłego dnia kochanie” – nigdy nikomu nie zaszkodziło.
Ja któregoś dnia wróciłem wcześniej z pracy, kupiłem 200 czerwonych róż. Wszystkie poukładałem w domu na podłodze w całym mieszkaniu. Mam dowód i prezentuję poniżej, a jak wygląda mieszkanie usłane różami ? Sami oceńcie. Moja rada w tym jedna – na każdy pomysł trzeba spojrzeć okiem kobiety. Powodzenia!
Grzegorz
Grzegorz Czepułkowski – konferansjer, prezenter tv, aktor, twarz wielu kampanii reklamowych. Prowadzi bloga lifestylowo-modowego MrMature.pl www.mrmature.pl Redaktor telewizji internetowej Flesz.news.