Go to content

Porzuć swoje słabości. Nie pozwól, by one rządziły twoim życiem i decydowały o szczęściu

Fot. iStock/gruizza

Słabości miewamy wszyscy. Mniejsze lub większe, te, z którymi radzimy sobie całkiem nieźle oraz te, które spędzają nam sen z powiek. Pokonywanie ich zależy od wielu czynników. Przede wszystkim od siły charakteru, naszego samozaparcia i skali problemu, z jakim przychodzi nam się zmierzyć. Ale najważniejsze jest nasze „chcenie”, fakt, czy słabości doskwierają nam na tyle, że chcemy się z nimi rozprawić i pożegnać. Łatwo mówić, trudniej zrobić? Nie, jeśli zrozumiemy, że każdy z nas posiada wewnętrzną siłę, która zazwyczaj pojawia się, gdy jesteśmy przyparci do muru. A gdyby tak jej posiadanie uświadomić sobie już na starcie i sprytnie wykorzystać? Choćby metodą małych kroków? Efekty, mogą nas zaskoczyć. I to bardzo pozytywnie. 

1. Stawiajmy sobie małe cele

To bardzo wzmacnia naszą wolę, a ta czym silniejsza, tym łatwiej pokonywać później też inne trudności. Słodycze są zmorą większości z nas, bo kto nie lubi ciasteczka lub czekoladki do kawy. Albo deseru po obiedzie. I nie ma w tym niczego złego do momentu, aż stają się one naszym nałogiem i powodem wprowadzania diet albo szaleństwa, gdy nie mieścimy się w kolejną kieckę. Zacznijmy od jednego dnia bez czegoś słodkiego. Przecież to tylko kilka godzin, za to wieczorem – ogromna satysfakcja, że się udało. Pierwszy, mały cel osiągnięty, czas na kolejne, bo żelazo trzeba kuć póki gorące.

2. Podnośmy poprzeczki

Skoro pierwsza próba była udana dlaczego, nie spróbować kolejnej? Bo jeśli wczoraj udało się bez „ciastka”, to dlaczego dziś miałoby być inaczej? Pokusy są nieuniknione, ale jeśli nie spróbujemy z nimi zawalczyć, to nigdy się nie dowiemy, czy faktycznie, są aż tak silne. Warto tylko pamiętać, że każdy przypadek jest indywidualny i cel nie może przerastać naszych możliwości, bo to nas tylko zniechęci. A przecież mamy nad sobą pracować, a nie rezygnować tylko dlatego, że coś nam nie wyszło już na samym początku.

3. Podejmujmy wyzwania i nie zniechęcajmy porażkami

Zrób listę słabości, z którymi jest ci zwyczajnie nie po drodze. Które najbardziej ci przeszkadzają i na których eliminacji, zależy ci najmocniej. Zacznij od najważniejszej, bo jej pokonanie da ci energetycznego kopa do tego, żeby rozprawić się z całą resztą. A jeśli się nie uda? Spróbuj jeszcze raz, nie pokazuj, że coś jest silniejsze od ciebie. Przyznanie się do tego jest automatyczną porażką. A przecież tylko żmudną i długą pracą osiągniemy upragniony cel. Porażki, mają nas motywować i pokazywać, że to tylko potknięcia. Jak szybko się z nich podniesiemy i przejdziemy do działania, zależy już tylko od nas samych.

4. Akceptujmy to, czego zmienić nie potrafimy

A co jeśli nie udaje się po raz kolejny, choć staramy się jak tylko możemy? Wtedy warto przyjrzeć się temu, z czym walczymy i zastanowić, czy nie ma innej metody. A może tak nauczyć się nad nimi panować? Sprawić, żebyśmy to my zaczęli nimi rządzić. I zamiast codziennego batonika i pączka, lody raz w tygodniu. I nie popadajmy w paranoje, bo wtedy sama silna wola nie wystarczy i nie obędzie się bez wizyty u psychologa. To, że od czasu do czasu zdarzy  nam się ulec, nie oznacza przegranej. Małe słabostki, mogą być przecież… przyjemnościami.

Najważniejsza jest świadomość. Przyznanie się do tego, że słabości nami rządzą, że przeszkadzają, że nie pozwalają funkcjonować tak, jakbyśmy tego chcieli, to połowa sukcesu.  A podjęcie walki i próbowanie ich pokonania, to zwycięstwo.