Go to content

Czas zakasać rękawy. Biorę się za półki w łazience. Matko, po co mi ten zwietrzały olejek i cztery mydła?!

Fot. iStock / PeopleImages

Od czasu do czasu warto pożegnać się z tym, co stare i zrobić miejsce na nowe. Za zawartość szafy nie mam serca się wziąć, bo wszystkiego mi szkoda, dlatego zaczynam od kosmetyków trzymanych w łazience. Zawsze to jakiś krok naprzód, czystsze sumienie i czystsze mieszkanie. Włączam ulubioną, rytmiczną muzykę, bo zawsze lepiej sprząta się tańcząc. Wchodzę do łazienki.

I z przerażeniem spoglądam na swoje półki, pełne tylko i wyłącznie moich kosmetyków. Jest ich aż trzy… Dobra. Biorę głęboki wdech. I wydech. Ruszam do dzieła.

Już po chwili mój kosz się zapełnia. Jest pełen resztek kosmetyków, których szkoda było wyrzucić, bo „przydadzą się na czarną godzinę” – naprawdę wierzyłam! I tak w śmieciach wylądowały dwie butelki z szamponami do włosów normalnych i do farbowanych, odżywka bez spłukiwania, lakier do włosów super mocny i olejek arganowy, bez zakrętki. Oprócz tego znalazłam jeszcze:

– 4 mydła zapachowe – dwa od babci, bo miała na zbyciu. Dwa kupiłam, bo pięknie pachniały. I co z tego, że przerzuciłam się na mydło w płynie, bo kostki ślizgały się i wpadały ciągle do wanny? Podejmuję decyzję. Zostawiam, przydadzą się.

– końcówka płynu do soczewek – często latam samolotami, więc się przyda. Nie zabiorą mi jej podczas kontroli na lotnisku.

– końcówka zmywacza do paznokci – przemilczam to, że od pół roku robię hybrydy. Ostra decyzja bez sentymentów. Kosz!

– krem do depilacji bikini – szukam i szukam tego doskonałego, który pomoże pozbyć się wszystkich włosków. Kolejny się nie sprawdził. Jego miejsce znajduje się w śmieciach. A ja szukam dalej. Dziewczyny, polećcie jakiś!

– henna – był okres, kiedy nie miałam czasu na wizyty u kosmetyczki, więc sama zajęłam się przyciemnianiem brwi. Z lepszym i gorszym efektem. Trochę się wszystko uspokoiło i wróciłam do zaufanego salonu. Mimo to zostawiam hennę. Na czarną godzinę.

– farba do włosów – jak wyżej. Teraz rozjaśniam włosy i nie zamierzam wracać do ciemnego koloru. Kosz.

– peeling Grenadina&Pomarańcza – kosz, kosz, KOSZ. Nie znoszę tego zapachu. Przesłodki, duszący. Co on tu jeszcze robi? Kosz!

Kurze starte, potrzebne kosmetyki ułożone. A jak to wygląda u was? Też macie w swojej łazience rzeczy, które już dawno powinny wylądować w koszu? Pochwalcie się!