Dorota Wellman: „Nie możemy utracić prawdziwej więzi z drugim człowiekiem. Musimy mieć komu opowiedzieć swoją historię, pośmiać się, popłakać”. Ulubiona dziennikarka o swojej nowej książce, życiu towarzyskim, obowiązkowym śledziu na wigilijnym stole.
Agnieszka Żukowska: Dorota, to chyba oczywiste, że zaraz po książce o przyzwoitości, tylko Ty mogłaś napisać o życiu towarzyskim. Jesteś bowiem duszą, sercem, oczami towarzystwa. Dla kogo napisałaś tę książkę?
Dorota Wellman: Dla tych, którzy zapomnieli, że istnieje coś takiego jak osobiste życie towarzyskie i kontaktują się z innymi ludźmi nie tylko za pomocą messengera, mediów społecznościowych, SMS-ów z emotikonami, tylko zwyczajnie, jak człowiek z człowiekiem spotyka się twarzą w twarz. Uważam, że to zamiera, a chciałabym, żeby trwało, bo moim zdaniem, że nie ma nic bardziej przyjemnego, niż spotkanie z drugim człowiekiem.
Ty jesteś bardzo towarzyską osobą, ale czy do tego stołu zasiadłabyś z każdym?
Nie! Z zasady nie zasiadam z politykami, a jak kogoś nie lubię, to zwyczajnie nie zapraszam. I tej żelaznej zasady się trzymam. Może to dziwnie brzmi ale jeśli już zapraszam kogoś do swojego domu, to po jaką cholerę zapraszać kogoś, kogo nie lubię albo nie szanuję? Otwieram ten dom dla bliskich, dla interesujących ludzi, ciekawych, dla tych, którzy lubią towarzyskie rozmowy, gry i zabawy, bo my się też nieźle bawimy i mamy różne pomysły na te zabawy. Mój dom jest zamkniętych dla tych, których nie lubię. Prosta sprawa.
A Ty komu odmówiłabyś, gdyby zaprosili Cię do siebie?
Politykom z każdej strony i z każdej grupy. Nie spotykam się z ludźmi do których nie mam szacunku.
Wszyscy znamy słowa Edwarda Dziewońskiego: „jedyne życie, które ma sens, to życie towarzyskie”, a jak Ty czujesz? Dlaczego tak ważne powinno być dla nas życie towarzyskie? Co nam daje?
Nie możemy utracić prawdziwej więzi z drugim człowiekiem. Musimy mieć komu opowiedzieć swoją historię, pośmiać się, popłakać. Jeśli będziemy to robić tylko za pomocą wszelkich elektronicznych narzędzi, jakie daje nowy świat, to zatracimy najprawdziwsze więzi międzyludzkie. Już między rodzinami jest coraz większy problem, bo nietrudno zauważyć, że wszyscy przy stole, w knajpce siedzą razem, ale osobno, bo z głowami w telefonach, zamiast wykorzystać moment, żeby ze sobą porozmawiać. Jeśli doprowadzimy do tego, że świat tak będzie wyglądał, to przestaniemy się rozumieć, rozmawiać, dyskutować, wymieniać argumentami. Nie będziemy umieli się zwierzać albo będziemy to robili na Twiterze lub jeszcze innym, dziwnym medium… Nie chciałabym takiego świata. Uważam, że bardzo dużo tracimy jako ludzie. A potem, kiedy potrzebujemy realnej, prawdziwej pomocy, nikogo nie będzie.
Wiadomo jest, że nikt tak nam nie dodaje wsparcia i otuchy jak nasi znajomi, tym większe jest czasem rozczarowanie, kiedy nas zawodzą. Czy Ty miałaś takie sytuacje, kiedy dostało Ci się za plecami od znajomych i zwątpiłaś w sens życia towarzyskiego?
Nigdy nie miałam takiej sytuacji, natomiast nieco inną. Znajomi i przyjaciele, w którymś momencie zwrócili mi uwagę, że się zapędziłam w pracy, że tego jest za dużo. I uważam, że to była bardzo słuszna uwaga. Myślę, że właśnie od bliskich, dobrze jest usłyszeć prawdę, bo powiedzieli to ludzie, którzy dbają o mnie, troszczą się o mnie, zależy im na mnie, tym bardziej wzięłam to sobie do serca. Ale zawodów towarzyskich nie miałam. Jedynie pewne rzeczy zostały z naszego grona wykluczone. Jesteśmy miłośnikami dobrej kuchni, za tym idzie czasami alkohol, bo lubię bardzo dobre wina, ale jeśli ktoś przesadza z tą używką – to nie jest w naszym towarzystwie! Bo nie o to chodzi, żeby się napić, a nawet nachlać. Chodzi o to, żeby po prostu fajnie spędzić czas. Nadmiar alkoholu często powoduje, że tego się nie da dobrze zrobić. I to mógłby być powód dla którego się z kimś towarzysko rozstałam ale to był chyba jeden przypadek przez całe moje życie.
Jesteś jedyną osobą jaką znam, która jest tak pozytywnie i pięknie egoistyczna w robieniu rzeczy, z których, co zawsze podkreślasz, fajnie jest mieć przyjemność. Jaką przyjemność miałaś dla siebie pracując przy tej książce?
Radość z tego, że mogłam podzielić się swoimi doświadczeniami, bo może komuś zapali się czerwona lampka, że już dawno nie widział znajomych, rodziny i podsunę pomysł, który go zmobilizuje do tego, żeby jednak przyjęcie w mniejszym lub większym gronie zorganizować! Lubię się dzielić pomysłami, czerpię je od innych i mam nadzieję, że ktoś będzie czerpał ode mnie. Miałam też przyjemność w przypominaniu sobie różnych rzeczy, jak to wyglądało kiedy moi rodzice byli młodzi i świetnie się bawili, a drzwi domu były szeroko otwarte. Miałam przyjemność pracy z moim mężem, bo rzadko mamy okazję do wspólnych projektów, a zrobił zdjęcia do książki. Rozumiemy się przecież jak przyjaciel z przyjacielem, bez słów, więc praca z moim mężem jest tym bardziej przyjemna, kiedy nie trzeba dużo słów i wyjaśnień, żeby wiedzieć, że coś mi się nie podoba albo że czegoś nie zrobię. On to wie najlepiej. Tak jak nas dwóch, to nie ma takich innych!
A powiedz, co wjedzie na Twój wigilijny stół, bez czego Twoi bliscy się nie obejdą i żyć nie mogliby?
Nie żyjemy bez śledzi i śledzie są u nas na stole we wszystkich możliwych mutacjach! Kochamy śledzia, to jest prawda absolutna! Nie ma u nas nowoczesnych rzeczy, takich jak łosoś. Nie żyjemy bez zupy grzybowej na przemian z czerwonym barszczem, ponieważ są dwie opcje w rodzinie, lewica i prawica. Lewica lubi zupę grzybową, krem z borowików, prawica lubi czerwony barszcz z uszkami i grzybami. No i weź człowieku dogódź, nie ma wyjścia, trzeba robić wszystko. Nie żyjemy bez ciast świątecznych, bez makowców i tortu makowego, bo jest dla nas symbolem obfitości, która ma przyjść w nowym roku. Moglibyśmy żyć bez karpia ale w związku z tym, że starsze pokolenie naszej rodziny go lubi, to zgodnie z tradycją tego karpia stawiamy na stół w nieco innej formie, robimy filety z karpia, często zapiekamy w piecu z dużą ilością słodkiej cukrowej cebuli i grzybów. Nie obchodzimy świąt bez kapeluszy suszonych grzybów, które wcześniej są namoczone w wodzie, a potem panierowane w bułce tartej i smażone na blasze w piecu. Mamy swój zestaw potraw, który jest związany z naszymi rodzinnymi tradycjami i który musi się pojawić!
Gdzie ta Wigilia najczęściej jest przygotowana?
U mnie albo w domu mojej siostry. Są zawsze dwie możliwości, jeśli u mnie jest Wigilia, to u niej pierwszy dzień świąt i odwrotnie. Jeśli u niej Wigilia, to ja jestem zobowiązana przygotować pierwszy dzień świąt. Dzięki temu dwa razy bywamy, a o to właśnie chodzi, o życie rodzinne i towarzyskie! Prawda? Wszystkiego dobrego kochani życzę!