Znasz mnie od 20 lat, a jednak nie znasz wcale.
Jest noc. Leżę wpatrzona w sufit… i płaczę. To nie pierwsza i nie ostatnia taka noc, chciałabym przestać… To taki moment w moim życiu, w którym zostałam całkiem sama, choć tak wiele razy myślałam, że samotność znam na pamięć.
Znam cię od 20 lat, nawet nie wiesz, jak to dziwnie wybrzmiało w mojej głowie, przecież wciąż chcę myśleć, że sama niedawno tyle miałam. Znam cię przez większość mojego życia. Wiem, że zawsze dosładzasz sobie herbatę, nie lubisz jeść makaronu, że najbardziej lubiłeś grać w Mario, gdy byłeś chłopcem. Wiem, że nie lubisz nadmiernego dotyku, że ciężko ci się otworzyć. Że marzysz po cichu, jak mały chłopiec o nowej konsoli – a jeszcze bardziej o czasie na nią, i o takim czasie dla siebie, trochę poza życiem, które przyszło nam dzielić.
Wiem, że chciałbyś choć na chwilę znów mieć naście lat – ja nie. Wiem, że nie lubiłeś ciasta, które piekłam, ani żadnego innego, ale Kasztanki – te uwielbiasz i zjadasz je po świętach trochę w ukryciu, bo tak bardzo nie możesz się powstrzymać.
Wiem, że boisz się dużych wysokości i że chciałbyś mieć kota. Że gdy piszesz wiecznym piórem odruchowo podwijasz mankiet – zupełnie jakbyś żył sto lat temu i używał kałamarza. Chyba nawet wiem, co chciałbyś dostać na urodziny albo na święta i wiem, co nie jest twoim marzeniem, ale by ci się przydało.
Pewnie też wielu rzeczy nie wiem, ale jestem pewna tego, co znaczy twoja pulsująca skroń, kiedy powstrzymujesz łzy i dlaczego tak nagle czasem znikasz. Wiem, kiedy odpuszczasz, żeby się nie kłócić – a kiedy odpuszczasz, bo szkoda ci czasu, bo coś nie jest dla ciebie ważne. Wiem, co zazwyczaj kryje twoje milczenie.
A co ty wiesz o mnie?
W zeszłym miesiącu umarł mój ojciec, a ty naprawdę pytasz, dlaczego płaczę? Minął miesiąc, trudny miesiąc, a ty nadal nie wiesz dlaczego, nadal zapominasz. Masz rację, skąd masz wiedzieć kochany, skoro w ogóle cię w tym moim miesiącu nie było.
Żałoba to taka trudna lekcja w życiu, uczy cię, że wielu rzeczy nie możesz. I każe ci myśleć, nie pozwala przestać. Leżę i wiem, że odszedł on, ten jeden z najważniejszych w moim życiu, na zawsze – a ciebie dalej nie ma i może już nigdy przy mnie nie będzie. Leżysz obok taki odległy, jakby mój świat w ogóle nie istniał. To taka moja podwójna żałoba, samotność ściska mocniej za gardło, gdy znikają ci, którzy już zawsze mieli być, a ci którzy obiecali, że będą, są zbyt daleko, żeby cię usłyszeć.
Gdy już nie możesz uciec przed moją rozpaczą, dotykasz mojego ramienia. Tak, jak przytula się obcego człowieka, który zaczyna przy tobie płakać. Mieszając niezręczność sytuacji z chęcią ucieczki.
Twoją obcość widzę w małych rzeczach i nie wiem czy w ogóle potrzebnie. Przecież to tak nieważne szczegóły, a jednak gdzieś głęboko składają się w jeden obraz. Obraz tego, jak ciągle coś nie wychodzi, jak starasz się, a ja tego w ogóle nie doceniam,jak tego starania nie rozumiem. To smutne. Żyjemy tak blisko siebie, a ty jeszcze nigdy nie sprawiłeś mi radości prezentem.
Nie znasz mnie, gdy kupujesz mi raz do roku na urodziny biżuterię, której nie noszę, której nie lubię. Książki, których nigdy nie przeczytam, te wszystkie rzeczy, które są zaprzeczeniem mnie, tego co lubię. Trochę jakbyś magicznie i instynktownie wybierał wszystko to, czego nie chcę, nie potrzebuję albo nie rozumiem.
Nie znasz mnie, gdy od tych dziesięciu lat pod jednym dachem, nadal nie wiesz, jaką lubię kawę i że nie słodzę herbaty, albo że wsypuję odrobinę cukru – gdybyś był bardziej ze mną, wiedziałbyś, że ta odrobina to pół łyżeczki. Taką lubię najbardziej.
Nie wiesz, jak pachnę – jak lubię pachnieć. I czego się wstydzę, też chyba nie wiesz. I gdy ci to wszystko gdzieś przez lata opowiadam, ty nie chcesz tego zapamiętać. Pomyślisz pewnie, przecież to tylko rzeczy, szczegóły, drobiazgi, przecież mamy tak wiele poza tym wszystkim.
Chyba nie mamy. Siedzę obok ciebie, jakbym w ogóle nie istniała. Gdy jesteś, to naprawdę nieważne – ale wiesz, odkąd umarł tata, widzę jeszcze mocniej, że gdy kogoś nie ma, te wszystkie drobiazgi stają się najważniejsze. Bo już nic innego nie masz, nic. I wiesz, że niczego już nie dostaniesz. A ty kochanie, od dobrych ośmiu lat, nigdy naprawdę nie wróciłeś do domu.
PS: Jeszcze tu jestem, na pewno będę przez dłuższą chwilę. Tak piszę, gdybyś jednak chciał mnie naprawdę poznać. Zrób mi wtedy proszę moją ulubioną herbatę, w tym dużym kubku. I wiesz co, możemy kupić tego kota…