– Wiesz jak to jest być z Panem Bumerangiem? Nie? To ja Ci opowiem – Laura patrzy na mnie zielonymi oczami. Ma jakieś dwadzieścia kilka lat. Szczupła, niewysoka. Mówi cicho.
– Poznaliśmy się w liceum. To była szczenięca miłość, która miała trwać wiecznie. To z nim uczyłam się bliskości. Te niemal dziesięć lat było bardzo intensywne. Pełne pasji, emocji i miłości. Bo przecież się kochaliśmy jak wariaci. Dwójka małolatów oczarowana sobą. Tylko każde z nas to uczucie pojmowało…
Laura znów spojrzała na mnie. Z jej zielonych oczu biła taka radość. Jej twarz się rozpromieniła. Musiała być wtedy naprawdę szczęśliwa. Łukasz żył chwilą, a ja oczekiwałam już czegoś innego. Wszak związek powinien ewoluować, dojrzewać. Ja chciałam czegoś więcej, po kilku latach, dziesiątkach zjedzonych obiadów z rodzicami, wspólnych wakacjach, miałam prawo myśleć, że jestem tą jedyną.
– Nawet mi to mówił… – tym razem posmutniała. Kolor oczu jej się zmienił, a może tylko przymknęła powieki i mi się zdawało? – Pokłóciliśmy się i powiedziałam mu, co czuję, że chciałabym wiedzieć na czym stoję. Przestraszył się. Wtedy odszedł pierwszy raz. Twierdził, że nie jest gotowy na jakiekolwiek deklaracje. Mówił, że wciskam go w ramy, w których się dusi. Boże, zabrakło mi wtedy tchu. Złamał mi serce. Rozłupał mi je na miliony kawałeczków. Zniknął na dwa miesiące bez śladu, by nagle pojawić się w domu moich rodziców i przy nich błagać mnie o wybaczenie. Cóż mogłam odpowiedzieć? Ja – kobieta młoda i zakochana po same paznokcie?
– tu uśmiechnęła się lekko. Ścisnęła dłonie w pięści. Przygryzła dolną wargę. Nie musiała nic mówić. Znałam odpowiedź.
– Zaczęły się miodowe miesiące, nosił mnie na rękach, kiedy znienacka znów oznajmił, że nie czuje się gotowy. A ja nawet nie wspomniałam o ślubie, dzieciach i kredycie na pięćdziesiąt lat. Chciałam po prostu mężczyzny, a nie chłopaka. Znów zerwaliśmy. Ryczałam całe dnie i chudłam w zastraszającym tempie. Mój świat się skończył. Gdyby nie przyjaciółka leżałabym w łóżku tępo gapiąc się w sufit. Wydawało mi się, że bez niego nie umiem samodzielnie oddychać ani mrugać oczami. Gdy taka poraniona próbowałam resztkami sił zdawać kolejne egzaminy na uczelni, pojawił się Ktoś. I poczułam dreszcze
– Laura uśmiechnęła się szeroko. Miała nierówne zęby, ale to dodawało jej tylko uroku.
– Powieki mrugały same – kontynuowała. – a płuca uczyły się na nowo nabierać powietrze. Zaczęłam wierzyć, że moje życie bez Łukasza jest realne. Że mogę być kochana, i szczęśliwa. Świat jest mały. Szybko doszło do niego, że z Kimś się spotykam. Musiało to Łukasza bardzo zaboleć. Nie byłam już jego. Przecież nie chciał, bym była. Nagle stałam się w jego oczach atrakcyjna. Wydawało mi się, że jestem już silna, że potrafię oddychać już innym mężczyzną. I gdy tak utwierdzona we własne siły zaczynałam kochać, Łukasz znów spektakularnie wtargnął w moje życie, deklarując, że oto jestem kobietą jego życia. Znów stał się księciem z mojej bajki, ja zapragnęłam być jego księżniczką. I było bajecznie, liczyło się dziś. Potem kolejno śluby naszych przyjaciół, na których ciągle łapałam welon i zmuszając się do śmiechu, wmawiałam sobie, że przecież ślub nie jest najważniejszy. Wróciliśmy do punktu wyjścia. Patrzyłam na Łukasza i widziałam wiecznego chłopca, który wraca do mnie niczym bumerang. Chce bym go złapała, pobawiła się, a on po jakimś czasie chce polecieć w drugą stronę – Laura spojrzała w okno jakby chciała tę dal wypatrzeć.
– Uznałam, że do trzech razy sztuka. Tym razem to ja odeszłam, po trudnej całonocnej rozmowie, która nie dała nam nic. Wróciłam nad ranem na stancję. Kaśka, moja najlepsza przyjaciółka czekała z kubkiem kakao. Położyłyśmy się razem w łóżku i koło południa zasnęłyśmy. To ona ocierała mi łzy, gotowała zupy i zmuszała do jedzenia. To ona co rano kazała mi wyjść na spacer, wyciągała do kina i na zakupy. Totalnie się rozsypałam. Gdyby nie Kasia nie wiem, ile by trwała ta moja „żałoba” po Łukaszu. Musiałam odczekać, ułożyć sobie wszystko w głowie, przeboleć i wybaczyć najpierw sobie, by móc potem wybaczyć jemu. Wybaczyć sobie, że tyle tkwiłam w związku, który nie miał przyszłości. Opierał się na dziś, a ja chciałam by było w nim obecne też jutro. Wybaczyć Łukaszowi, bo wiem, że pozwoliłam mu wierzyć w nieprawdziwą wersję mnie. Oboje chyba kochaliśmy swoje wyobrażenia o nas samych. Mieliśmy inne oczekiwania, plany i wizje. Gdy w końcu to pojęłam, byłam gotowa oddać mu jego wolność. Sobie pozwoliłam zastanowić się nad tym, czego naprawdę chcę – dziewczyna spojrzała na mnie przyjaźnie.
– Dziś już wiem, że nie chcę chłopaka, który nie wie, co będzie robił następnego dnia. Nie chcę się bać, że się mu odwidzę. Chcę mężczyzny, który da mi poczucie bezpieczeństwa i który będzie to jutro ze mną planował, który będzie miał podobny pogląd na związek – Laura się wyprostowała. Uśmiechnęła swobodnie.
– Odeszłam więc od chłopca. Nie szukam nikogo, skupiam na sobie. Wiem, że kiedyś spotkam tego, z którym będę patrzeć sobie nie tylko w oczy, ale i w tym samym kierunku. Wiem też, że Łukasz znów się nagle pojawi. Wróci niczym bumerang chcąc znów namieszać w moim życiu. Ja jednak już jestem silniejsza. Będę widziała jak do mnie leci, prosto w moje dłonie, pragnąc bym rozpostarła ramiona na jego przyjęcie. Dziś już pewna siebie po prostu go nie złapię i pozwolę polecieć mu dalej. Ku jego, tylko jemu znanym przestworzom. Ja zaś pójdę sobie w swoją stronę. Razem iść było nam dobrze. Osobno będzie nam lepiej – to wypowiedziała już głośno, pewnie siebie patrząc mi prosto w oczy, utwierdzając mnie w przekonaniu, że zabawa z bumerangiem dobiegła końca i że ona już wie, czego chce.